RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– A drugi? – zapytał Gerun, rozglądając się po okolicy.Nie byłoby dobrze, gdyby w tej chwili dopadła ich kompania Tiste Edur.Dowódca drużyny skrzywił się.– Crillo go załatwił.To był cholernie szczęśliwy rzut nożem.– Nie było w tym żadnego szczęścia – zaprzeczył Crillo.– Biedny skurczybyk nawet nie wiedział, co go zabiło.– Dlatego że złapał nas wszystkich.– Obaj nie żyją? – zapytał Gerun.Pokręcił głową.– Faktycznie mieliśmy szczęście.Nie powinno nam pójść tak łatwo.No dobra, zostaje ten na dachu.Na pewno czeka na sygnały od braci i teraz już ich nie otrzymuje.To znaczy, że wie, że po niego idziemy.– To tylko jeden człowiek, finaddzie.– To Shavankrat, Crillo.Nie bądź zbyt pewny siebie tylko dlatego, że dotąd Zbłąkany nam sprzyjał.No dobra, od tej pory trzymamy się razem.Przerwał i nakazał gestem wszystkim pochylić się nisko.Z bocznego zaułka wybiegła na ulicę samotna postać.Kobieta Tiste Edur.Zamarła nagle, jak spłoszony jeleń, kręcąc głową we wszystkie strony.Nim zdążyła ich zauważyć, usłyszała coś z tyłu i zerwała się do ucieczki.Metaliczny błysk w jej prawej dłoni świadczył, że ściska w niej nóż.Gerun Eberict chrząknął.Kobieta szła w tę samą stronę, co on.Bezbronna kobieta Tiste Edur.Nacieszy się nią, nim ją zabije.Rzecz jasna, najpierw musi załatwić tę drugą sprawę.Może chłopakom też pozwoli się zabawić.Najpierw Crillowi.Zasłużył sobie na to, pozbywając się tych cholernych strażników Brysa.Finadd wyprostował się.– Chodźmy za nią, bo i tak mamy po drodze.Część jego ludzi parsknęła złowrogim śmiechem.– Idź pierwszy, Crillo.Ruszyli za kobietą.Zza zamkniętych okiennic na piętrze spoglądały na nich przerażone twarze.Całe miasto kryło się jak podtopione szczury.To było odrażające.W ten właśnie sposób demonstrowali mu, jak niewielu z nich zasługiwało na życie.Podejrzewał, że w nowym imperium Tiste Edur sytuacja nie zmieni się zbytnio.Będą w nim potrzebni zarządcy, ci, którzy wymierzają szybką i nieprzekupną sprawiedliwość.Ludzie nadal będą chamscy.Będą zaśmiecali ulice.I nadal będą też ci, którzy po prostu są brzydcy i zasługują na łaskę, jaką był cios noża Geruna.Tak samo jak poprzednio, będzie się mógł trudzić, by uczynić to miasto pięknym.Dotarli do miejsca, w którym kobieta wyszła z zaułka.Crillo właśnie się odwracał, wskazując kierunek, w którym uciekła, gdy nagle w głowę uderzyła go włócznia.Zakręcił się wkoło i padł na ziemie w kałuży krwi, mózgu oraz odłamków kości.Z zaułka wypadło co najmniej dwudziestu wojowników Tiste Edur.– Na nich! – zawołał Gerun Eberict i z zadowoleniem zauważył, że jego ludzie pobiegli naprzód.Gdy minęli finadda, ten cofnął się nagle.Zawsze mogę znaleźć następnych.Rzucił się do ucieczki.Popędził śladem kobiety.Rzecz jasna, przypadkowo.Jego prawdziwym celem był Tehol Beddict.Dopadnie ją najpierw, po czym zostawi gdzieś związaną i zakneblowaną, żeby zaczekała na jego powrót.Teraz będzie to trudniejsze, bo został sam.Strażnik Tehola będzie groźnym przeciwnikiem, ale jeśli ktoś posmarował ostrze miecza trucizną, nawet drobne skaleczenie wystarczało, by zadać śmierć.Szybką.Tam!Kobieta ukrywała się we wnęce dwadzieścia kroków przed nim.Gdy podszedł bliżej, rzuciła się do ucieczki.Gerun pognał za nią sprintem.Och, pragnął jej teraz.Była piękna.Przyjrzał się broni w jej ręce i parsknął śmiechem.To był nóż do patroszenia ryb.Widział, jak letheryjscy niewolnicy posługiwali się takimi w tej wiosce Hirothów.Biegł szybko i z każdą chwilą zbliżał się do ściganej.Kobieta minęła kolejną przecznicę i zniknęła w następnym zaułku.Byli już blisko domu Tehola Beddicta.Ale zdąży ją doścignąć na czas.Jeszcze tylko pięć kroków.* * *– Mamy kłopoty.Tehol Beddict odwrócił się zdumiony.– A więc jednak nie jesteś niemy.– Umilkł, zauważywszy błysk niepokoju w oczach strażnika.– Widzę, że to poważne kłopoty.– Obaj moi bracia nie żyją.Gerun Eberict się zbliża.– W mieście pełno jest Edur – sprzeciwił się Tehol, unosząc ręce, by zademonstrować ogrom przestworu dachów, tarasów i mostów.– Grasują w nim jak wilki.I są tu też te prawdziwe wilki.– To Gerun.Tehol przyjrzał się uważnie strażnikowi.– W porządku.Chce nam złożyć wizytę.Co mamy zrobić w tej sprawie?– Mogą wspiąć się na górę po murze, tak jak twoja przyjaciółka złodziejka.Musimy zejść na dół.Potrzebne nam miejsce, gdzie będą tylko jedne drzwi.– Jest ten magazyn naprzeciwko.znam go bardzo dobrze.– No to chodźmy.Strażnik podszedł do klapy, przyklęknął na jej brzegu i zajrzał ostrożnie do pokoju poniżej.Skinął dłonią na Tehola, nakazując mu podążyć za sobą, a potem ruszył na dół [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl