[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Za nią pogonił krzyk nieco cichszy, a za to bardziej jadowity.- Na cholerę mi ta kawa?! Może od razu i pieniądze wrzucać do śmieci, bez pośrednictwa sklepu?! Niech ta idiotka to zabierze!!!Na widok wyrazu twarzy stojącej w wejściu do kuchni ciotki Justynka zawróciła, ponownie weszła do gabinetu, bez słowa wzięła filiżankę z kawą i znów wyszła, z mocnym postanowieniem, że trzeci raz nie wejdzie.Z wuja buchała jakaś złośliwa agresja, nie ulegało wątpliwości, że czekał tylko na zamknięcie drzwi, żeby cisnąć w nie wzgardzonym napojem.Nie wiadomo było, co jeszcze mógłby zrobić.Dopiero w kuchni spojrzała na piastowane pod pachą papiery.Była to sobotnio-niedzielna, zwiększona objętościowo, Gazeta Wyborcza, którą Karol czytywał zawsze w pracy i nigdy w domu.Z nieznanej nikomu przyczyny w domu nie chciał na nią nawet patrzeć.- Rzeczywiście, niepotrzebnie ciocia ją tam zostawiła.Malwina, z wypiekami na policzkach, wydarła jej prasę z rąk.- Zapomniałam! Wypłoszył mnie.A ja właśnie chciałam go prosić o pieniądze, musi mi przecież dać pieniędzy, już wszystkie wyszły.- To chyba nie teraz - zaopiniowała Justynka.- To nie jest najlepsza chwila.Zabrała swoje rzeczy i ruszyła na górę, pozostawiając komplikacje spożywcze ciotce i Helence.Ciekawiły ją trochę dwie sprawy, jedna, co by było, gdyby została w gabinecie, usiadła przy stoliku i wypiła tę kawę, rozpoczynając z wujem pogodną pogawędkę, i druga,skąd się wzięło nagłe zainteresowanie Malwiny Gazetą Wyborczą? Czytywała wyłącznie czasopisma ilustrowane, codziennej prasy nie brała do ręki, cóż nastąpiło takiego, że nieszczęsna, zelżona Gazeta Wyborcza omal nie przekształciła się w wybuch wulkanu? Powodów, dla których wuj w domu jej nie znosił, a w pracy nie mógł się bez niej obejść, dawno już przestała dociekać, być może studiował ją tak intensywnie, że jęła kojarzyć mu się z wykonywaniem zawodu i nie życzył sobie widzieć jej w chwilach odpoczynku.Co jednakże zainteresowało nagle Malwinę?I dlaczego, do diabła, czytała ją w gabinecie, jakby nie było w domu innych pomieszczeń.?Schroniwszy się w azylu swojego pokoju, najpierw buntowniczo dokonała czynu rewolucyjnego, mianowicie włączyła własne radio, tyle że bardzo cichutko.Lubiła słuchać wszelkich wiadomości, wśród nich bowiem przytrafiały się informacje wysoce pouczające dla niej z racji studiów.Ktoś kogoś okradał, napadał, kogoś łapano, ktoś zostawał niesłusznie ukarany albo uniewinniony, afery i przestępstwa mnożyły się niczym króliki na wiosnę, a każde z nich dawało coś do myślenia.Sytuacja prawna w ojczystym kraju ciekawiła Justynkę rzetelnie i wręcz hobbystycznie.Następnie przebrała się, zmieniając wilgotne i zachlapane spodnie na suchą odzież domową, dokonała przeglądu kosmetyków, przezornie zapisała, co powinna kupić, i rozejrzała się za książką.Potem zaś wyraźnie poczuła, że nie zdoła usiąść i spokojnie poczytać, ponieważ lęgnie jej się w środku nieprzyjemność, jakby delikatne nerwowe drżenie, ukierunkowane na sytuację niżej.Na parterze.Diabli wiedzą co się tam dzieje, jaką sztukę wywinie wuj i co zrobi ciotka, może pozabijają się wzajemnie i może powinna jakoś przeciwdziałać? Wcale nie chciała, ale przeciwko całkowitej separacji od konfliktów protestowało jej sumienie.Poza tym zaczynała jednak być głodna, a w zakamarkach pamięci utkwiła jej jakaś uwaga o węgorzu w galarecie.Na dole Karol Wolski z trzaskiem wyszedł ze swojego gabinetu, wszedł do jadalni i usiadł przy stole.- W tym domu już się kolacji nie podaje? - spytał kąśliwie i sycząco.Kolacja.! Jak oszalała Malwina rzuciła się ku patelni.Helenka w milczeniu i ze współczuciem, zabarwionym lekką naganą, podsunęła jej masło i wyjęła pokrojoną bułeczkę z foliowego opakowania.Po czym sięgnęła do lodówki po gotowy móżdżek.- Będzie żarcie czy nie?!!! - wysyczał Karol przeraźliwym szeptem.Na ten straszny syk właśnie weszła Justynka, której wystarczył jeden rzut oka w kierunku kuchni.- Będzie - powiedziała grzecznie, siadając również przy stole.- Ciocia robi grzanki z móżdżkiem.Czy ja mogę zjeść kawałek węgorza?- Możesz - odparł Karol, dla odmiany tonem bez wyrazu.- Możesz zjeść wszystko.Także stół.Także cały dom.Także trawnik.Ja tu się nie liczę.- Dziękuję bardzo - powiedziała Justynka, ugryzłszy się w język co do całej reszty.W tym momencie podłożyła się Malwina, wysyłając w posły Helenkę.W Karolu nowy dźwięk już bulgotał.- Pani Malwina pyta, czy pan będzie pił białe wino - zawiadomiła beznamiętnie Helenka.- Nienawidzę kretyńskich pytań!!! Czy moja żona zaniemiała?!!! Może zechce wysłać faks.?!!! Może wejdzie do internetu.?!!!Przerażająca supozycja otumaniła Malwinę tak, że z brzękiem wyleciały jej z ręki duży widelec, a za nim nóż.Grzanki już się rumieniły.- Do jasnej cholery, czy w tym domu nie można zjeść czegoś spokojnie?!!! - syczał nadal kochający małżonek.- Kto tu płaci, ja czy Duch Święty.?!!!Justynce pierwszy kęs węgorza w galarecie utkwił w gardle.Helenka bez słowa sięgnęła do kredensowej lodówki, wyjęła białe wino i podała razem z korkociągiem.Odruchowo wręczyła to Karolowi, , który nagle uciął syczące, upiorne szepty.- Ostatnio zostałem kelnerem? - spytał cierpko.Justynka, również nic nie mówiąc, wzięła butelkę i korkociąg.Umiała się nim posługiwać.Helenka postawiła na stole kieliszki.Karolowi ani ryki, ani zjadliwość nie przeszkadzały w spożywaniu z apetytem przystawek.Justynce mignęło w głowie, że wuj jadłby nawet w chwili mordowania człowieka albo podpalania przedszkola.Zręcznie wyciągnęła korek i nalała wina do dwóch kieliszków.- To się chłodzi samo z siebie? - spytał ponownie Karol z przeraźliwie jadowitą uprzejmością.Helenka znów wiedziała, co zrobić.Sięgnęła do kredensu po termos do butelek i oddaliła się.Po chwili wróciła z pierwszą partią grzaneczek.Pan domu nic nie powiedział, więc widocznie był z potrawy zadowolony.Malwina trzęsącymi się rękami kontynuowała proces smażenia.Umiała już gotować tak, że zdołałaby zapewne przyrządzić suflet w czasie trzęsienia ziemi, ale robota z grzankami musiała potrwać [ Pobierz całość w formacie PDF ]