[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wydział szóstywywiadu wojskowego, agencja zajmująca się operacjami tajnychsłużb poza granicami Wielkiej Brytanii.Szpiegostwem, mówiąckrótko.Powstała jeszcze przed Wielką Wojną, a jej personel,przeważnie pod przykrywką wojskową lub dyplomatyczną, infiltrujeza pośrednictwem wpływowych obywateli struktury władzy w krajuzainteresowania.SOE z kolei istnieje od niedawna.Działa w sposóbbardziej ryzykowny, ponieważ wykorzystuje nie tylko zawodowców,co zresztą pozwala na znacznie większą elastyczność.To służbadostosowana do wyzwań nowych czasów.Są otwarci na współpracę zkażdym, kto może im się przydać.To nowa służba, więc Hillgarthpotrzebuje agentów.Natychmiast.W tym celu przeprowadzadyskretny wywiad wśród zaufanych osób, które mogą skontaktowaćgo z ludzmi chętnymi do pomocy.Powiedzmy, że Juan Luis i jajesteśmy właśnie takimi pośrednikami.Hoare przyjechał stosunkowoniedawno, prawie nikogo nie zna.Hillgarth w czasie wojny domowejbył wicekonsulem na Majorce, ale w Madrycie również jest nowy iwciąż stąpa po niepewnym gruncie.Juan Luis dał się już poznać jakominister otwarcie sprzyjający Anglikom, a ja jestem obywatelkąbrytyjską, dlatego też nie proponowano nam, żebyśmy sięzaangażowali bezpośrednio.Z założenia jesteśmy podejrzani.Ale zwrócono się do nas z prośbą o znalezienie odpowiednichkontaktów.Zastanawiamy się nad kilkorgiem naszych przyjaciół.Między innymi pomyśleliśmy o tobie.Dlatego przyjechałam.Wolałam nie pytać, czego dokładnie ode mnie oczekuje.Wiedziałam, że i tak sama mi powie.Przerażona tym, co za chwilęmiałam usłyszeć, postanowiłam na wszelki wypadek napełnićkieliszki.Niestety, shaker był już pusty.Wstałam i zaczęłam szperaćw stercie skrzynek pod ścianą.Wyjęłam butelkę czegoś, co okazałosię whisky, odkorkowałam i pociągnęłam długi łyk.Podałam flaszkęRosalindzie, która poszła w moje ślady.Potem ona mówiła dalej, a jaznowu się napiłam.- Pomyśleliśmy, że mogłabyś otworzyć pracownię w Madrycie iszyć dla żon nazistowskich oficjeli.Poczułam, że ściska mnie w gardle.Zachłysnęłam się i wyplułamnieprzełkniętą whisky, która rozprysła się na wszystkie strony.Otarłam usta wierzchem dłoni.Kiedy już mogłam mówić,wykrztusiłam tylko trzy słowa:- Jesteście zdrowo szurnięci.Udała, że nie słyszy, i ciągnęła, niezrażona:- Ubierały się dawniej w Paryżu, ale od maja, odkąd wojskaniemieckie zajęły Francję, zamknięto większość salonów hautecouture.Wielcy krawcy nie chcą pracować w okupowanym mieście.Maison Vionet, Maison Chanel przy rue Cham - bon, sklepSchiaparelli na Place Vendome.nie ma już prawie nikogo.Sławne nazwiska, moje zdenerwowanie, koktajle i whisky,wszystko to razem sprawiło, że parsknęłam pijackim chichotem.- I chcesz, żebym ja ich zastąpiła? W Madrycie? - wychrypiałam,z trudem łapiąc oddech.Chyba nie widziała w tym nic śmiesznego, bo odparła zniezmąconą powagą:- Mogłabyś spróbować na miarę swoich możliwości i namniejszą skalę.To doskonały moment, bo wybór mają niewielki:Paryż jest out of the question, a Berlin za daleko.Albo się będąubierać w Madrycie, albo nie pokażą się w modnych kreacjach, asezon tuż.Dla nich to by była tragedia, bo istotą ich egzystencji jestżycie towarzyskie.Dowiadywałam się.madryckie salony wznawiajądziałalność, już przygotowują kolekcje na jesień.Chodziły nawetplotki, że Balenciaga chce znowu otworzyć swoje atelier, ale podobnozrezygnował.Tu mam nazwy tych, które na pewno ruszą -powiedziała, wyjmując z kieszeni żakietu złożoną na pół karteczkę.-Flora Villareal, Brigida w alei San Jeronimo trzydzieści siedem,Natalio na Lagasca osiemnaście, Madame Raguette na Barbara deBraganza dwa, Pedro Rodriguez na Alcala sześćdziesiąt dwa, Cottretna Fernando VI pod ósmym.Niektóre nazwy brzmiały znajomo, inne nie.Powinna się znalezćwśród nich dona Manuela, ale Rosalinda jej nie wymieniła,prawdopodobnie zakład już nie istniał.Kiedy skończyła odczytywaćlistę, podarła kartkę na drobne kawałeczki i wrzuciła do popielniczkipełnej niedopałków.- Mimo że nie szczędzą wysiłków, by przygotować nowekolekcje i wspaniałe projekty, wszystkich dręczy ten sam problem:ograniczone możliwości.Dlatego mają małe szanse na sukces.- Jaki problem?- Brak tkanin, absolutny brak tkanin.Ani Hiszpania, ani Francjanie produkują już na potrzeby wielkich krawców; fabryki nastawionesą na zaspokojenie podstawowych potrzeb ludności i zamówieńwojska.Z bawełny szyje się mundury, z lnianych nici bandaże.Modazeszła na drugi plan.Ale dla ciebie to żaden kłopot, mogłabyśprzywozić materiały z Tangeru.Tutaj nadal działa handel, nie maproblemów z importem, jak na Półwyspie.Można sprowadzać towaryz Ameryki i Argentyny, są też spore zapasy z poprzednich lat: tkaninyfrancuskie, angielskie wełny, indyjskie i chińskie jedwabie, tylkobrać, wybierać.A gdybyś potrzebowała czegoś jeszcze, znajdziemyjakiś sposób.Jeśli przyjedziesz do Madrytu z materiałami ipomysłami, a ja puszczę w ruch swoje kontakty, możesz zostaćkrawcową sezonu.Nie będziesz mieć konkurencji, Siro.Jako jedynadasz im to, czego chcą: szyk, blask, blichtr absolutny, jakby całyświat był wielką salą balową, a nie krwawym polem bitwy, w któresami go zmienili.A Niemki, wszystkie co do jednej, zlecą się dociebie jak sępy.- Ale będą mnie kojarzyć z tobą.- powiedziałam, chwytając siępierwszego lepszego pretekstu, byle tylko nie dać się wciągnąć w ówszaleńczy plan.- A niby dlaczego? Nie ma najmniejszego powodu.Większośćmadryckich Niemek jest w Hiszpanii od niedawna i nie ma żadnychkontaktów z tymi, które mieszkają w Maroku.Nikt nie musi wiedzieć,że się znamy [ Pobierz całość w formacie PDF ]