[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.WALT WHITMANŹdźbła traw„Pieśń o otwartej drodze” (1855)Wiele lat trwały obrady - dla konstruktorów będące rozkoszą, dla dyplomatów koszmarem - póki wreszcie nie zapadła decyzja o budowie Maszyny.Proponowano dla niej różne niezwykłe imiona: ludzie prześcigali się w wymyślaniu neologizmów lub wyszukiwaniu słów z mitologii greckiej, by ostatecznie wrócono do tego, co było na początku.I znów, zarówno w potocznej mowie, jak i w oficjalnych sprawozdaniach, nazywano ją po prostu Maszyną.I - śladem tego - dla wszystkich tych nie kończących się narad i subtelnych międzynarodowych negocjacji, felietoniści Zachodu ukuli termin „polityka maszynistów”.Kiedy jednak ujawniono pierwsze przybliżone koszty tej inwestycji, żarty się skończyły.Nawet tytani przemysłu lotniczego westchnęli: pół tryliona dolarów rocznie, przez kilka lat.To prawie trzecia część całego budżetu wojskowego - jądrowego i konwencjonalnego - na Ziemi.I zaraz pojawiły się obawy, czy budowa Maszyny nie oznacza całkowitej ruiny światowej gospodarki: „Veganie chcą nas zniszczyć bronią ekonomiczną!” - dramatycznie wołał londyński „The Economist”, i nawet codzienne nagłówki w umiarkowanym „New York Times” zaczynały brzmieć coraz cudaczniej - także dla obytych z cudactwami dawnych czytelników zmarłego śmiercią naturalną „National Enquirer”.Kroniki tamtych dni wykażą kiedyś, że absolutnie nikomu: ani psychoanalitykom, ani wróżbitom, ani wieszczom, ani słynnym chiromantkom zadowalającym najbardziej wyszukaną klientelę, ani astrologom, ani kabalistom, ani nawet redaktorom kolumn przewidujących jaki będzie następny rok w ostatnich grudniowych numerach modnych pism - nie śniło się ani o Wiadomości, ani o Maszynie, nie mówiąc o liczbach niepodzielnych, Hitlerze, Olimpiadzie 1936 roku i w ogóle, całej reszcie zdarzeń.No, naturalnie, wielu było takich, którzy dowodzili, że od początku wszystko przewidywali, ale po prostu nie robili notatek.Przepowiednie niezwykłych wydarzeń rzadko są w stanie doścignąć ich rzeczywistą niezwykłość: oto jedna z niewygodnych zasad naszego szarego bytowania, z którą najlepiej czują się przywódcy religijni - gdyż ostrożny i pełen imaginacyjności język wielu świętych tekstów może nieraz sprawić wrażenie oczywistego zwiastuna niejednych cudownych, zdawałoby się, wydarzeń.Jeszcze większą, niż dla fanatyków religijnych, bonanzą stała się Maszyna dla ludzi związanych z przeżywającym ostatnio ciężkie chwile przemysłem lotniczym.Od czasu Umowy Hiroszimskiej słabło zainteresowanie nowymi rodzajami broni strategicznej i wprawdzie nieźle szły interesy związane z hodowlą roślin i zwierząt w kosmosie, ale kurczyły się za to stacje orbitalne broni laserowej i inne strategiczne systemy obronne, instalowane przez poprzednią administrację i będące dotąd głównym źródłem interesu.Jeśli więc byli wciąż pesymiści kraczący o zagrożeniu, jakim Maszyna może być dla Ziemi, to ich szeregi topniały w miarę, jak rosły nadzieje na wielką forsę, lukratywne posady i zawrotne kariery.Szefowie wielkich spółek wprost nie wierzyli w swe szczęcie - bo czyż można wyobrazić sobie lepszy sposób nakręcenia koniunktury światowej, niż „inwazja z kosmosu”?! Na ekranach telewizorów pojawiły się natychmiast zatroskane oblicza rozmaitych speców od przekonywania, że ludzkości niezbędne są nowe systemy obrony, na przykład, radary detekcyjne o nieskończonym zasięgu, które w charakterze pikiety ostrzegawczej należy natychmiast umieścić na Plutonie albo w obłoku Komety Oorta.Tych etatowych wizjonerów nie peszył nawet brak jakiejkolwiek możliwości zanalizowania poziomu ziemskiej i pozaziemskiej technologii wojskowej, a na zarzuty takie odpowiadali promiennie: „no i co z tego, jeśli nawet nie będziemy mogli się obronić.Przynajmniej wcześniej dowiemy się o ataku”.Zewsząd pachniało mamoną i wielu doprawdy wcześniej poczuło ten zapach.Więc budowali Maszynę.a jakże! Trylionodolarową Maszynę.Która dla dobrego gracza będzie zaledwie początkiem, jeśli nadal będzie uważać przy rozdawaniu kart.Wybory prezydenckie stały się powodem do nieomal panamerykańskiego referendum pod tytułem „Budować Maszynę, czy nie?”, zaś ponowny wybór Prezydent Lasker - okazją do zawiązania interesujących, choć dobrze zawoalowanych politycznych lobby.Kontrkandydat, który ostrzegał przed Koniem Trojańskim i Dniem Zagłady oraz wskazywał Amerykanom niebezpieczeństwo, na jakie się narażają w konfrontacji z obcymi „którzy wynaleźli już wszystko”, spotkał się z dzielną repliką Prezydent wyznającą strzelisty akt wiary w amerykańską technologię, mogącą w krótkim czasie stać się zupełnie dobrym odstraszeniem dla kosmitów, a także w wynalazczość Amerykanów, którzy może jeszcze nie „wynaleźli wszystkiego”, ale z pewnością niebawem to uczynią i spokojnie będą mogli stawić czoła Vedze.Ponowne wyniesienie Prezydent stało się zatem dziełem niewielkiego może, ale za to budzącego respekt i dysponującego potężnymi wpływami elektoratu.Czynnikiem rozstrzygającym na korzyść budowy, stał się ostatecznie sam instruktaż.Był tak fantastycznie drobiazgowy, że nie pozostawiał miejsca na najmniejsze wątpliwości: zarówno w dziedzinie języka i podstaw technologicznych zawartych w elementarzu, jak i w całkowicie już rozszyfrowanym opisie budowy, którym była cała Wiadomość.Nawet w szczegółach tak oczywistych, jak to że dwa mnożone przez trzy równa się sześć, instruktaż upewniał się, czy w równie oczywisty sposób dla Ziemian otrzymuje się szóstkę mnożąc trzy przez dwa.Takie stacje kontrolne rozmieszczone były po każdym etapie konstrukcji: na przykład, erb uzyskany tą metodą powinien być czysty w 96 procentach, z nie więcej jak ułamkiem procentów na pozostałe rzadkie składniki [ Pobierz całość w formacie PDF ]