RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Polowali w ciemności na wszystko, co wpadło im w ręce.Większość z nich wczasach wojny domowej w Stanach jezdziła pod wodzą Quantrilla.Teraz,przynajmniej z nazwy, walczyli za cesarza Maksymiliana.Ziemia, na której toczyły się walki, była spustoszona i zdewastowana, a słońceświeciło jak zawsze bezlitośnie.Znajdowali się na Zrodkowym Płaskowyżu, wwysuszonej w słońcu dolinie, która skokami wznosiła się coraz wyżej, aż do samychgór w Wyżynie Zrodkowej.Dopiero tam panował chłód.Armia generała Mejiiprzesuwała się tam i z powrotem, próbując schwytać w pułapkę armię Juaristasdowodzoną przez generała Mariano Escobedo.Escobedo był jednak na tyleprzebiegły, że za wszelką cenę unikał otwartych starć.W tym czasie jego ludziegnębili żołnierzy Armii Imperium na wszelkie możliwe sposoby.Uderzaliznienacka, po czym wycofywali się bez śladu i ukrywali w barrancas.Mejiapośpieszył z siłami, by wspomóc Matamoras, cesarski port w Zatoce.Jak się jednakokazało, zdążyli go już przejąć Juaristas.Mówiono nawet, że sam Mejia dostał siędo niewoli, lecz Escobedo kazał go uwolnić.Mejia wrócił ponoć do Mexico City iAnula & Polgara & ponaousladansc tam wylizuje się z ran, a tymczasem jego armia walczy bez niego.Kiedy w końcu Juaristas zaczęli nieubłaganie posuwać się naprzód, Francuzi,jak głosiły wieści, musieli się wycofywać coraz głębiej.Z Chihuahua i Saltilloewakuowali się już dawno, Camargo upadło.Durango było teraz ich najdalejwysuniętym na północ przyczółkiem.W San Luis Potosi wciąż na placu apelowymrozbrzmiewał dzwięk francuskich trąbek.Dla niezdyscyplinowanych hord tworzących armię Imperium to wszystkoniewielkie miało znaczenie.W ich odczuciu na nich spadał teraz cały ciężar walki.Na drogach roiło się od uciekinierów, którzy wyprzedzali armię w ucieczce na łebna szyję.Byli to oczywiście zwolennicy Maksymiliana - bogaci hacendados wraz zcałymi rodzinami i najcenniejszym dobytkiem pod eskortą grup uzbrojonychvaqueros - kupcy i wieśniacy, którzy bali się prześladowań ze strony zwycięskichJuaristas, po przejęciu przez nich ich miast.Kobiety zwijały się ze śmiechu, widząc przejeżdżające obok z turkotemeleganckie powozy.Pluły na drogę, drwiąc i szydząc.- Patrzcie, jak zmykają! Boją się Juaristas jak diabli! Boją się, że ukradną imte ich tłuste brzydkie żony i córki.A kto by tam je chciał! - Wykonywałyobsceniczne gesty w stronę dam wyglądających przez zasłonięte płótnem oknapowozu.Jedynie Ginny trzymała się z dala od tej zabawy.Na głowie miała chustę,która opadała jej na ramiona i zakrywała włosy.Gdy jechała na wozie, gołe nogidyndały jej w powietrzu - opalone i podrapane, jak nogi pozostałych kobiet.Czasemzeskakiwała i szła obok wozu, zwłaszcza gdy Beal był w pobliżu.W takichwypadkach nigdy nie unosiła nawet głowy.Zawsze przychodziła jej do głowy myśl,że być może w którymś z mijających ją powozów znajduje się ktoś znajomy, ktoś,kogo spotkała w przeszłości.Co by sobie pomyślał, gdyby poznał prawdę? Starałasię nie myśleć za wiele o przyszłości ani nie troszczyć się zbytnio o jutro.Pogrążyłasię w czymś w rodzaju odrętwienia i apatii.Dzięki temu z obojętnością mogłaprzyjmować to, co się jej przydarzyło.Wyzwalała się z apatii i ponurej rezygnacjijedynie wtedy, gdy zaczynała tańczyć.Tylko taniec pozwalał kobietom zapomnieć oAnula & Polgara & ponaousladansc zmęczeniu ciężką pracą i uciążliwą, nie kończącą się wędrówką.Ktoś zaczynał uderzać w struny gitary i żądał, by kobiety zaczęły tańczyć.Pochwili przyłączali się do nich niektórzy z mężczyzn.Tańczyli ogniste tańce, typowedla meksykańskiej wsi - jarabe i corrido - a czasem też fandango.Patrząc jak tańcząinne kobiety, Ginny zawsze czuła nieodpartą potrzebę, by zrobić to samo.To byłajedyna rzecz, jaką uwielbiała w Meksyku - tutejsza muzyka.Dzika, zawodząca iprymitywna.Taniec, w którym była miłość i pożądanie, namiętność i nienawiść, atakże zniewaga.Otoczona gromadą innych kobiet i przy akompaniamencie wesołych ole!" Ginny odnajdywała przyjemność w tańcu, a nawet w nauce czasem dośćzagmatwanych kroków - tak zwanych palmas, czyli klaskania w dłonie irytmicznego pstrykania palcami.Myślała z goryczą, że straciła już duszę i dlategonie przychodzi jej to z taką łatwością jak kiedyś.Co mi tam, myślała po chwili.Przynajmniej kiedy tańczę, mogę zatracić się w muzyce.Jedynie to pozwalało jej zapomnieć, że stała się niczym- była gorsza od dziwki; krążącej po ulicach miasta.Gardziła sobą za to, że jeszczeżyje - za to, że chce przeżyć, wiedziona naturalnym instynktem, jak wszyscygłodujący i cierpiący najgorszą nędzę.Gdy byli już blisko San Luis Potosi, w powietrzu nadal roiło się od pogłosek,tak że nie wiedzieli już, komu mają wierzyć.Francuzi wcale nie  koncentrowali" sił, jak pozorował marszałek Bazaine,lecz w najlepsze się wycofywali.Francuski cesarz Louis Napoleon wypowiedział traktat w Miramar - teraz podnapływem napastliwych wypowiedzi sekretarza stanu Williama Sewarda zacząłmieć wątpliwości, czy przeciąganie francuskiej interwencji w Meksyku rzeczywiściebyło dobrym posunięciem.Wkrótce Maksymilian miał pozostać sam.Mógł liczyć napoparcie jedynie wojsk lojalistów, którymi dowodzili generałowie Marquez,Miramon i Mejia.W tym czasie armia Juareza powiększała się o ochotników zposzczególnych prowincji [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl