RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.GŁOS INSPEKTORA: W porządku.Przepraszam pana.Wiedziałem, że to niemożliwe, ale pan rozumie, jak to jest.Kiedy sprawdzamy coś, robimy to gruntownie.CLEMPNER: Nie ma o czym mówić.Do zobaczenia, inspektorze.Odkłada słuchawkę i bierze szklankę.Graumer wyjmuje mu z rąk szklankę, podchodzi do okna i wylewa jej zawartość.CLEMPNER: Co ty wyprawiasz?!GRAUMER: Tam był włos, proszę pana.PauzaGRAUMER: Panie! Muszę wyznać otwarcie: nie spodziewałem się tego po panu.Nie miałem pana za dobrego pana.CLEMPNER: Nie mówmy o tym.Nie będę cię nawet pytał, co przeskrobałeś, ale w zamian pamiętaj: masz mniej mówić, a bardziej się starać!GRAUMER: Bardzo będę się starał.Ale muszę panu coś wyjaśnić…CLEMPNER: No to mów.ale zwięźle!GRAUMER: Jestem prostym robotem, proszę pana, niczym więcej, ale zawsze tęskniłem do doskonałości.Wydało mi się, proszę wybaczyć, że pan nie jest doskonały, i dlatego zrobiłem sobie innego pana.Takiego, o jakim marzyłem.Idealnego…CLEMPNER: Graumer, przestań! Twoje marzenia nic mnie nie obchodzą.To nie ma sensu.Zaczynam być głodny.Co jest na obiad?GRAUMER: Kiedy, proszę pana, to już nie są tylko marzenia.Ten pan, ten doskonały, już jest.Właśnie, kiedy pan wyszedł do pana Gordona, wykańczałem go.i teraz nie ma innego wyjścia, tylko będę musiał mieć dwóch panów.To niezwykła sytuacja, ale w końcu dom jest dostatecznie wielki, miejsca w nim sporo, myślę więc…CLEMPNER: Przestań myśleć.Radzę ci, żebyś przestał myśleć, a za to podał obiad.Na pewno pociągnąłeś sobie uczciwie z kontaktu.Nie myśl, że o tym nie wiem.Po prostu dwoi ci się w oczach.GRAUMER: Ależ zapewniam pana…CLEMPNER: Dosyć! Ani słowa więcej! Chce mi się jeść.Przed chwilą obiecałeś, że będziesz się starał…GRAUMER: To prawda, proszę pana.CLEMPNER: Więc nakryj do stołu.GRAUMER: Już nakryto…CLEMPNER: To co innego.Wchodzi do jadalni.Przy stole z jednym nakryciem siedzi Typ.CLEMPNER: A… przepraszam! Nie wiedziałem.Graumer nic mi nie powiedział.Graumer! Podaj drugie nakrycie!Graumer przynosi drugie nakrycie.Tymczasem Clempner podaje rękę Typowi, który mruczy coś, unosząc się z krzesła.CLEMPNER: Jak się pan ma?TYP: Jak się pan ma?Siadają.Graumer nalewa im zupy.Zaczynają jeść.Patrzą na siebie, obaj trochę zdziwieni.Każdy ma drugiego za gościa.CLEMPNER: Ładny dzień mamy dziś.prawda?TYP: Dzień? A owszem.Jedzą.TYP: Czy pan lubi maszyny? Bo ja bardzo.Jak przechodzę koło czegoś żelaznego, to zaraz bym pogłaskał.Taką mam ochotę.CLEMPNER: Tak?TYP: Tak.Przyjemnie pomyśleć, że jest tyle rozmaitych rodzajów maszyn: pończosznicze, trykotarskie, do liczenia… W pewnym sensie roboty też są maszynami, ale to coś innego.Kwiaty maszyn, żeby się tak wyrazić.CLEMPNER: Kwiaty maszyn? A wie pan, nigdy nie przyszło mi to do głowy.TYP: To całkiem proste, nie?CLEMPNER: Mam nadzieję, że zupa smakuje panu?TYP: Niezła, prawda? Przypuszczam, że ugotował ją mój robot.CLEMPNER: Pański robot?TYP: Tak.Ten, co nas obsługuje.Nazywa się Graumer.Ale pan, zdaje się, mówił mu przedtem po imieniu.Pan go zna?CLEMPNER: Znam.Bo to mój robot…TYP: Pana też?Mola konsternacja.Graumer wchodzi, podaje drugie danie.GRAUMER: Może pozwoli pan jeszcze buraczków?CLEMPNER: Dziękuję, nie.GRAUMER: A pan? Proszę pozwolić, dołożę…TYP: Nie potrafię ci odmówić.Graumer…GRAUMER: Dziękuję panu…CLEMPNER: Powiedział pan przed chwilą coś.co mnie zastanowiło.TYP: Co?CLEMPNER: Że Graumer to pana robot.Czyżby służył kiedyś u pana?TYP: Kiedyś?… Nie.Prawdę mówiąc, nie bardzo wiem.co znaczy: kiedyś.Czy to jest ten kiedyś, czy ta kiedyś? Ale w takim razie byłaby raczej ta kiedysia.Aha.pan mówił o Graumerze… Przyjąłem go.by tak rzec.z całym bogactwem inwentarza…CLEMPNER: Z czym, proszę?TYP widelcem i nożem robi ogarniające wszystko, szerokie gesty: No, ze wszystkim…CLEMPNER wpatruje się u; niego, oczy nagle mu się rozszerzają.Panie! Pan ma na sobie moje ubranie! I koszula leż jest moja.i krawat… Podnosi obrus i zagląda pod stoi.Moje buciki!!!TYP: Nie rozumiem.CLEMPNER: Ależ to niesłychane! To bezczelność!! Proszę to natychmiast zdjąć!!TYP: Co mam zdjąć?CLEMPNER: Wszystko! To moje!TYP: Pana żądanie jest.żeby to łagodnie określić, dziwne.Mam się całkiem rozebrać? Przecież nie mogę zostać nago.CLEMPNER: Co mnie to obchodzi?! Proszę włożyć to, w czym pan przyszedł!TYP: Przyszedłem właśnie w tym ubraniu.CLEMPNER: Co mi tu pan głowę zawraca?! Jest pan bezczelnym intruzem, rozumie pan? Przyłapanym na gorącym uczynku!TYP: Proszę nie krzyczeć! Traktuję pana jako gościa, ale wszystko ma swoje granice [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl