[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdzie, na litość boską, mogły leżeć duże, pękate okładki? Nie pod innymi papierami, bo wszelkie papiery by z nich zjeżdżały, nie na wierzchu, bo ich nie widać, nie wyniosłam ich nigdzie, bo z natury rzeczy potrzebne były obok telefonu, co, u diabła, mogłam z tym zrobić.?Znalazłam je wreszcie po godzinie, jako ostatni wymacany przedmiot, na sznurkowej półeczce, za wielką kopertą z zawartością medyczną.Wyciągnęłam.Tak, to było to, upragnione okładki, tyle że okazały się jeszcze bardziej pękate niż je pamiętałam.Zajrzałam do nich z wielką ulgą.Pierwsze, co w nich ujrzałam, to wielki, obszargany, pomarańczowy notes.Nie mój, ale przypomniałam go sobie natychmiast.Zaginiony notes wymarzeńca! Ostatnia kropla naszych kontrowersji, ostatnia przyczyna rozstania, ostatni zarzut, jakim mnie przytłoczył! Szukał go jak szaleniec, a prosił Pana Boga, żeby przypadkiem nie znaleźć, nie ja go tam wetknęłam, to pewne, w życiu go nawet w ręku nie trzymałam, sam schował, może w pośpiechu, żeby ukryć przede mną, a może w zwyczajnym roztargnieniu, po czym kompletnie o tym zapomniał.Zapłonęłam dziką satysfakcją, żadna lojalność już mnie nie obowiązuje, sprawdzę jego zapiski, może się wreszcie dowiem, co wykrył przed laty i może okaże się to przydatne.Przydatne.!Ze szczerą zgrozą, wstrząśnięta i ogłuszona, z zamętem w umyśle i w wypiekach rozszyfrowywałam hieroglificzne skróty.Melanż w nich panował nieziemski nie tylko dlatego, że autor zapisywał różne rzeczy gdziekolwiek, wykorzystując pierwsze lepsze miejsce, ale też i z tej przyczyny, że cały notes był w proszku, kartki z niego wylatywały i wkładane były jak popadło, bez żadnej kolejności.A dziwiłam się kiedyś, że wszystkiego w nim długo szuka.!Własnym oczom nie wierząc, znalazłam tam datę utopienia Floriana i zwierzenia jego żony, znalazłam datę odnalezienia zwłok, spis jakichś nazwisk, niewątpliwie dotyczących sprawy, bo wśród nich znajdował się Terliczak, nazwisko komendanta krynickiej milicji, które znałam przypadkiem, wszystkie kolejne adresy Orzesznika oraz mnóstwo rozmaitych, dosłownie cytowanych zeznań, podnoszących włosy na głowie.Znalazłam Frania i Baltazara.Znalazłam Idusię.Znalazłam również siebie.Gdybym jeszcze miała jakieś wyrzuty sumienia z racji wdzierania się ordynarnie w jego tajemnice, przeszłyby mi jak ręką odjął.Rozpoznałam się po numerze telefonu.Od samego początku, od pierwszego dnia znajomości, ten człowiek badał moją prawdomówność i praworządność, sprawdził moją przeszłość, obwąchał moich przyjaciół i rodzinę, zweryfikował mnie co najmniej tak, jakby podejrzewał, że podszywam się tylko pod siebie„ a naprawdę jestem kompletnie kim innym.Matą Hari zapewne.Szlag mnie nie trafił z oburzenia wyłącznie dzięki twórczej myśli, która wystrzeliła z tego całego śmietnika.Mianowicie, śledząc mnie, zajął się aferą we właściwej chwili i teraz mam szansę odnieść z tego olbrzymią korzyść!Opanowując wściekłą furię, przystąpiłam do badań szczegółowych.Słodki piesek, jak wynikało z notesu, był w knajpie z Franiem.Lokal to musiał być podrzędny, bo obsługiwały kelnerki, a nie kelnerzy, co stanowiło kwestię nader istotną.Mianowicie kelnerce słodki piesek bardzo się spodobał i dlatego zwracała na niego uwagę, nie bez przerwy, bo ruch panował duży, ale częściej niż wynikało z potrzeb służbowych.Siedział z jakimś drugim, ten drugi przyszedł później, słodki piesek już złożył zamówienie, zaczął nawet jeść.Przystawki.Ten drugi, kelnerka opisała go dokładnie, Franio jak byk, zażądał tylko śledzika, siedział krócej, teczkę miał przy sobie, razem poszli do toalety, wrócili, kelnerka przez ten czas spoglądała na ich stolik, bo zostawili papierosy i zapalniczki, takie drogie i eleganckie, więc żeby kto nie podwędził [ Pobierz całość w formacie PDF ]