[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie znaczyło to, że zrezygnował z zajęcia tronu.Nadal miał zamiar na nim zasiąść.Nie było wyboru.Nawet gdyby dysponował dowodami, że bogini zdołała jakoś wpłynąć na tron, Holroyd po prostu musiał przekonać się prędzej czy później, jak wpłynęłoby na Ptaha zajęcie tronu.Stało się jednak jasne, że to nie wystarczy.Od kiedy dowiedział się, że boska moc płynie z modlitwy, domyślił się, że sam tron nie uczyni z niego Ptaha, Po Trzykroć Wielkiego.Tron był co najwyżej detonatorem, albo raczej akumulatorem energii.Mógłby go natchnąć mocą, później uzupełnioną i wzbogaconą z samego źródła - modlitw miliardów kobiet.Modlitw, które tak przebiegle zniszczyła Ineznia, że nie wiadomo, kiedy zostaną podjęte na nowo.Religijne zwyczaje nie zmieniają się tak łatwo, jak świeckie.Zaczął się wspinać po kamiennej drabinie, rozmyślając.Zwycięstwo, które było tak blisko, byłoby niepełne.Wprawdzie ocaliłby swoje życie, ale nie życie L'onee, a niszcząca dusze cywilizacja świątynna trwałaby nadal.Ogarnęło go nagłe poczucie daremności jego wysiłków.Zerknął przez ramię na dwie kobiety, które stały wbijając w niego wzrok.Trudno było sobie wyobrazić, że kiedyś były jego żonami.Pełna pasji i ambicji złotowłosa kobieta-dziecko, ciemnowłosa, silna L'onee.Skąd wiedział, że jej ciało jest śniade, jak opalone? Nie widział jej od czasu przybycia do Gonwonlane, ale tego akurat był pewien!Rozmyślał o tym, czepiając się dłońmi szczebli na suficie; tron był coraz bliżej.Po chwili miał go dokładnie pod sobą.Świecił ku niemu niczym lustro, albo raczej jak wielki, migotliwy klejnot.Za chwilę Ptah stanie się bogiem.Holroyd wisiał tak przez chwilę, spoglądając w dół, potem puścił szczeble i spadł.W jednej sekundzie dotknął tronu i zaczął pogrążać się w nim, aż całkiem zniknął.Mijały długie minuty, zanim jego nogi wynurzyły się z podstawy tronu.Spadł na podłogę pięć metrów niżej.Wiszący sześcian lśnił jeszcze przez chwilę, potem zrobił ciche „puf' i zniknął jak bańka mydlana.Holroyd leżał bez ruchu na podłodze, jak martwy.Ciszę przerwał dźwięczny śmiech Inezni.L'onee obróciła się gwałtownym ruchem, by popatrzeć na złotowłosą boginię, i ze zgrozą ujrzała na jej dziecięcej twarzy niezmąconą niczym radość.Zatoczyła się z cichym okrzykiem w stronę nieruchomego ciała na podłodze i potykając się dopadła do jego boku.lak długo szarpała bezwładny ciężar Holroyda, aż przewróciła go na plecy.Położyła mu pałce na oczach, uchyliła powieki, ale opadły bezwolnie, gdy tylko cofnęła drżącą dłoń.Obłędny śmiech Inezni dźwięczał jej w uszach, gdy rozpaczliwie szukała w nieruchomym ciele Holroyda śladów życia.Policzki L'onee zaróżowiły się z radości.- On jeszcze żyje! - westchnęła zdumiona i uklękła nad leżącym.Śmiech za jej plecami urwał się szyderczym akordem.- Oczywiście, że żyje - powiedziała Ineznia.- Nie zdołałam znaleźć choćby jednej cząsteczki śmiertelnej energii w całej strukturze tronu.To najczystszy kompleks pozytywnych energii, jaki kiedykolwiek stworzono.Moim zamiarem było znalezienie jakiegoś sposobu zniszczenia tronu, co, jak widzisz, uczynił przed chwilą Holroyd.W głosie złotowłosej bogini brzmiało tak wyraźne zadowolenie, że L’onee nie wytrzymała.Obróciła się gwałtownie i rzuciła wściekle:- Nie udawaj, że miałaś z tym coś wspólnego!- Niczego nie udaję - odparła zimno Ineznia.- Jestem równie zaskoczona jak ty.Ale teraz, kiedy jest już po wszystkim, wiadomo oczywiście, co się naprawdę wydarzyło.L'onee nie wiedziała.Gdyby było inaczej, z pewnością miałaby jakieś przeczucie i zapobiegłaby katastrofie.Już rozchyliła usta, by poprosić o wyjaśnienie, lecz spojrzawszy na zadowoloną, delikatną twarz, przypomniała sobie, że Ineznia nigdy nie odpowiada na pytania.Zawsze tylko podkreśla swoje zasługi.Teraz też tak było.- To oczywiste - zaczęła Ineznia pozornie niedbałym tonem, który nie mógł jednak ukryć jej podniecenia - że Ptah nigdy nie zamierzał doświadczyć mocy tronu, dopóki nie miał w sobie pełnego zasobu mocy modlitewnej.Pozbawiony tej ochrony, wypalił się na pewien czas.- Zmarszczyła brwi.- Trudno znaleźć jakieś porównanie, ale byłabym zdziwiona, gdyby jeszcze kiedyś stał się biegunem mocy.Dlaczego w ogóle potrzebował tronu, jeśli zakładał, że ma już w sobie moc płynącą z modlitw miliardów kobiet? Na to pytanie jeszcze trudniej odpowiedzieć, ale warto pamiętać, że Ptah zawsze zamierzał przezwyciężyć wszystko, co możemy przeciwko niemu skierować.Ineznia wzruszyła z wdziękiem ramionami.Obserwując ją, L'onee pomyślała, że bogini z trudem powstrzymuje się od triumfalnego okrzyku.Wyraźnie promieniała.Nawet jej ciało zdawało się drżeć, jakby przepływał przez nie falami dreszcz ekstazy.Całą jej istotę ożywiała radość.Aż dziw, że potrafiła panować nad swoim głosem.- Naturalnie, choć Ptah przestał mi zagrażać, nie będę ryzykować [ Pobierz całość w formacie PDF ]