RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wychodzące na ulicę drzwi były jak zwykle zamknięte.Koło dzwonka natrzecie piętro nie było wizytówki.Wszedłem po schodach, stanąłem pod drzwiami i czekałem nadsłuchując.Nicnie usłyszałem i zapukałem.Cisza.Zapukałem po raz drugi i trzeci.Słyszałem muzykę, ale dochodziła z góry.Poraz ostatni zapukałem do mieszkania Ann Taylor, potem wszedłem na górę.Przypomniałem sobie tamten wieczór,kiedy prowadziłem tymi schodami Alison, żeby się mogła wykąpać.Ileż to światów znikło od tamtej chwili.Alison jednak była tu nadal, była blisko.Pomyślałem, że naprawdę jest blisko, że musi być w mieszkaniu na górze.Nie wiedziałem, co się stanie.Emocja nie pozwalała mi skupić myśli.Zamknąłem oczy, policzyłem do dziesięciu i zapukałem.Kroki.Otworzyła mi drzwi dziewczyna, może dziewiętnastoletnia, w okularach, dość tłusta, zbyt umalowana.Za nią zobaczyłem pokój.Jakiś młody człowiek i druga dziewczyna przystanęli w tańcu; jazz, pokój pełenzachodzącego słońca, trzy znieruchomiałe postacie, współczesny Vermeer.Nie potrafiłem ukryć rozczarowania.Dziewczyna w drzwiach uśmiechnęła się zachęcająco.Cofnąłem się.- Przepraszam.Pomyliłem piętra.- Zacząłem schodzić.Dziewczyna zapytała, kogo szukam, odparłem, żewszystko w porządku, chodziło mi o mieszkanie na drugim piętrze.Zniknąłem, zanim mogła skojarzyć mojąucieczkę i opaleniznę z tamtym niezrozumiałym dla niej telefonem z Aten.Wróciłem do pubu, a wieczorem wybrałem się do włoskiej knajpki, w której lubiliśmy jadać, w którejlubiła jadać Alison.Restauracyjka wyglądała tak samo jak dawniej, pełno w niej było uboższych studentów iartystów z Bloomsbury: młodzi naukowcy, bezrobotni aktorzy, pracownicy wydawnictw, w większości byli toludzie w moim wieku, ludzie mojego pokroju.Klientela się nie zmieniła, ale zmieniłem się ja.Przysłuchiwałemsię rozmowom i odpychała mnie ich wyspiarskość, ich nagle dostrzeżona naiwność.Rozejrzałem się, czy niezobaczę kogoś, kogo miałbym ochotę lepiej poznać, z kim miałbym się ochotę zaprzyjaznić, ale nikogo takiego tu nie było, Stanowiło to dodatkowe, zresztą zbędne potwierdzenie, że utraciłem moją angielskość; to chyba tychwłaśnie uczuć - zakłopotania pomieszanego z irytacją - musiała wobec Anglików doznawać często Alison; niby tomówi się tym samym językiem, ma się wspólną przeszłość, ma się, oczywiście, wiele wspólnego, a jednak czujesię obcość.To gorsze niż uczucie wykorzenienia, to brak przynależności do jakiegokolwiek gatunku.Jeszcze raz poszedłem rzucić okiem na Russell Square, ale okna trzeciego piętra były ciemne.Wróciłemwięc do hotelu z uczuciem klęski.Czułem się bardzo, bardzo stary.Następnego dnia rano wybrałem się do agencji mieszkaniowej, która trudniła się wynajmem mieszkań wdomu przy Russell Square.Zajmowała ona kilka ponurych, pomalowanych na zielono pokoików nad sklepemprzy Southampton Row.Za biurkiem siedział ten sam zakatarzony urzędnik, z którym miałem do czynienia wzeszłym roku, pamiętał mnie i wkrótce wyciągnąłem z niego wszystko, co wiedział.Mieszkanie zostałoprzepisane na Alison na początku lipca, czyli w jakieś dwa tygodnie po Parnasie.Nie wiedział, czy Alison dalejtam mieszka.Spojrzał na kopię umowy wynajęcia.Alison wynajmując to mieszkanie mieszkała w nim.- Pewnie początkowo mieszkały razem - zauważył urzędnik.No i tyle.Co mnie to właściwie obchodziło? Dlaczego miałbym jej szukać?Mimo to cały wieczór spędziłem w oczekiwaniu, miałem nadzieję, że otrzymam jakąś wiadomość.Następnego dnia przeprowadziłem się do hoteliku na Russell Square, aby móc przez plac obserwować,, czy wczarnych oknach trzeciego piętra nie pojawi się światło.Minęły cztery dni, światło się nie zapaliło, nie otrzymałemlistu, nikt nie zadzwonił.Zacząłem się niecierpliwić, byłem zawiedziony i sparaliżowany tą niewytłumaczoną pauzą.Zacząłem siębać, że może nie wiedzą, gdzie jestem, potem rozgniewał mnie ten mój własny niepokój.Ale wszystko było mało ważne wobec potrzeby zobaczenia Alison.Musiałem ją zobaczyć [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl