[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Prowadził ich szczupły, sprężysty pułkownik Riggs.Dwaj żołnierze, biegnący na czele, nieśli lekki karabin maszynowy, trzeci dwa pudła pełne taśm z nabojami.Szybko ustawili karabin na trójnogu dziesięć stóp przed Keransem, a potem wycelowali perforowaną, chłodzoną powietrzem lufę w cofającą się teraz bezładnie tłuszczę.Pozostali żołnierze ruszyli naprzód szerokim wachlarzem, popychając bagnetami ociągających się maruderów z załogi Strangmana.Większość marynarzy w ogólnym zamieszaniu cofała się na drugą stronę placu, ale kilku z nich, wciąż z nożami w dłoniach, próbowało przedrzeć się przez kordon żołnierzy.Nad ich głowami huknęła natychmiast salwa karabinowa.Dopiero wtedy odrzucili broń i w milczeniu dołączyli do swoich towarzyszy.- W porządku, Strangman.Świetnie.- Riggs szturchnął Admirała pałką w pierś, wpychając go z powrotem do szeregu.Zupełnie zbity z tropu, Strangman spoglądał z otwartymi ustami na uwijających się wokół żołnierzy.Nadal nie mógł zrozumieć, co się stało.Co jakiś czas popatrywał bezsilnie w kierunku statku zaopatrzeniowego, jak gdyby oczekiwał, że któryś z jego ludzi wytoczy na pokład potężne działo oblężnicze i odwróci sytuację.Ale po chwili na mostku pojawiło się dwóch żołnierzy w hełmach.Dźwigali przenośny reflektor, którego światło skierowali od razu w dół, na plac.Kerans poczuł, że ktoś delikatnie ujmuje go pod ramię.Obejrzał się i ujrzał przed sobą zatroskaną, ptasią twarz sierżanta Macready'ego, trzymającego w dłoniach pistolet maszynowy.Z początku miał problemy z rozpoznaniem sierżanta i musiał dobrze wysilić pamięć, żeby przypomnieć sobie jego orle rysy, jak gdyby była to twarz, której obraz przywoływał we wspomnieniach po co najmniej kilkudziesięciu latach.- Dobrze się pan czuje, panie doktorze? - zapytał łagodnie Macready.- Przepraszam, że tak pana przedtem szarpnąłem.Wygląda na to, że nieźle się tu bawiliście.Rozdział XIIIZa wcześnie, za późnoDo godziny ósmej rano następnego dnia Riggs całkowicie opanował sytuację i mógł nieoficjalnie porozmawiać z Keransem.Kwaterę główną pułkownik założył na stacji badawczej, skąd roztaczał się szeroki widok na ulice, a szczególnie na osiadły na placu statek zaopatrzeniowy.Strangman i jego rozbrojona załoga siedzieli w cieniu pod kadłubem statku, strzeżeni przez Macready'ego i dwóch żołnierzy, obsługujących karabin maszynowy.Kerans i Beatrice spędzili noc w szpitalu okrętowym na pokładzie nowego kutra patrolowego Riggsa, czyli dobrze uzbrojonego ścigacza o wyporności trzydziestu ton, zacumowanego w centralnej lagunie obok hydroplanu.Żołnierze przypłynęli wkrótce po północy, a pierwszy patrol rozpoznawczy dotarł do stacji badawczej, osiadłej na obwodzie osuszonej laguny, mniej więcej w tej samej chwili, kiedy Kerans wtargnął do kabiny Strangmana na statku zaopatrzeniowym.Usłyszawszy strzały, żołnierze natychmiast skierowali się na plac.- Domyślałem się, że to Strangman - wyjaśnił Riggs.- Jeden z naszych patroli powietrznych doniósł mniej więcej miesiąc temu, że spostrzegł w tej okolicy hydroplan, wywnioskowałem więc, że możecie mieć kłopoty, jeśli jeszcze przebywacie w lagunie.Wróciłem tu zatem pod uczciwym pretekstem odzyskania stacji badawczej.- Pułkownik przysiadł na brzegu biurka, obserwując krążący nad pustymi ulicami helikopter.- Teraz powinni przez jakiś czas siedzieć cicho.- Daley jest nareszcie w swoim żywiole - skomentował Kerans.- Miał sporo praktyki.- Riggs zwrócił nagle swoje bystre spojrzenie na Keransa i zapytał niedbale: - Ale, ale, czy jest tu także Hardman?- Hardman? - Kerans powoli potrząsnął głową.- Nie, nie widziałem go od dnia, kiedy zniknął.Na pewno jest już teraz daleko stąd, pułkowniku.- Chyba masz rację.Myślałem jednak, że może jest gdzieś w pobliżu.- Riggs posłał Keransowi sympatyczny uśmiech, najwyraźniej wybaczywszy mu już uszkodzenie stacji badawczej, a może nie chcąc po prostu poruszać tego bolesnego tematu zbyt szybko z uwagi na niedawne przejścia doktora.Riggs wskazał gestem ulice połyskujące w słońcu.Zeschły muł na dachach i ścianach domów wyglądał jak zasuszone łajno.- Ponury widok.Cholernie żal mi Bodkina.Powinien był wrócić z nami na północ.Kerans skinął głową, przyglądając się bliznom po uderzeniach maczet, lśniącym w boazerii wokół drzwi i stanowiącym zaledwie część szkód bezinteresownie wyrządzonych na stacji po zabójstwie Bodkina.Żołnierze uprzątnęli już w większości szczątki mebli, a ciało zamordowanego biologa, leżące dotąd w laboratorium pośród pokrwawionych wykresów, przewieziono helikopterem na kuter patrolowy.Ku swemu zdumieniu Kerans zdał sobie sprawę, że gruboskórnie zapomniał już o Bodkinie i nie odczuwa po jego stracie nic oprócz czysto symbolicznego smutku.Natomiast Hardman, którego przywołał Riggs, przypomniał Keransowi o czymś o wiele bardziej pilnym i istotnym, albowiem w jego głowie wciąż pulsowało magnetycznie ogromne słońce, a przed oczami doktora znów zaczęły przesuwać się wizje nieskończonych łach piasku i krwistoczerwonych bagien południa.Podszedł do okna, wyciągnął drzazgę z rękawa świeżej kurtki mundurowej i spojrzał na ludzi siedzących w kucki pod kadłubem statku zaopatrzeniowego.Strangman i Admirał podeszli do stanowiska karabinu maszynowego, czyniąc jakby jakieś wymówki Macready'emu, który potrząsał tylko beznamiętnie głową.- Dlaczego nie zaaresztujesz Strangmana? - zapytał Kerans.Riggs zaśmiał się krótko.- Bo nie mam żadnych podstaw, żeby go zatrzymać.Strangman dobrze wie, że z legalistycznego punktu widzenia miał pełne prawo do obrony własnej i mógł zabić Bodkina, jeśli okazałoby się to konieczne [ Pobierz całość w formacie PDF ]