[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Słusznie, bardzo słusznie.Proszę ją serdecznie ode mnie pozdrowić i powiedzieć, żeby następnym razem nie zamartwiała się, bo nie tak łatwo daje się pan zabić.Tommy uśmiechnął się krzywo.— Tak jest, sir, nie tak łatwo mnie załatwić.— Dzięki temu tu dziś jesteś, chłopcze — odparł pan Carter.— Do widzenia! Ale pamiętaj, że już cię znają.Musisz bardzo uważać.— Tak jest, sir.Dziękuję, sir, i do widzenia.Tommy zatrzymał taksówkę i kazał się wieźć do Ritza.Towarzyszyły mu miłe myśli, jak to za kilka minut przyjemnie zaskoczy Tuppence.„Ciekawe, co ona przez cały czas robiła? Pewnie węszy po śladach Rity.Aha, być może o nią to właśnie chodziło? Annette przecież wołała wtedy, że chce wrócić do Marguerite!”.To przypuszczenie nieco go zasmuciło, oznaczało bowiem, że Annette i pani Vandemeyer są w bardzo dobrej komitywie.Taksówka podjechała pod hotel, Tommy jak burza wpadł w eleganckie podwoje, ale portier ostudził jego młodzieńczy entuzjazm, informując, że panna Cowley wyszła przed kwadransem.TelegramTrochę rozczarowany Tommy pomaszerował do restauracji, gdzie zamówił sobie wystawny posiłek.Cztery postne dni zrodziły tęsknotę za czymś smakowitym.Wkładał właśnie do ust kawałek wyjątkowo dobrze sporządzonej fłądry ŕ la Jeanette, kiedy spostrzegł wchodzącego Juliusa.Zaczął wesoło wymachiwać jadłospisem, czym wreszcie zwrócił uwagę Amerykanina.Na widok Tommy’ego oczy wyszły mu niemal na wierzch.Szybko podszedł i chwyciwszy jego rękę, zaczął nią potrząsać ze zdecydowanie nadmiernym wigorem.— Na Jowisza! — wykrzyknął.— Czy to ty, czy nie ty?— Z krwi i kości ja.Niby dlaczego nie?— Pytasz dlaczego nie! Człowieku, czy ty nic nie wiesz? Nie wiesz, że już zostałeś uznany za zmarłego? Za kilka dni mielibyśmy uroczystą mszę żałobną za twoją duszę.— A któż to myślał, że nie żyję?— Tuppence!— Prawdopodobnie przypomniało się jej powiedzenie, że dobrzy ludzie umierają młodo.Chyba musi być we mnie jakaś cząstka zła, skoro przeżyłem.A gdzie może być teraz Tuppence?— W hotelu jej nie ma?— Nie.W recepcji powiedziano, że właśnie wyszła.— Może po zakupy.Mniej więcej przed godziną podwiozłem ją tutaj.Ale słuchaj no! Nie mógłbyś pozbyć się tej twojej brytyjskiej flegmy i wszystko mi opowiedzieć? Coś ty, na miłość boską, robił przez ten cały czas?— Jeśli tu jadasz — powiedział Tommy — to zamów od razu.Moja opowieść będzie długa.Julius usiadł, skinął na kelnera i złożył zamówienie.Następnie zwrócił się do Tommy’ego.— No to strzelaj! Przypuszczam, że miałeś parę przygód.— Tak, parę — odparł Tommy skromnie, po czym wdał się w ich opis.Julius słuchał jak zaklęty, zapominając zjeść połowy podanych mu potraw.Po zakończeniu opowieści uśmiechnął się i odetchnął głośno.— Wspaniale, brawo, Tommy! Słuchałem tego, jakby mi czytano sensacyjną powieść.— A teraz ty mi opowiedz, co się tutaj działo? — zażądał Tommy, sięgając po brzoskwinię.— No cóż… My też mieliśmy kilka przygód…Julius przejął rolę narratora.Zaczął od swej nieudanej wyprawy do Bournemouth, opisał powrót do Londynu, zakup samochodu, wzrastający niepokój Tuppence, wizytę u sir Jamesa i wreszcie sensacyjne wydarzenia ubiegłej nocy.— No dobrze, ale kto ją zabił? — dopytywał się Tommy.— Zupełnie nie mogę tego zrozumieć.— Doktor przekonał siebie, że to ona sama — odparł oględnie Julius.— No a sir James? Co on sądzi?— Jako prawniczy geniusz milczy jak ostryga.Wszystko, co mówi, to: „w zasadzie”, „z zastrzeżeniem” i „być może”.Julius powrócił do szczegółów porannych wydarzeń.— Straciła pamięć, powiadasz? — powiedział Tommy w zamyśleniu.— Teraz rozumiem, dlaczego tak przedziwnie na mnie patrzyli, kiedy wspomniałem, że chcę ją wypytać.To było moje drobne potknięcie.Ale skądże mogłem wiedzieć…— Nie natrafiłeś na żaden ślad, gdzie może teraz być Jane? Tommy przecząco pokręcił głową.— Nie pisnęli ani słowa.Może głupio postąpiłem, że nie naciskałem mocniej.— Zrobiłeś, co można.I masz szczęście, żeś się od nich wyrwał.Niczego sobie nie wyrzucaj [ Pobierz całość w formacie PDF ]