RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chciałaś, żebym ci dała usprawiedliwienie.Że jesteś chora, ale ja odmówiłam, powiedziałam: Ellie, prócz tego, żeby być ładną, najważniejszą na świecie rzeczą jest wykształcenie.Niewiele można dopomóc urodzie ale można na pewno wpłynąć na swoją wiedzę.Marsz, do szkoły! Nigdy nie wiadomo, czego nauczysz się dzisiaj.Czyż nie?- Tak, mamo.- Ale ja się pytam, czy tak wtedy było.- Tak, mamo.pamiętam.Połysk palca czwartego był już doskonały, choć kciuk wciąż jeszcze był matowy.- Wzięłam więc twoje kalosze i płaszcz.jedną z tych żółtych peleryn, bardzo ci ładnie w niej było, gdy ją sobie pozapinałaś.i wygoniłam cię do szkoły.A to był dzień, kiedy nie umiałaś na coś odpowiedzieć z matematyki, u pana Weisbroda, prawda? I tak się zezłościłaś, że poszłaś do biblioteki koledżu i dopóty czytałaś, dopóki nie wiedziałaś więcej niż on.Zrobiłaś na nim wrażenie, mówił mi.- Weisbrod, mówił ci? Nie wiedziałam.Kiedy z nim rozmawiałaś?- Na wywiadówce.Powiedział: „ta pani córka to ho, ho”.Coś w tym rodzaju.„Tak wściekła się na mnie, że postanowiła zostać ekspertem”.Ekspertem, tak się wyraził, ależ na pewno ci to mówiłam.Ellie oparła stopy o szufladę biurka i wyciągnęła się w obrotowym fotelu, z palcami wciąż w polerującej maszynie.Nagle - wcześniej poczuła, nim usłyszała - brzęczek.Wyprostowała się w jednej chwili.- Muszę lecieć, mamo.- Jestem absolutnie pewna, że ci to opowiadałam.Ale ty nigdy nie zważasz na to, co mówię.Pan Weisbrod to miły pan, ale ty nigdy nie chciałaś przyjrzeć mu się od tej lepszej strony.- Mamusiu, naprawdę, muszę iść.Trafiliśmy coś.- Trafiliście?- No wiesz, mamo.Coś.Mamy sygnał.Mówiłam ci o tym.- Otóż to.Jedna myśli o drugiej, że ta jej nie słucha.Prawdziwa matka i córka.- To pa, mamuś.- Pozwolę ci iść, jeśli obiecasz mi, że zaraz potem zadzwonisz.- Na pewno, mamo.Obiecuję.Przez całą rozmowę w Ellie narastało pragnienie przerwania tej wymiany zdań, ucieczki od tych macierzyńskich ról, od tej samotności.Nienawidziła się za to.Szybkim krokiem weszła do kontrolnej sali i podeszła do konsoli.- Cześć, Willie, Steve.Pokażcie mi dane.No, ładnie.A gdzieście podziali zapis amplitudy? W porządku.Pomiar interferometryczny? O’kay, to teraz zobaczymy, czy w tamtej okolicy mamy jakąś gwiazdę.O, do licha, Vega, całkiem bliskie sąsiedztwo.Palce jej, gdy mówiła, nieustannie przebiegały po klawiszach.- Patrzcie tylko, dwadzieścia sześć lat świetlnych.Sprawdzaliśmy już ten obszar, zawsze negatywnie.Sama tam zaglądałam jeszcze w Arecibo, podczas mych pierwszych badań.Jaka jest intensywność absolutna? Chryste, setki janskych.Praktycznie można by to złapać na tranzystorowym radiu.O’kay, no więc utrafiliśmy sygnał bardzo blisko Vegi w płaszczyźnie nieba.Częstotliwość około 9,2 gigaherców, nie całkiem monochromatyczny, szerokość pasma kilkaset herców.Spolaryzowany liniowo, transmituje zestaw impulsów ruchomych w dwu różnych amplitudach.Ekran, w odpowiedzi na nagłe naciśnięcie klawiszy, wyświetlił aktualny stan odbioru w całym układzie teleskopów.- Sto szesnaście radioteleskopów odbiera sygnał.To nie jest z całą pewnością błąd pomiarowy jednego czy dwu, o’kay.Powinniśmy teraz przyjrzeć się wykresowi w czasie.Czy przesuwa się z gwiazdami? Może to jakiś satelita albo samolot ELINT?- Potwierdzam gwiezdny ruch, doktor Arroway.- Świetnie, to mnie już prawie przekonuje.Sygnał nie pochodzi z Ziemi ani też przypuszczalnie z jakiegoś satelity w orbicie Mołnii.Ale musimy to dokładnie sprawdzić, Willie, jeśli masz chwilę, zadzwoń do NORAD i powtórz mi, co mówią o satelitach.Jeśli je wykluczymy, zostaną nam dwie ostatnie możliwości: albo to jest umyślna fałszywka, albo ktoś w kosmosie wreszcie zabrał się za wysyłanie nam wiadomości.Steve, przejdź na obsługę ręczną.Sprawdź parę teleskopów, moc sygnału jest wystarczająco wysoka, spróbuj wybadać, czy to może być fałszywka.Wiesz, świetny żart jednego z tych wesołków, którzy chcą nas przekonać, że błądzimy.Tymczasem wokół konsoli zgromadziło się już stadko naukowców i techników, których zaalarmowały brzęczyki argusowego komputera.Na ich twarzach widniały półuśmieszki, bo też ani jednemu z nich nawet nie powstało w głowie poważne przypuszczenie, że to naprawdę mogłaby być wiadomość z kosmosu.Akurat teraz? Ale udzielił im się nastrój wagarów, oderwanie od nudy codziennej rutynowej pracy, do której się przyzwyczaili.A może też nastrój jakiegoś wyczekiwania?- Jeżeli któryś z was - w końcu raczyła dostrzec ich obecność - zastanawia się w tej chwili nad tłumaczeniem innym niż inteligencja pozaziemska, rada będę usłyszeć.- Ależ doktor Arroway, mowy nie ma, żeby to była Vega.Ten układ ma tylko kilkaset milionów lat, jego planety są wciąż na etapie tworzenia, za wcześnie na rozwój inteligentnego życia.To musi być jakaś gwiazda poza Vegą.Albo galaktyka.- Ale wtedy moc sygnału jest za wysoka - rzucił któryś z kwazarowców, którzy nadeszli popatrzeć, co się dzieje.- Trzeba natychmiast wykonać czuły pomiar ruchu własnego, to dowiemy się, czy źródło fali jest ruchome wraz z Vegą.- Oczywiście, Jack, masz rację, jeśli chodzi o ruch własny - odparła - ale jest jeszcze inna możliwość.Vega może nie być układem, z którego oni pochodzą.Może ją tylko odwiedzili.- To też do niczego.Ten układ jest pełen kosmicznego gruzu.To nieudany system słoneczny, albo słoneczny system we wczesnych stadiach rozwoju.Jeśli posiedzą tam dłużej, nieźle oberwie się ich statkom kosmicznym.- Dlatego sądzę, że dopiero co tam się znaleźli.Albo potrafią waporyzować nadlatujące meteory? Lub w jakiś inny sposób unikać zderzenia, kiedy kawałek gruzu znajdzie się na kolizyjnej trajektorii? Mogą też przebywać nie w pasie pierścienia, ale w orbicie biegunowej, gdzie ryzyko natknięcia się na odłamy jest minimalne.Są miliony możliwości.Ale bezwzględnie masz rację: wcale nie musimy zgadywać, czy źródło znajduje się w układzie Vegi.My to możemy sprawdzić.Ile czasu zabierze określenie ruchu właściwego? Przy okazji, Steve, to już przecież nie twoja zmiana.Przynajmniej powiedz Consueli, że spóźnisz się na kolację.Willie, który przy sąsiedniej konsoli wisiał na telefonie, posłał jej cień uśmiechu.- Dodzwoniłem się do NORAD, do samego Głównego w ich truście mózgów.Przysięga, że nie mają niczego, co mogłoby dać taki sygnał.Szczególnie, że to aż dziewięć gigaherców.Co prawda zawsze wstawiają nam taką gadkę, gdy dzwonimy.Mówi, że nie stwierdzili obecności żadnego obiektu kosmicznego w prawej ascendencji i deklinacji Vegi.- A co z ciemnymi?W tym czasie było już wiele satelitów „ciemnych”, o niedużych przekrojach radarowych i tak zaprojektowanych, żeby obiegały Ziemię niewidzialnie i niesłyszalnie, dopóki nie nadejdzie ich chwila [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl