[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pierwszy raz nie odmaszerowano z placu w szeregach, blokami, lecz bezładną, pomieszaną kupą.Ja - zamiast do siebie na blok 5 - pognałem do Heńka po zupę.Zupę podałem przez okno M., on podał mi czystą miskę, którą oddałem Heńkowi przez okno, i na zakończenie dostałem od jakiegoś kapa kopniaka, bo już tylko ja jeden biegłem przez plac apelowy od Heńka do swojego bloku.Kolacja już w łóżkach, po ciemku - i spać.Pisząc o manipulacjach Rorbachera w czasie bicia na placu muszę opisać, jak zachował się on w innym przypadku.Komendant kazał van Losenowi utopić pięćdziesięciu Rosjan.Kazali im rozebrać się, ustawić w kolejce - po śmierć - i wpuszczali pojedynczo do pomieszczenia w nie dokończonym murowanym bloku.Jak wpuścili nowego, to go łapali w pół, wrzucali głową na dół do kadzi z wodą, a Losen wskakiwał za nim i przyciskał go nogami do dna.Losen i pomocnicy byli tylko w majteczkach kąpielowych.Utopili już kilkunastu, gdy przybiegł Rorbacher, który dowiedział się o tym, że Losen topi ludzi.WpadL, zaczął mu wymyślać i kazał przestać topić.Losen nie chciał zakańczyć mordowni, mówiąc, że komendant mu kazał.Wtedy Rorbacher porwał w rękę kołek, wyskoczył i zaczął bić bez litości tych, którzy czekali nago na utopienie.Z początku kulili się pod ścianą, ale gdy zaczął lać na całego, zaczęli uciekać.Karl za nimi z kijem i lał.I tak gonił i bił, że rozpędził ich po całym obozie, a Losen został bezrobotny - nie miał już kogo topić.Dnia 13 maja 1942 r.zgrupowano nas na placu apelowym.Wszyscy więźniowie i kolumna SS.Założono nam mowę, że nie warto uciekać, bo jeszcze nikomu to się nie udało, a kto zostanie złapany przy próbie ucieczki, będzie powieszony.Dla przykładu za chwilę będzie powieszony więzień, który próbował ucieczki z Mauthausen.Mówiono, że uciekało czterech Niemców.Dwóch zastrzelono, jednego jakoby powieszono publicznie w Mauthausen, a drugiego mieli powiesić u nas.Szubienicę zrobiono przy wysokiej betonowej latarni.Był to rodzaj metalowego trójkąta, który przyczepiono do słupa.Pod szubienicą ustawiono stół, mniejszy stolik i stołek.Wysoko - żeby każdy dobrze zobaczył.Brak było tylko delikwenta.Wreszcie otworzyła się brama i wprowadzono kandydata na wisielca.Był to jeszcze młody mężczyzna, wysoki, dobrze zbudowany i dobrze wyglądający - w pełni zdrowia.Szedł w towarzystwie esesmanów, z rękami związanymi z tyłu.Odniosłem wrażenie, że wcale nie martwił się tym, że za chwilę będzie powieszony.Szedł szybkim, sprężystym krokiem.Spojrzał przed siebie - i stanął.Zobaczył szubienicę.To było dla niego coś nowego.Ale esesmani z krzykiem i poszturchiwaniem kazali mu wejść na rusztowanie.Zobaczyliśmy go w całej okazałości.Imponował swoim wyglądem.Wieszał Losen.Poznaliśmy go minio maski na twarzy.Delikwent stanął na stołku i - sensacja.Nikt się widocznie nie spodziewał, że on przemówi.Bo nagle “Niemiec” przemówił czystym rosyjskim językiem:- Żegnajcie, rebiata - jam nie winowat.Konsternacja wśród esesmanów, wrzask; Losen szybko zarzucił pętlę i wyrwał stołek.Odsunięto stoły i wszystkie bloki miały przejść obok wiszącego, a komendant stał i wydawał komendę: “W.lewo patrz!” - i patrzyliśmy z bliska na powieszonego, a komendant na nas, czy wszyscy patrzą.Po przemaszerowaniu obok wisielca kazano nam iść na bloki, z których nie pozwolono nam wychodzić.Po kilku minutach posłyszeliśmy turkot wózka z krematorium, który jechał po nieboszczyka.Po pół godzinie doszła nas wiadomość, że wisielec żył - ale ktoś doniósł do esesmanów, przyszli do krematorium i zastrzelili go.Później dopiero dowiedziałem się, że on faktycznie żył.Losen w pośpiechu założył mu pętlę tak, że była ona pod brodą, a zacisnęła się za uszami i na tyle głowy, nie na karku.Ludzie, którzy mogli wiele zrobić w obozie, chcieli go ratować, a spalić świeżo zmarłego więźnia, który jeszcze nie był wymeldowany.A ten - mógłby żyć wtedy na nazwisko tamtego na rewirze, później na innym bloku.I udałoby się, gdyby ktoś nie wydał.Egzekucje odbywały się często.Przy krematorium była ściana, pod którą rozstrzeliwano.Chodziliśmy tam wydłubywać kulki.Obok stała szubienica - “trzepak” - do wieszania jednocześnie 12 ludzi.Postawiono go wtedy właśnie, gdy jednocześnie powieszono obok siebie 12 ludzi.W niedzielę zawołano ich na 32 blok, nas wpędzono na bloki.Ja zamiast na swój poszedłem na blok 17, na sztubę “B”, z której przez zamknięte okno widziałem, jak wieszano kilku pierwszych.Następni byli już za blisko baraku.Wieszał esesman, bez marynarki, z gołą głową, z zawiniętymi rękawami koszuli.Po powieszeniu ich i wrzuceniu do krematorium pozwolono nam wyjść z bloków.Wieszano też na ścianie bloku 7.Wiele razy, gdy wracaliśmy z pracy, a pod blokiem lub pod drutami stali ludzie boso, bez koszul, tylko w samych spodniach lub w kalesonach - wiedzieliśmy, że to ludzie skazani na śmierć.Zawsze wtedy po apelu nie wolno było nam pół godziny lub godzinę wychodzić z bloku [ Pobierz całość w formacie PDF ]