[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Słyszę - powiedział statek.- Niech tak będzie.Umykające kolory utworzyły regularne kształty.Budynek: stary, żółtawy domek z drewna, w którym mieszkał w Wyoming jako dziewiętnastolatek.- Zaraz, zaraz - rzucił w panice.- Fundamenty były kiepskie; wzniesiono go na błotnistym podłożu.I dach przeciekał.- Zobaczył jednak kuchnię i stół, który zbudował własnymi rękami.Ogarnęło go uczucie zadowolenia.- Niebawem zapomni pan - powiedział statek - że przywołuję jego zapomniane wspomnienia.- Od stu lat nie myślałem o tym domu - rzekł z namysłem.Jego spojrzenie padło na stary elektryczny imbryk do kawy i stojące obok pudełko z papierowymi filtrami.To dom, gdzie mieszkałem razem z Martine, pomyślał.- Martine!- Rozmawiam przez telefon - odkrzyknęła z salonu Martine.- Będę interweniował tylko w razie awarii - powiedział statek.- Bez obaw, czuwam nad panem.- Przykręć tylny prawy palnik w piecu - zawołała Martine.Słyszał ją, lecz wciąż pozostawała niewidoczna.Opuścił kuchnię i przez jadalnię przeszedł do salonu.Martine stała przy VF, pogrążona w energicznej dyskusji z bratem.Miała na sobie szorty i była boso.Przez okno salonu zobaczył ulicę; samochód dostawczy bezskutecznie usiłował zaparkować.Ciepło dziś, pomyślał.Powinienem włączyć klimatyzację.Podczas gdy Martine kontynuowała swoją rozmowę, on usiadł na starej sofie i zapatrzył się na ulubiony przedmiot, oprawiony plakat wiszący na ścianie nad głową Martine: „Gruby Freddy Mówi” Gilberta Sheltona, rysunek, na którym Freddy Dziwak siedzi z kotem na kolanach i próbuje powiedzieć: „Speed zabija”, ale jest tak pochłonięty speedem - trzyma w rękach wszystkie możliwe rodzaje pastylek, tabletek i kapsułek amfetaminy - że nie może wydusić słowa, a kot zgrzyta zębami i krzywi się ze złości i obrzydzenia.Na plakacie widniał autograf samego Gilberta Sheltona; dostali go w prezencie ślubnym od Raya Torrance'a, najlepszego przyjaciela Kemmingsa.Jest wart tysiące.Został podpisany w latach osiemdziesiątych.Na długo przed tym, nim Victor Kemmings i Martine przyszli na świat.Jeśli kiedyś zabraknie nam pieniędzy, pomyślał Kemmings, możemy sprzedać plakat.Nie był to jakiś tam plakat, ale jedyny w swoim rodzaju.Martine przepadała za nim.Niesamowici Futrzani Bracia Dziwacy - ze złotego wieku społeczeństwa, po którym nie pozostał już żaden ślad.Nic dziwnego, że tak bardzo kochał Martine; ona hojnie odwzajemniała jego miłość i miłość świata.Było to niesłabnące uczucie, które zamiast gasnąć, rozkwitało.Oprawienie plakatu to jej pomysł; Victor był na tyle niemądry, że chciał przypiąć go do ściany pinezkami.- Cześć - powiedziała Martine.- O czym myślisz?- O tym, że ożywiasz wszystko, co kochasz - odparł.- To chyba naturalne - uznała Martine.- Jesteś gotów do kolacji? Otwórz czerwone wino, cabernet.- Może być rocznik '07? - zapytał, wstając.Poczuł nagłą ochotę, aby przytulić żonę.- '07 albo '12.- Wyminąwszy go, udała się przez jadalnię do kuchni.Zszedł do piwnicy i zaczął szukać wśród ułożonych poziomo butelek.Powietrze przesiąkło wilgocią i zapachem pleśni; lubił tę piwniczną woń.Wówczas jego spojrzenie padło na częściowo przysypaną ziemią drewnianą podłogę i pomyślał: Muszę położyć tu betonowe płyty.Zapomniawszy o winie, podszedł do widniejącego w rogu najwyższego kopca ziemi.Pochylił się i postukał w deskę.postukał rydlem, po czym przyszła mu do głowy nagła myśl.Skąd mam ten rydel? Przecież chwilę temu go tu nie było.Deska pękła.Cały dom się wali, pomyślał.Na miłość boską.Lepiej powiem Martine.Wróciwszy na górę, zaczął opowiadać o tym, że fundamenty domu były niebezpiecznie spróchniałe, lecz Martine gdzieś znikła.Piec był pusty, żadnych garnków ani rondli.Zdumiony dotknął pieca i stwierdził, że jest zimny.Czyżby przed chwilą nie przygotowywała kolacji?- Martine! - zawołał głośno.Bez odpowiedzi.Nie licząc niego, dom był pusty.Pusty i zrujnowany, pomyślał.O Boże.Usiadł przy kuchennym stole, czując, jak krzesło ugina się pod jego ciężarem.Nie ugięło się mocno, a jednak wyraźnie to poczuł.Boję się, pomyślał.Dokąd ona poszła?Wrócił do salonu.Może pobiegła do sąsiadki pożyczyć jakieś przyprawy, masło albo coś w tym rodzaju, pocieszał się w duchu.Tak czy inaczej, wpadł w panikę.Spojrzał na plakat.Ramy znikły.Brzegi obrazka były podarte.Wiem, że go oprawiła, pomyślał.Przebiegł przez pokój, aby obejrzeć plakat z bliska.Wyblakł.podpis artysty stał się prawie niezauważalny; ledwo go widział.Upierała się, aby umieścić go pod supertrwałym szkłem.Ale przecież jest nieoprawiony i podarty! Najcenniejsza rzecz, którą mamy!Naraz uświadomił sobie, że płacze.Własne łzy wprawiły go w zdumienie [ Pobierz całość w formacie PDF ]