[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Widząc, jako puchnieMiąższ Protuberancyjny, a zródła długopiorunne, Pieklica mi zwane, burzą się i bliżą,dobrze jest koło sterowe mocniej ująć, największej bowiem trzeba wytrawności sterniczej inie w mapę, lecz w trzewia słoneczne patrzeć się godzi: nikt bowiem nie przebył drogi tej taksamo dwa razy.Sztychem w Gaurozaurona wbity tunel wije się cały, skręca w sobie i drga jakwąż pod razami; dlatego oczy trzeba szeroko trzymać otwarte, nie rozstawać się z lodemratownikiem, co okapy hełmów soplami przezroczystymi ocieka, i uważnie patrzeć w pędzącenaprzeciw ściany pożarów, wychylone jęzorzyskami huczącymi, a słysząc, jak przy skwierczy pancerz okrętowy, ogniem biczowany i zarzewiem słonecznym opluty, na nic się,krom własnej bystrości, nie spuszczać.Zarazem atoli i to mieć trzeba na uwadze, że nie każdyruch ognia i nie każde tunelu przykurczenie jest zaraz oznaką trzęsienia gwiazdy, ni obwałbiały oceanów żarowych, więc zakarbowawszy to sobie, żeglarz doświadczony nie będzieprzez byle co do pomp wzywał, ażeby mu nie przyszło ku pohańbieniu oddoświadczeńszych usłyszeć; że kropelką amoniaku chłodzącego chce mu się światłośćgwiazdy wiekuistą ugasić.Pytającemu, co ma czynić, gdy się prawdziwe trzęsienie gwiazdyna statek obruszy, każdy próżniarz bywały powie zaraz, że dość jest wtedy westchnąć, bo nawiększe przygotowania przedzgonne i tak czasu nie ma, oczy zaś można mieć wtedyzamknięte lub otwarte, według woli, bo ogień i tak je przewierci.Wszelako klęska taka tonajrzadsza rzecz, gdyż klamry klamrzyste przez Imperyków Mirapudowych osadzone dobrzesklepienia trzymają i wcale wdzięczną jest jazda śródgwiezdna na przestrzał, pomiędzyłyskającymi giętko lustrami wodoru Gaurozauronowego.Nie bez kozery też powiadają, że ktow tunel wszedł, rychło z niego wyjdzie, czego już się nie da rzec o Pustyni Kirowej.Gdy atoliraz na wiek tunel trzęsieniem zepsowany, innej drogi, jak wedle onej, nie masz.Jak nazwawykłada, Pustynia czarniejsza jest od nocy, bo się nie waży światło gwiazd okólnych na niąwstępować.Tłuką się tam jak w mozdzierzu, z okropnym wrzaskiem blach, wraki statków,które za sprawą zdradliwego Gaurozaurona zmyliły drogę i rozpękły się w objęciu wirówbezdennych, by krążyć tak aż po ostatni obrót galaktyczny, grawitacją okrutnie przytrzaśnięte.Na wschód od Pustyni Kirowej jest królestwo Sliskoszczękich, na zachód Okoręcznych, ana południe biegną drogi, śmierciowiskami gęsto poprzegradzane, ku lżejszej sferze błękitnejLazurei, dalej zaś Murgundu płomiennolistnego, gdzie się archipelag krwawi, z gwiazdbezżelaznych, Karocą Alcarona zwany.Sama Pustynia, jak się rzekło, tak pełna jest czerni, jak pasaż słońcowy Gaurozaurona bieli.Nie wszystka bieda tam z wirów, piachu prądami z wysokości ściąganego imeteorów oszalałych; prawią bowiem niektórzy, iż w miejscu niewiadomym, w ponurzyskachzamrocznych, na głębokości niepojętej, z dawien dawna stwór pewien siedzi, czy możebezstwór, Nieznańcem zwany, ten bowiem, kto by jego prawdziwe imię poznał, spotkawszy,już nic światu nie wyjawi, bo go i nie zobaczy.Powiadają, iż jest Nieznaniec zbójem czarodziejem i że we własnym mieszka zamku, z czarnej wzniesionym grawitacji, że fosamizamku wieczna nawałnica, murami jego niebyt, nicością doskonały, że jego okna ślepe, a drzwi głuche; Nieznaniec czatuje na karawany, a gdy zeprze go głód wielki złota iszkieletów, dmucha czarnym prochem w tarcze słońc, które drogi wskazują; a gdy je zgasi isprowadzi wędrowców ze szlaku bezpiecznego, młyńcem z niebytu wypada, ciasnymipierścieniami otoczy i unosi w nicość zamku swego, pilnie bacząc, by najmniejszej agrafyrubinowej nie uronić taki on w swojej straszliwości akuratny.Potem zaś już tylkoogryzione wraki wypływają znikąd i krążą po Pustyni, a w ślad za nimi lecą długo nitykorabiów, jak pestki wypluwane z paszczy Nieznańca potwora.Lecz odkąd nie wolnąpracą mrowia rakietniczego tunel gaurozauroński otwarto, a żegluga tym od wszystkichjaśniejszym korytem popłynęła, szaleje Nieznaniec, łupów pozbawiony, i żarem wściekłościswej tak mrok Pustyni rozjaśnia, że jego ciało prześwituje przez czarny mur grawitacji, nibykościak poczwarczy, co w oprzędzie swym grobowo a fosforycznie próchnieje.Powiadająmędrkowie niejedni, że wcale go nie ma i nigdy nie bywało; dobrze im mówić swoje, a iłatwo, gdyż gorzej mocować się z przedstawieniem rzeczy, których się słowo nie ima, w ciszyletniej, z dala od Kirów i %7łarów powstałe.Aatwo w potwora nie uwierzyć, trudniej pokonaćgo, a łapczywości jego obmierzłej ujść.Zali nie samego Cybernatora murgundzkiego zosiemdziesięcią orszaku, na statkach trzech, pochłonął, że nic z magnaterii onej nie ostało,krom sprzączek nadgryzionych, które wieśniacy osad Solary Małej znalezli, przybojemmgławicznym w ich brzeg rzucone? Zali nie pożarł innych mężów niezliczonych bez pardonua litości? Więc niechaj choć cicha pamięć elektryczna hołd tym bezgrobnym odda, jeśli nieznajdzie się taki, co by ich na sprawcy owego po rycersku pomścił, wedle starych prawgwiazdokrążczych.Wszystko to razem wyczytał Trurl razu pewnego w księdze, od starości spłowiałej,którą przypadkiem od jakiegoś przekupnia nabył, zaraz też zaniósł ją do Klapaucjusza ipospołu drugi raz, już głośno, niezwykłości owe mu odczytał od początku do końca, bo musię wielce udały.Klapaucjusz, jako mądrości pełen konstruktor, Kosmosu świadom, ze słońcami imgławicami wszelkiej maści otrzaskany, tylko się uśmiechnął, głową skinął i mówi: Mam nadzieję, że w jedno słowo całego tego bajania nie wierzysz? Niby dlaczego miałbym nie wierzyć? obruszył się Trurl. Spójrz, tu jest nawetsztucznie uczyniona grawiura, przedstawiająca Nieznańca, jak dwa słoneczne żaglowcespożywa i łupy do lochów chowa [ Pobierz całość w formacie PDF ]