[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W ciemnych oczach Desari zapłonął ogień.- Jestem odpowiedzialna przed tobą? - Głos miała łagodniejszy niż zwykle, aksamitnywulkan tuż przed wybuchem.Julian potarł nasadę nosa, starając się nie dopuścić, by uśmiech czający się w jego sercupojawił się w jego umyśle, by nie wypełzł na twarz.- Tak jak ja jestem odpowiedzialny przed tobą, moją życiową towarzyszką, i przed naszymksięciem.Przez dłuższą chwilę przyglądała się jego zmysłowo pięknej twarzy Juliana, o czymdobrze widziała, bawił jej feministyczny zapał, choć rozsądnie próbował to ukryć.Byławdzięczna za to, że próbuje traktować ich na równi.Starał się być sprawiedliwy: te samereguły postępowania, które uznawał za konieczne dla swojej partnerki, miały obowiązywaćrównież jego.W wielu sprawach Julian był szowinistą, podobnie jak większość mężczyzn,których spotkała na swojej drodze, ale przynajmniej starał się, żeby ich związek miałpartnerski charakter.Ujęła go za rękę i przesunęła dłoń w stronę łokcia.- Naprawdę myślę, że zaczynam się w tobie zakochiwać.Uśmiechnął się po męsku, zuchwale.- Już jesteś we mnie szaleńczo zakochana.Pogódz się z tym, najdroższa.Wiesz, że niepotrafisz mi się oprzeć.Drobna pięść uderzyła go w sam środek klatki piersiowej.- Kiedy mówisz w ten sposób, potrafię.Od czasu do czasu myślę, że muszę być obłąkana,192skoro cię znoszę. Szaleńczo zakochana", tak bym tego nie określiła.Objął ją w pasie.- Określiłabyś, maleńka, gdybyś nie była tak uparta.Pochylił głowę, żeby przytulić twarz do smukłej szyi Desari.Uwielbiał jej zapach.Pachniała tak czysto i nęcąco.Pod błądzącymi po jej skórze ustami i językiem wyczuwał go-rączkowo pulsujące życie.Kusiło go.Z rozmysłem musnął jej kark, zębami wodząc podelikatnej skórze.Ta pieszczota sprawiła, że drżenie rozeszło się wzdłuż kręgosłupa, budzącw głębi ciała Desari wybuch pożądania.Przysunęła się bliżej, jej miękkie ciało napierało na niego zachęcająco.- Gdybyśmy w miarę szybko stąd odeszli, moglibyśmy być sami.- Uśmiechnęła siękusząco, zapraszająco spuściła długie rzęsy.Julian ścisnął ją bardzo mocno, a jednocześnie tak ostrożnie, żeby mogła poczuć jego siłę,nie obawiając się siniaków.Uwielbiała, kiedy sprawiał, że czuła się kobietą, niezwykleważną i hołubioną, niczego jej przy tym nie ujmując.- Jak to się dzieje, że tak strasznie cię pragnę? - wyszeptała mu do ucha.- Dlaczegoczuję takie palące łaknienie, o tyle potężniejsze od zwykłego głodu?W jego śmiechu słychać było męską satysfakcję.- Po prostu jestem niezwykle pociągający.Gdy uniósł się razem z nią w powietrze, noc objęła ich czule swoimi ramionami.Desaripoczuła na twarzy pęd wiatru, wtuliła więc głowę w pierś Juliana, ramionami obejmując go zaszyję.- To może być prawda, zuchwalcze - przyznała schrypniętym aksamitnym głosem, którysprawił, że jego wnętrzności zamieniły się w roztopioną lawę.- Ale jest też coś jeszcze.Moja skóra nie może znieść rozłąki z twoją.Mój umysł dostraja się do twojego.Tak samo jakmoje serce i płuca.Cała płonę żądzą połączenia się z tobą.Z każdą chwilą to pragnienie stajesię silniejsze.Dlaczego tak się dzieje?- Jesteśmy życiowymi partnerami - odparł z powagą.Mimo że płynęli w powietrzu, jegodłonie rozpoczęły powolną wędrówkę po jej plecach.- Znasz tę okolicę lepiej niż ja.Pokaż miobraz, żebym mógł nas zabrać gdzieś, gdzie nikt nie będzie nam przeszkadzał.- Jegoochrypły głos sprawił, że serce jej podskoczyło z radości, bowiem zrozumiała, że on także niemoże się doczekać połączenia.Odruchowo przypłynęły do niej wspomnienia z okolicy i obraz jej osobistegoschronienia głęboko we wnętrzu góry.Skórę miała tak wrażliwą, że z trudem oparła siępokusie, żeby zedrzeć z siebie ubranie, które bardzo jej przeszkadzało, i przylgnąć do jego193skóry.- Partnerzy życiowi są ze sobą tak mocno związani, najdroższa, że bardzo często musządzielić się ciałami i umysłami.Taka potrzeba powstaje przy ścisłym połączeniu dusz i serc.Dwie połówki jednej całości muszą stale się ze sobą łączyć, inaczej ich potrzeba stanie się takogromna, że całkowicie stracą nad sobą kontrolę.Zaczerpnął z jej umysłu niezbędne informacje i przez wąską, ledwie widoczną szczelinę,opuścił się na szczyt.Oboje poczuli niewypowiedzianą ulgę.Rodzina była dla Desari równie ważna jakoddychanie, ale męka płynąca stąd, że nie mogli być teraz z Julianem sami, stała sięprzytłaczająca.Podniosła głowę, zanim zaczęli zniżać lot, kierując się korytarzem, który wiłsię daleko w głąb uśpionego wulkanu.Ich świata.Ich domu.Po omacku znalazła jego usta.Ubrania po prostu zniknęły, odleciały gdzieś, podczas gdyich ciała frunęły korytarzem.Ręce Juliana natychmiast powędrowały do pośladków Desari ipochwyciły je, przyciągając jej ciało jeszcze bliżej.Roześmiała się cicho, bez tchu, ciepło wulkanu mieszało się z ogniem płonącym w jejciele.Gdy przesuwali się w omdlewającym locie, chciała Juliana zaraz, jak najszybciej.- Nie możemy tego zrobić, prawda? - spytała, językiem pieszcząc pulsującą żyłę na jegoszyi.Całe jego ciało stężało w odpowiedzi, tak że nie mogła się powstrzymać i powtórzyła tengest, a dotyk jej zębów na jego nagiej skórze jeszcze wzmocnił pokusę.Pełne piersi, obolałe zpragnienia, napierały uwodzicielsko na jego tors, a rozgrzane, wilgotne wejście zapraszająconaciskało brzuch.Julian jęknął głośno, unosząc ją ponad nabrzmiałe świadectwo swego pożądania.- Zróbmy to, Desari.Teraz - wykrztusił, opuszczając ją na siebie i dopasowując jakaksamitną rękawiczkę. Nie drażnij się ze mną, najdroższa.Niech moja krew spływa dotwojego ciała, gdy ja będę brał to, czego tak rozpaczliwie potrzebuję.Jej władza nad nim była ogromna.Mieć blisko takiego Karpatianina, z jego niezwykłąsiłą, wszystkimi umiejętnościami i zdolnościami, całkowicie bezbronnego i tak jej pragnącego- to było upajające.Zwinęła się w jego ramionach, zostawiając ognisty ślad wiodący przezmięśnie aż do pulsującej równym, mocnym rytmem żyły na szyi.Jęknął cicho, głos uwiązłmu w gardle, gdy zębami zaczęła drażnić jego skórę.Desari! Wypowiedział jej imię takim tonem, jakby błagał o litość.Poruszali się teraz leniwie, Desari ledwo miała świadomość, że wciąż płyną korytarzem.Czuła, jak jego ciało napiera na nią z cudowną powolnością.Julian wyczuwał otaczające go194ciasne, rozgrzane wnętrze, dopasowujące się do jego nabrzmiałego kształtu.Zacisnął zęby,żeby utrzymać resztki kontroli nad sobą [ Pobierz całość w formacie PDF ]