RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po-tem, przeszedłszy pomyślnie zwykły test wstępny, zostałam przyjęta jakospecjalny przypadek.Rodzice byli ze mnie bezbrze\nie dumni.Wieledzieci ich znajomych nie przeszło testu wstępnego w tej szkole.Wszyscy chcieli umieścić tutaj dzieci, poniewa\ była to najlepszaszkoła w Chengdu:  kluczowa szkoła prowincji.Trudno było się dostaćdo  kluczowych szkół i uniwersytetów.Przyjmowano do nich tylko napodstawie umiejętności i dzieci z rodzin wysokich urzędników nie miały\adnych przywilejów.Ka\dej nowej nauczycielce i nauczycielowi przedstawiano mnie zaw-sze jako  córkę dyrektora Changa i dyrektorki Xia.261 Mama często przyje\d\ała na rowerze do szkoły z wizytacją  to na-le\ało do jej obowiązków.Pewnego dnia nagle zrobiło się zimno i przy-wiozła mi do szkoły ciepłe, zielone sztruksowe wdzianko z wyhaftowa-nymi z przodu kwiatkami.Kierowniczka osobiście przyszła do klasy,\eby mi je wręczyć.Paliłam się ze wstydu, a cała klasa gapiła się namnie.Jak większość dzieci, chciałam po prostu nale\eć do grupy i byćakceptowana przez rówieśników.Co tydzień odbywały się sprawdziany, a ich wyniki wypisywano natablicy.Zawsze byłam u góry listy, i ci, którzy byli ni\ej, mieli mi to zazłe.Czasami wylewali swój \al i złość, przezywając mnie:  tysiąckrotniezłote małe cacuszko (qianjin xiaojie), kładąc \abę na mój pulpit alboprzywiązując mi końce warkoczy do ławki.Mówili tak\e, \e jestem po-zbawiona  kolektywnego ducha i \e patrzę na innych z góry.Ale jawiedziałam, \e po prostu potrzebuję niezale\ności.Rozkład zajęć był taki sam jak w szkołach zachodnich  poza okre-sem, kiedy wytapialiśmy stal.Nie było propagandy politycznej, za tomieliśmy bardzo du\o zajęć sportowych: bieganie, skok wzwy\, skok wdal i oprócz tego przymusowo gimnastykę i pływanie.I jeszcze jakiśwybrany sport po zajęciach w szkole  ja zostałam wytypowana do teni-sa.Z początku ojcu nie podobała się myśl, \e miałabym zostać sport-smenką, co było celem szkolenia, ale trenerka tenisa, prześliczna młodakobieta, przyszła się z nim zobaczyć, ubrana w gimnastyczne szorty.Wśród innych dziedzin, którymi ojciec się słu\bowo zajmował, sporttak\e wchodził w jego kompetencje.Trenerka obdarzyła go czarującymuśmiechem i powiedziała, \e tenis, najbardziej elegancki ze sportów, niejest zbyt popularny w Chinach, więc dobrze będzie, jeśli jego córka  daprzykład  jak to ujęła  narodowi.Ojciec musiał się zgodzić.Uwielbiałam moich nauczycieli.Byli wspaniali i potrafili wykładaćswoje przedmioty tak, \e stawały się fascynujące.Pamiętam nauczycielanauk przyrodniczych i ścisłych, pana Dali, który wyjaśnił nam, na czympolega umieszczenie satelity na orbicie (Rosjanie wystrzelili właśniewtedy swój pierwszy sputnik) i omówił mo\liwość odwiedzenia innychplanet.Na jego lekcjach nawet najbardziej rozrabiający chłopcy siedzielijak przyrośnięci do ławek.Podsłuchałam, jak uczniowie mówili, \e toprawicowiec, ale nikt z nas nie wiedział, co to znaczy, i nie robiło to nam\adnej ró\nicy.262 Du\o pózniej mama powiedziała mi, \e pan Dali był autorem fanta-stycznonaukowych ksią\ek dla dzieci, a napiętnowano go jako prawi-cowca w 1957 roku, bo napisał artykuł o myszach, które kradną jedzeniei porastają w sadło, co zostało uznane za aluzyjny atak na urzędnikówpartyjnych.Zakazano mu pisania i właśnie miał zostać zesłany na wieś,kiedy mama zdołała jakoś uzyskać zgodę na przeniesienie go do tej szko-ły.Niewielu urzędników partyjnych było dość odwa\nych, \eby reko-mendować prawicowca.Mamie jednak starczyło odwagi i to był prawdziwy powód, dla które-go odpowiadała za tę szkołę.Zgodnie z poło\eniem, szkoła powinnaprzypadać Zachodniemu Okręgowi w Chengdu.Władze przyznały jąokręgowi mamy, poniewa\ chciały mieć najlepszych nauczycieli, nawetze  złym pochodzeniem , a szef Wydziału Spraw Publicznych Zachod-niego Okręgu nie ośmieliłby się zatrudnić takich ludzi.Opiekę naukowąnad szkołą sprawowała kobieta, której mą\ był oficerem Kuomintangu isiedział w obozie pracy.Normalnie ktoś taki nie mógłby zajmować po-dobnego stanowiska, jednak mama nie zgadzała się na przeniesienie tychnauczycieli i nawet przyznała im honorowe stopnie.Jej przeło\eni toaprobowali, ale chcieli, \eby sama odpowiadała za tak niekonwencjonal-ne poczynania.Podjęła to ryzyko.Z domniemaną protekcją, jaką dawałajej pozycja ojca, czuła się pewniej ni\ jej koledzy.W 1962 roku poproszono ojca, \eby przeniósł swoje dzieci do nowejszkoły, tu\ obok kompleksu, w którym mieszkaliśmy.Nazywała się  Pla-tan od platanów, między którymi biegła prowadząca do niej aleją.Szko-ła została zało\ona przez Zachodni Okręg z wyrazną intencją zrobienia zniej szkoły  kluczowej , poniewa\ nie było tam takiej szkoły.Z innychszkół tego okręgu przeniesiono tu dobrych nauczycieli i wkrótce szkołazyskała reputację  arystokratycznej  dla dzieci wa\nych osób z zarzą-du prowincji.Zanim powstał  Platan , była tu szkoła z internatem dla dzieci ofice-rów z całego Chengdu i rzadko się zdarzało, \eby jakiś cywilny wy\szyurzędnik posłał tam swoje dzieci.Poziom nauczania był niski, za to miałaopinię snobistycznej, bo młodzie\ rywalizowała ze sobą, licytując sięstanowiskami rodziców.Słyszało się tam często:  Mój ojciec jest dowódcą263 dywizji, a twój dowodzi tylko brygadą!.W weekendy stały przed szkołąsznury samochodów z niańkami, ochroniarzami i szoferami, którzy zabie-rali uczniów do domów.Wielu ludzi uwa\ało, \e taka atmosfera jestszkodliwa dla młodych.Moi rodzice równie\ zawsze mieli do niej awer-sję. Platan nie został zaplanowany jako szkoła ekskluzywna i po spo-tkaniu z kierowniczką i kilkoma nauczycielami moi rodzice uznali, \eodpowiada wysokim standardom moralnym i dyscyplinarnym.W klasiebyło tylko dwudziestu pięciu uczniów.Nawet w mojej poprzedniej szkolebyło nas w klasie pięćdziesięcioro.Niemniej, zakładając  Platan , myśla-no przecie\ przede wszystkim o wysokich urzędnikach, którzy mieszkalitu\ obok.Mój świe\o nawrócony na łagodniejsze wyznanie ojciec prze-oczył ten fakt.Większość moich kolegów klasowych była dziećmi urzędników za-rządu prowincji.Niektórzy mieszkali w naszym kompleksie.Poza szkołąten kompleks stanowił cały mój świat.Były tu pełne kwiatów i rzadkichroślin ogrody, w których rosły palmy, oleandry, magnolie, sizal, kamelie,ró\e, hibiskusy, a nawet para rzadkich chińskich osik  które, zwróconedo siebie, splatały się gałęziami jak kochankowie.Były bardzo wra\liwe.Jeśli podrapało się korę jednego z drzew, oba zaczynały się trząść, a ichliście dr\ały.W lecie, podczas przerwy na drugie śniadanie, siadałamprzy kamiennym stole w kształcie bębna, pod altaną porosłą wistarią,opierałam łokcie o kamienny blat i czytałam ksią\ki albo grałam w sza-chy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl