[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Voldemort go usłyszy, dowie się, że tam jest.- Harry! Harry!Harry otworzył oczy.Leżał na podłodze pokoju profesor Trelawney z dłońmi przyciśniętymi do twarzy.Blizna bolała go tak bardzo, że do oczu napłynęłu mu łzy.Ból był prawdziwy.Cała klasa zebrała się dookoła niego, Ron ukląkł tuż przy nim z przerażeniem widocznym na twarzy.- w porządku? - zapytał- Oczywiście, że nie! - zawołała profesor Trelawney, wyraźnie podekscytowana.Jej ogromne oczy wpatrywały się dokładnie w Harrego - Co się stało, Potter? Widzenie? Objawienie? Co zobaczyłeś?- Nic - skłamał Harry.Czuł, że się trzęsie.Nie mógł powstrzymać się od zerkania na boki, na otaczające go cienie; głos Voldemorta brzmiał tak blisko.- Przyciskałeś ręce do swojej blizny! - powiedziała profesor Trelawney - Zwijałeś się na podłodze, przyciskając ręce do blizny! No dalej, Potter, mam doświadczenie w takich sprawach!Harry spojrzał na nią.- Myślę, że muszę iść do skrzydła szpitalnego - wydusił - Ból głowy.- Mój kochany, z pewnością doznałeś stymulacji poprzez niezwykłe wibracje mojego pokoju! - zawołała profesor Trelawney - Jeżeli teraz wyjdziesz, możesz stracić okazję na spojrzenie w przyszłość dalej niż kiedykolwiek.- Nie chcę widzieć niczego oprócz wyleczenia bólu głowy - odparł HarryWstał.Klasa cofnęła się.Wszyscy starali się zachować kamienną twarz.- Do zobaczenia - mruknął Harry do Rona, podniósł swoją torbę i skierował się do klapy w podłodze, ignorując profesor Trelawney, której twarz przybrała wyraz głębokiej frustracji, jakby właśnie odmówiono jej pysznej zabawy.Kiedy jednak Harry dotarł do stóp drabiny, nie udał się do skrzydła szpitalnego.Nie miał pojęcia, po co miałby tam iść.Syriusz powiedział mu, co powinien zrobić, jeśli jego blizna znowu zaboli, i teraz zamierzał posłuchać jego rady: pójść prosto do gabinetu Dumbledore'a.Maszerował korytarzem, myśląc o tym, co zobaczył w swoim śnie.był on tak wyraźny, jak ten, który obudził go na Privet Drive.przeleciał myślami po szczegółach, próbując upewnić się, że wszystko pamięta.słyszał, jak Voldemort oskarża Glizdogona o popełnienie błędu.ale sowa przyniosła dobre wieści, błąd został naprawiony, ktoś nie żył.więc Glizdogon nie zostanie rzucony na pożarcie wężowi.on, Harry, będzie następnym posiłkiem.Harry nawet nie zauważył, jak przeszedł obok chimery strzegącej wejścia do gabinetu Dumbledore'a.Zamrugał, rozejrzał się, zorientował się, gdzie jest i cofnął się o kilka kroków, stając dokładnie przed chimerą.Wtedy przypomniał sobie, że nie zna hasła.- Cytrynowy sorbet? - powiedział niepewnieChimera nie ruszyła się.- Okej - zaczął Harry, wpatrując się w nią - Spróbujmy.Ee.Lukrowana różdżka.Najlepsza Balonowa Guma Drooblesa.Fasolki Wszystkich Smaków Bertiego Botta.och, nie on ich przecież nie lubi.Po prostu otwórz się, dobra? - zakończył ze złością - Naprawdę muszę go zobaczyć, to pilne!Chimera pozostała nieruchoma.Harry kopnął ją, ale nie osiągnął nic poza okropnym bólem w dużym palcu u nogi.- Czekoladowa żaba! - krzyknął z wściekłością, stojąc na jednej nodze - Cukrowe pióro! Gumowy karaluch (?)!Chimera nagle ożyła i odsunęła się na bok.Harry zamrugał.- Gumowy karaluch? - powtórzył, osłupiony - Ja tylko żartowałem.Przecisnął się przez otwór w ścianie i wszedł na pierwszy stopień spiralnych schodów, które powoli zaczęły poruszać się do góry, podczas gdy drzwi na dole cicho się zamknęły.Schody zawiozły go przed dębowe drzwi z masywną kołatką.Z wnętrza dochodziły głosy.Harry zszedł z ruchomych schodów i z wahaniem nadstawił ucha.- Dumbledore, obawiam się, że nie widzę związku, zupełnie nie widzę! - to był głos Ministra Magii, Korneliusza Knota - Ludo mówi, że Berta najprawdopodobniej po prostu się zgubiła.Zgadzam się, że do tej pory powinniśmy byli już ją znaleźć, ale nic nie wskazuje na jakieś przestępstwo, Dumbledore, nic a nic.Ani że jej zniknięcie ma związek ze zniknięciem Bartiego Croucha!- a co sądzisz, że stało się z Bartym Crouchem, panie Ministrze? - ryknął głos Moody'ego- Widzę dwie możliwości, Alastorze - odparł Knot - Albo Crouch wreszcie się załamał.bardzo prawdopodobne, jestem pewny, że wszyscy się zgodzicie, znając jego osobistą historię.i oszalał, powędrował gdzieś.- w takim razie musiał wędrować bardzo szybko - wtrącił spokojnie Dumbledore- Albo.no, - w głosie Knota zabrzmiało niezdecydowanie - Cóż, powstrzymam się od osądu, dopóki nie zobaczę miejsca, gdzie go znaleziono, ale mówicie, że było to tuż za karetą Beauxbatons? Dumbledore, czy wiesz czym jest ta kobieta?- Uważam ją za bardzo odpowiedzialną dyrektorkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]