[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jest tylko mały problem.Kontrolowana chciwość albo, lepiej, kontrolowana troska o zaspokojenie swego interesu przynosi rezultaty.Kapitalizm, w takim samym stopniu jak na chciwości, oparty jest bowiem na nadziei i wierze w jednostkę.Co z tymi wypaczeniami kapitalizmu? Bieda, w Polsce i gdziekolwiek na świecie, bierze się z faktu, że zbyt mały jest gospodarczy wzrost.A wzrost jest za wolny tam, gdzie wolnego rynku jest za mało, gdzie wolnorynkowe zasady zostały naruszone albo złamane.Tak jak w Polsce.Można oczywiście mówić o dzikim kapitalizmie i w wielu miejscach Polski istotnie kapitalizm występuje w swoim dzikim wcieleniu.Trudno jednak nie zauważyć, że w dzikim, według europejskich standardów, amerykańskim kapitalizmie, bezrobocie jest trzy razy niższe niż u nas.Fakt, że ludzie często tracą tam pracę, ale faktem jest również, że w ogromnym tempie pojawiają się właśnie utworzone, nowe miejsca pracy.Prawda, system hire and fire, szybkiego wyrzucania ludzi i szybkiego ich zatrudniania, nie daje społeczeństwu wielkiego komfortu psychicznego.Tyle że w Polsce generalnie jesteśmy w sytuacji mało komfortowej, a bez szybkich zmian i urynkowienia naszej niezupełnie rynkowej gospodarki najbardziej powszechną odmianą komfortu psychicznego będzie komfort, jaki odczuwa siedzący przed telewizorem bezrobotny.Nie o taką stabilizację nam chyba chodzi.Nierówność dochodów nie jest sama w sobie złem.Ludzie są sobie równi pod względem przysługujących wszystkim praw i należnej każdemu godności.Ale nie ma równości pod względem talentu, energii, woli walki, motywacji i wykonywanej pracy.Idzie o to, by osiągnąć właściwą równowagę między możliwościami danymi tym, którzy rwą się do przodu, a gwarancjami danymi tym, którzy rwać się nie chcą, nie mogą, bo nie umieją, albo chcą, ale nie są w stanie.Jak złapać tę równowagę? Punktem wyjścia musi być stworzenie sytuacji, w której ludziom nie będzie się po prostu utrudniać pracy.Jeśli nie będzie utrudnień, pojawi się gospodarczy wzrost.Bez niego nie ma mowy o żadnych gwarancjach danych potrzebującym, bo nie ma gwarancji bez pieniędzy.Trzeba więc walczyć z bezrobociem, walcząc z jego przyczynami, a nie ze skutkami.Trzeba tworzyć nowe miejsca pracy, a nie skupiać się wyłącznie (choć nie można o tym zapominać) na zapewnianiu osłony tym, którzy pracę tracą.Musimy wszyscy sobie uświadomić, że nie „wszystko nam się należy”.A jest to u nas postawa rozpowszechniona, skoro dwie trzecie Polaków uważa, że państwo wszystko powinno nam zagwarantować.Jakie państwo? Przecież państwo to my.Albo sami sobie zagwarantujemy, albo nikt nam nie zagwarantuje.Chyba że idzie o to, by ta jedna trzecia, która nie składa wszystkich obowiązków na barki państwa, zagwarantowała wszystko tym dwóm trzecim.Zresztą już idziemy w tym kierunku, skoro trzydzieści osiem milionów obywateli jest u nas w praktyce utrzymywanych przez siedem milionów.Jeden Polak pracujący w firmie, która nie jest na garnuszku państwa, utrzymuje więc średnio pięć osób i jeszcze trochę.Można by się nawet na taki model zgodzić, ale pod jednym warunkiem.Niech ten jeden na pięciu i pół ma chociaż po temu warunki.Niech mu się na przykład obniży podatki, a nie wrzuca na głowę jeszcze więcej i więcej.Bo jak się w końcu przewróci, to pięciu nie będzie miał kto utrzymać.Jeśli chcemy mieć system, w którym część obywateli traktowana jest jak woły pracujące na innych, to chociaż tych wołów nie zarzynajmy.W Polsce zbyt wielu zbyt wiele myśli nie o własnych krowach, ale o krowach sąsiada, które powinny zdechnąć.I dlatego, gdy pojawia się propozycja, by zmniejszyć ludziom podatki, to zdecydowana większość jest przeciw, bo co z tego, że będziemy płacili trochę mniej, skoro Kowalscy z trzeciego piętra zaoszczędzą jeszcze więcej.Wsłuchany w wolę ludu prezydent ustawę wetuje i podatki zostają, jak były, choć wzięte do kupy, już są ogromne [ Pobierz całość w formacie PDF ]