RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Znalazłaby się idruga:kiej ożenkiem nie można, dostać kobietę, a wnet smak do niej przejdzie ikochanie się skończy! Prawdę ci mówię, przecieżem niezgorszy praktyk! -dowodziłchełpliwie.- A jak i potem nie przejdzie? - rzekł smutnie.- Juści, któren zza płota postękuje, za węgłami się czai, a kiej kieckazachrzęści, drygają mu kulasy - takiemu rychło się nie przemieni, ale tociołak,nie chłop, za takiego nie dałbym i tego grosza - rzucił pogardliwie.- Czystą prawdę rzekłeś, ale widzi mi się, że są i takie chłopy, są.-zamedytował się.- Przepij no do mnie, do cna mi zaschło w gardzieli! Psiachmać sobacza zbabami,niektóra chuchro takie, co kieby dmuchnął, nakryłaby się nogami, a często inajwiększego mocarza wodzi kieby to cielę na postroneczku, mocy pozbawi,rozumupozbawi i jeszcze na pośmiewisko światu poda! Diable nasienie, ścierwo,mówięci, pij do mnie!.- W twoje ręce, bracie, w twoje!- Bóg zapłać, mówię ci, pluń na to diable nasienie, przecież rozum swójmasz.Przepili raz i drugi a pogadywali, Antek już był zdziebko napity, a że nigdyniemiał przed kim się wyżalić, to teraz brała go szalona chęć do wywnętrzenia,żeledwie się powstrzymał, tyla co tam rzucił czasami jakie ważne słowo, zktóregoMateusz i tak wszystko miarkował, jeno nie dawał tego poznać po sobie.W karczmie zaś zabawa już szła rzetelna, muzyka rznęła co sił i tany szły zatanami, pito już we wszystkich kątach, gdzieniegdzie już przychodziło dosporów,a wszędy gadano tak głośno, że wrzawa przepełniała izbę, a tupotytanecznikówrozlegały się kieby bicie cepów.Kłębowa kompania przetoczyła się doalkierza,skąd też niezgorszy wrzask dochodził, jeno Socha i Małgośka tańcowali zapamiętale abo ująwszy się wpół na mróz biegli na powietrze.Bartek ztartakuze swoimi wciąż stali na jednym miejscu, pili już z drugiej flachy, a WojtekKobus już wprost wykrzykiwał ku rzepeckim ludziom:- Zlachta, ścierwy, worek i płachta! - że to za szlachtę się uważali.- Dziedzice, pół wsi jedną krowę doi! - dorzucił zjadliwie drugi.- Kołtuniarze, przez koni się obywają, bo ich same wszy noszą.- %7łydoskie paroby!- Dworskie pomietła, do psów się im godzić, kiej taki dobry wiatr czują!- Poczuły też we dworze swoje i ciągną.- Będą tu ludziom odbierać robotę.- Wyczeszemy wama kołtuny, że bez łbów pouciekacie!- Wycieruchy, obieżyświaty, brakło u %7łydów palenia w piecach, toprzyleciały!Dogadywali mocno, a jaki taki pięścią wygrażał i darł się do nich, a corazwięcej ludzi wrzało przeciwko, coraz zapalczywsze koło ich otaczało, że tojużgorzałka ponosiła, ale oni się nie odzywali, siedzieli przy sobie kupą całą,kije ino ściskali między kolanami, popijali piwo, przegryzali kiełbasę, jakąmieli ze sobą, a hardo, nieustraszliwie poglądali na chłopów.Byłoby może i przyszło z miejsca do bitki, ale Kłąb przyleciał, jął uspokajać,przekładać a prosić, a za nim starsi i Jambroży, że Kobus zaprzestałpyskować,drugich też odciągnęli na poczęstunek do szynkwasu, potem muzyka sielniezagrała, a Jambroż jął znowu cyganić niestworzone historie o wojnach,Napolionie, Naczelniku, a pózniej i insze ucieszne rzeczy, aż się niejednipokładali ze śmiechu; a on rad wielce, podpity niezgorzej, rozparł się przystole i prawił:- Na ostatek opowiem jeszcze jedną historię, krótką, bo mi pilno tańcować,a idzieuchy krzywe, że do nich nie przychodzę! Wiecie, zmówiny dzisiajKłębianki zeSochą Wickiem.Gdybym chciał, moje by były z Małgośką, moje!Bo ano było tak:"We czwartek zwalili się do starego Kłęba z wódką! Przyszli w jeden czas odSochy i przyszli od Pryczka; jedni przepijają harakiem, drudzy zaś słodką,odjednych Kłąb pije i od drugich nie wylewa.Jeden jest dobry, a i drugi niegorszy!Swaty aż się pocą, tak prawią i zalecają swoich kawalerów:Ten ma morgi galante przez skowronków nawożone, a drugi też takie, naktórychino pieskowie wesela swoje odprawują.Jeden ma chałupę, do której świnie pod przyciesiami włażą, a i drugi niegorszą.Obaj sielne bogacze, że szukać daleko!Socha ma cały kołnierz od kożucha, bo resztę pieski rozniesły, Pryczek zaśmaobertelek od świątecznych portek i guzik świecący kiej ze złota!Jeden chłopak śmigły kiej ta kopica, a i drugiemu brzucho wzdeno odziemniaków!Galante parobki !Sosze ślina z gęby cieknie, a Pryczek ma ślepie kaprawe!Równe we wszystkim, a takie robotne i zapamiętałe, że choćby pół ćwiartkiziemniaków na raz zjedzą i za drugą patrzą !Oba dobre na zięciów, oba krowy mogą popaść, izbę przymieść, gnojuurzucić; oba krzywdy dziewce nie zrobią nijakiej, bo z boćkami kompanii nie trzymają.Sielneparobki, rozmowne, mądrale, przemyślne, z jadłem zawsze do gęby trafiają,a niegdzie indziej.Co tu począć, kiej oba się zarówno widzą staremu, to się kręci, w nosiedłubie,a Małgośki pyta: którego chcesz?.- Oba pokraki, tatulu, pozwólcie, to już se Jambroża wybierę !.Stary głową kręcił, deliberował długo, wiadomo, że mądrala na całą chałupę,a tuchłopaki przynaglają, swaty swoje wciąż prawią, to się napił od jednychharaku,napił się od drugich słodkiej i powiada:- Wagę przynieśta!Przynieśli oną wagę, ustawili, a on prawi:- Zważta się, chłopaki, któren będzie cięższy, tego na zięcia wybierę.Zafrasowały się swaty, posłali po gorzałkę i medytują: któren? bo obaj bylikieby te pluskwy zeschnięte! Skoczyły po rozum do głowy Pryczkowe swaty,nasułymu za pazuchę kamieni, to w kieszenie napchały.Ale i Sochowie też niebyłygłupie, nie było co, to gęsiora wsadzili mu pod kapotę i na wagę go stawią.liczą, aż tu cosik powiada: S.s.s.Socha niby, i gęsior bęc na ziemię!Roześmieli się wszyscy, a Kłąb powiada:- Zmyślna jucha jest, choć wagi nie trzyma, ty będziesz moim zięciem!"Juści, że w tym, prócz tego ważenia, innej prawdy nie było, jeno żeopowiadałtak śmiesznie, aż się popłakiwali z uciechy i takim śmiechem buchali, że nacałąkarczmę szło.%7łe wnet Kłębowi goście wywalili się z alkierza i całą hurmą szli w taniec, towrzask się podniósł, tupot, krzyki, że już żadnego głosu z osobna nierozeznał [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl