RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kierowca zjechał z ruchliwej ulicy i zatrzymał się przy głównym wejściu doBank of Montreal.Wilgoć i upał utrudniały oddychanie.Bankier nazywał się Randolph Osgood.Był typem staroświeckiego Anglika,nosił granatowy, dwurzędowy garnitur, okulary w rogowej oprawie, miał olbrzy-mie świecące czoło i wydatny nos.Przywitał się z Averym jak ze starym znajo-mym i przedstawił się Mitchowi.Poprowadził ich do pokoju na drugim piętrzez widokiem na zatokę Hogsty.Czekały tu na nich dwie pracownice banku. O co ci konkretnie chodzi, Avery?  zapytał Osgood przez nos. Zacznijmy od kawy.Potem potrzebuję wyciągów z wszystkich kont Son-ny ego Cappsa, Ala Coscia, Dolpha Hemmby, Ratzalfa Partnersa i Greene a Gro-upa. Tak.Jak daleko wstecz? Sześć miesięcy.Każde konto.Osgood pstryknął palcami w kierunku jednej z pracownic.Wyszła i powró-ciła po chwili z tacą, na której podała kawę i ciastka.Druga przez cały czas cośnotowała. Oczywiście, Avery, potrzebne mi są upoważnienia i pełnomocnictwa odkażdego z naszych klientów  oświadczył Osgood. Są w kartotece  powiedział Avery i otworzył swoją teczkę. Tak, ale termin ich ważności już minął.Potrzebujemy aktualnych.Dla każ-dego konta. Bardzo dobrze  odrzekł Avery  mamy je tutaj. Pchnął teczkę w po-przek stołu. Wszystko aktualne. Mrugnął do Mitcha.Jedna z urzędniczek wyjęła dokumenty i rozłożyła je na stole.Każdy zostałszczegółowo zbadany przez obie kobiety, a potem przez samego Osgooda.Praw-nicy pili kawę i czekali.Osgood uśmiechnął się i powiedział: Wygląda na to, że wszystko jest w porządku.Zdobędziemy te informacje.Czego jeszcze potrzebujecie? Muszę założyć trzy spółki.Dwie dla Sonny ego Cappsa i jedną dla Gre-ene a Groupa.Załatwimy to zgodnie z normalną procedurą.Bank posłuży jakooficjalny pośrednik i tak dalej.116  Przygotuję niezbędne dokumenty  powiedział Osgood i spojrzał naurzędniczkę. Co jeszcze? Na razie wszystko. Bardzo dobrze.Powinniśmy mieć te informacje w ciągu trzydziestu minut.Może zjemy razem lunch? Przykro mi, Randolph, ale muszę odmówić.Mitch i ja jesteśmy już na dziśumówieni.Może jutro.Mitch nic nie wiedział o tym, że są gdziekolwiek umówieni, przynajmniej on. Może  odparł Osgood.Opuścił pokój wraz z pracowniczkami.Avery zamknął drzwi i zdjął kurtkę.Podszedł do okna i łyknął kawy. Słuchaj, Mitch.Przepraszam za wczorajszą noc.Bardzo cię przepraszam.Upiłem się i przestałem myśleć.Nie powinienem był napuszczać na ciebie tejkobiety. Przeprosiny przyjęte.Nie chciałbym, żeby się to powtórzyło. Nie powtórzy się.Obiecuję. Czy była dobra? Tak mi się wydaje.Nie pamiętam wiele.Co zrobiłeś z jej siostrą? Powiedziała, bym spływał.Poszedłem na plażę pospacerować trochę.Avery ugryzł ciastko i wytarł usta. Wiesz, że jestem w separacji.Prawdopodobnie za rok lub dwa dostanęrozwód.Staram się nikomu o tym nie mówić, bo nie chcę, żeby sprawa nabrałaniepotrzebnego rozgłosu.W firmie istnieje takie niepisane prawo  to, co robimyz dala od Memphis, zostaje z dala od Memphis.Zrozumiałeś? Daj spokój, Avery.Wiesz przecież, że nic bym nie powiedział. To prawda.Wiem.Mitch był zadowolony, że dowiedział się o tym niepisanym prawie.Rankiemobudził się ze świadomością, że popełnił zbrodnię doskonałą.Myślał o Eilene,w łóżku, pod prysznicem, w taksówce, a teraz miał problemy ze skoncentrowa-niem się nad czymkolwiek.Kiedy jechali przez Georgetown, złapał się na tym, żeprzygląda się sklepom z biżuterią. Mam pytanie  powiedział Mitch.Avery skinął głową i sięgnął po kolejne ciastko. Parę miesięcy temu, podczas wstępnej rozmowy z Oliverem Lambertem,McKnightem i całą paczką usłyszałem, że firma nie toleruje rozwodów, podrywa-nia kobiet, picia, narkotyków  tu się ciężko pracuje i robi pieniądze [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl