RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. To.się wydarzyło właśnie wtedy, gdy miałam wypadek. Czyli tu na plaży, w pobliżu przystani, czy tak?Nie odpowiedziałam. To dziwne  stwierdziła jakby z niedowierzaniem. Zegarek był wjeziorze, a pierścień tutaj, przy przystani.Dlaczego ten człowiek miałbyprzyjść tutaj, zgubić pierścień, a potem utopić się w jeziorze.Co ty o tymmyślisz, Angelet? Mnie się to wydaje bardzo tajemnicze. Pokaż mi miejsce, w którym znalazłaś pierścień. Już nie pamiętam.nie wiem dokładnie, gdzie to było.Ale chodzmyjuż stąd, Grace! Musimy wracać.Chwyciła mnie mocno za ramię i patrzyła mi prosto w oczy: Angelet!  powiedziała. Ty coś wiesz.prawda? O co ci chodzi? Co mam wiedzieć?  broniłam się. 390   Ty wiesz coś więcej o tym człowieku.Musisz pamiętać! Miałaśwypadek.Byłaś na plaży.Znalazłaś pierścień. To było tak dawno, że nic nie pamiętam. O nie, Angelet! Myślę, że dobrze pamiętasz, i to wcale nie było tak,jak mówiłaś.Powiedz prawdę!Poczułam się jak w potrzasku i nagle ogarnęła mnie przemożna chęćmówienia o tym, jak wtedy gdy się zwierzyłam Gervaise'owi. Masz rację, to nie było tak. przyznałam. Jezioro zawsze budzi w tobie jakieś przykre wspomnienia. Skąd wiesz? Obserwuję cię.Ilekroć ktoś wspomni jezioro, coś się z tobą dzieje.Coś cię z tym jeziorem łączy.Czy wiedziałaś, że go tam znajdą? Tak!  krzyknęłam. Wiedziałam.bo.Podeszła bliżej, w jej oczach pojawił się błysk zaciekawienia.Wciążściskała moje ramię. Opowiedz mi o tym! Pomoże ci, jak mi powiesz, Angelet!Zamknęłam oczy i ponownie zobaczyłam tę straszną scenę sprzed lat. Nie powinniśmy byli tego zrobić  zaczęłam. Należało wezwaćludzi i powiedzieć im, że on nie żyje. Nie żyje? Kto? Ten człowiek, ten morderca. Widziałaś go? Tak! Widziałam.Chciał zrobić ze mną to samo co z tamtądziewczynką, ale na szczęście Ben zjawił się w samą porę.Bili się.Morderca upadł i uderzył głową o wystający, ledwie widoczny kawałekmuru.Odsłonięto go dopiero podczas prowadzenia tu pracwykopaliskowych.Wtedy zdawało nam się, że jest to ostry kawałek skaływystający z trawy.Morderca uderzył o to głową i zabił się.Potem razem zBenem wrzuciliśmy ciało do jeziora.Wpatrzyła się we mnie, oczy jej chorobliwie błyszczały, a twarz stałasię blada, zmieniona nie do poznania. 391   A pierścień?  spytała. Leżał blisko jeziora.Podniosłam go bez zastanowienia.Potemwłożyłam go do szuflady i zapomniałam o nim.Nie przypuszczałam, żepierścień należał do niego.Kiedy powiedziałaś, że ci się podoba, dałam cigo. Więc to tak  powiedziała, powoli sącząc słowa. I przez cały tenczas, gdy policja go poszukiwała, wiedziałaś, że on spoczywa na dniejeziora.Nie odezwałam się. Teraz mam już jasny obraz tego, co się tu wydarzyło  oznajmiła.Kto jeszcze o tym wie? Czy komuś o tym mówiłaś? Tylko Gervaise'owi. Gervaise'owi. powtórzyła z namysłem. Czy uważasz, żeśmy z Benem zle postąpili, powiedz, Grace! Uważam, że nie powinniście byli ukryć zwłok. Teraz też tak myślę, ale wtedy ukrycie ciała wydawało nam sięnajlepszym wyjściem.Baliśmy się, że możemy mieć kłopoty.Baliśmy się,że mogą nas oskarżyć o to, żeśmy go zabili.Nie wiem, czy słyszałaś, cosię przydarzyło przed laty memu dziadkowi? Zabił człowieka w obroniepewnej młodej dziewczyny, którą tamten chciał skrzywdzić.Zostałoskarżony o nieumyślne zabójstwo i skazany na siedem lat zesłania doAustralii. Nie zapominaj, że to było bardzo dawno temu. Nie tak znowu dawno.Być może działaliśmy pod wpływem impulsu.Nie wiedzieliśmy, jak postąpić, żeby wyjść z tego obronną ręką.Mordercajuż nie żył, a zresztą i tak miał zostać powieszony.Powiedzieliśmy sobie,że skoro miał zawisnąć na szubienicy, to lepiej dla niego, że zginął tak, jakzginął. Ale przez te wszystkie lata ciążyło ci to na sumieniu? Tak, i było jedną z tych rzeczy, o których się nie da zapomnieć.Cieszę się, że ci o tym opowiedziałam. Ja też się cieszę. 392  W drodze powrotnej do domu prawie ze sobą nie rozmawiałyśmy.Obierozmyślałyśmy o człowieku, który całe lata przeleżał na dnie JezioraZwiętego Branoka.Grace powróciła do Londynu.Bardzo mi jej brakowało.Zaczynała mnieniepokoić moja sytuacja.Czułam się tak, jakbym leżała w wielkimpuchowym łożu, a dokoła wszyscy mi nadskakiwali.Myślę, że chwilamimoi rodzice zapominali, że nie jestem już dzieckiem.Każdy się starałtrzymać mnie z daleka od wszystkiego, co mogłoby mi się przydarzyć,byłem broń Boże nie doznała jakiejś krzywdy.Zdawali się nie pamiętać, żebyłam mężatką, że odbyłam daleką podróż do Australii i żyłam tam wsposób niekonwencjonalny.Nie rozumieli, że trudno mi się teraz zmienić iprowadzić szacowny tryb życia angielskiej ziemianki mieszkającej wperyferyjnym zakątku kraju, nawet jeśli tu był mój dom, gdzie spędziłamdzieciństwo.Mama wiedziała, co czuję.Jestem pewna, że odbywała z ojcem długienarady na mój temat.Wydali kilka proszonych kolacji z udziałem młodychmężczyzn.Dobrze choć, że ci panowie nie byli zbyt młodzi i że większośćz nich znałam od dziecka.Domyślałam się, do czego zmierzają moirodzice.Uważali, iż powinnam ponownie wyjść za mąż, i próbowaliznalezć odpowiedniego kandydata.Mówiłam, że nie chcę żadnego męża, a jeśli kiedyś zechcę, sama gosobie znajdę.Wiedzieli, że przejrzałam ich małe machinacje, a ja, mimo żenie wątpiłam, iż pragną tylko mego szczęścia, czułam się skrępowana iubezwłasnowolniona okazywaniem mi zbyt troskliwej opieki.Chciałabymmóc opowiedzieć rodzicom o Benie i moich uczuciach do niego, ale żadnez nich nie nadawało się na adresata takich zwierzeń.Któregoś dnia wpadła do nas na herbatkę pani Pencarron.Lubiła nasodwiedzać i dość często to robiła.Niezależnie od tych krótkich wizyt,byliśmy zapraszani na przyjęcia do ich rezydencji, a oni bywali u nas wCador.Zdawałam sobie sprawę, że Morwenna i jej rodzice zostali przez mojąmamę wciągnięci do spisku, mającego na celu znalezienie mi męża.Trochęmnie to bawiło, ale jednocześnie trochę denerwowało.Tym razem jednak pani Pencarron przyszła do nas w innej sprawie.Siedziała w salonie i powoli, mieszając herbatę, powiedziała: 393   Ostatnio Josiah i ja rozmawialiśmy o Justinie. Ach, tak?  zdziwiła się mama.Zaczęłam się czujnie przysłuchiwać [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl