[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I ta wiadomoœæ przyjêta zosta³a bez zainteresowania.- Przepraszam, panie pu³kowniku - zwróci³ siê Peter do Scotia na zakoñczenie rozmowy.– Gdzie mogê zasiêgn¹æ informacji o pewnym statku?- O co chodzi, Shannon?'Peter wyjawi³ sprawê „Nigerii”, pu³kownik okaza³ pewn¹ ciekawoœæ i przychylnoœæ.Przywo³a³ kapitana Jacksona, poleci³ porozumieæ siê z dowództwem marynarki.W pó³ godziny pózniej adiutant rozk³ada³ bezradnie rêce.Nikt nie wiedzia³ jakie by³y losy „Nigerii”, nigdzie nie mo¿na by³o dostaæ jakiejkolwiek wiadomoœci.- Mo¿e Admiralty w Londynie – sugerowa³ Scott, t³umi¹c ziewanie.Tak wiêc do pustki i osamotnienia do³¹czy³a siê niepewnoœæ, gorsza jeszcze ni¿ w d¿ungli Sumatry i górach Jawy.Skoro nikt nic nie wiedzia³ o „Nigerii”, mo¿na by³o wysnuæ odpowiednie wnioski.Brak wiadomoœci, brak ludzi.Widocznie mimo wszystko racjê mia³ Teruci, nie zaœ McNeill.Nikt nie pozosta³ przy ¿yciu.Zginê³a za³oga i pasa¿erowie „Nigerii”, zginê³a Elisabeth Shannon.Ale.czy nie pozostawa³a iskierka nadziei?W parê dni pózniej odwiedzi³ Tannerów.Pozna³ Eileen, niewielk¹ i pulchn¹ blondynkê o cukierkowej urodzie i cukierkowatym g³osie.Pobawi³ siê z Jackiem i Eve.Wieczorem rozgada³ siê z przyjacielem wspomina³ przy butelce whisky dawne „dobre” czasy.Ale s³owa ich dziwnie brzmia³y w eleganckim bungalow, nie pasowa³y do otoczenia, razi³y.- By Jove! - zawo³a³ w pewnym momencie Geoffrey, widz¹c, ¿e butelka zosta³a juz wypró¿niona.Spojrza³ na ¿onê, odchrzakn¹³ i ugryz³ siê w jêzyk.Nast¹pi³a chwila krêpujacej ciszy.Peter, chc¹c ja przerwaæ, zaproponowa³ koledze, by popisa³ siê przed synem strzeleckim kunsztem, jako ze w ogródku za bungalowem widnia³a tarcza, a na œcianie obok dwóch „coltów”, wisia³ æwiczebny pistolet-wiatrówka.Tanner zmiesza³ siê, pokrêci³ niespokojnie w krzeœle.- Widzisz, hm.Eileen nie lubi strzelaniny.- Przepraszam, nie wiedzia³em.No, Geoff, ciekawe, co z tamtymi, prawda? Co z Whittle'm, Tommym, „Tigerem”? Myœlê, ¿e Mannock nigdy nie dobra³ siê do Teruci.Oczy Geoffreya b³ysnê³y wojowniczo.- By Jove! Gdybym ja tego ³ajdaka.- urwa³ rzuci³ wzrokiem na Eileen, zamilk³.Wypili po fili¿ance kawy, wspomnieli o van Tillenie.Geoffrey napomkn¹³ o gruszkach milosnych Alcocka, ale znów popatrzy³ bojaŸliwie na ¿onê.Wreszcie Peter spojrza³ na zegarek, wsta³, pocz¹³ siê ¿egnaæ.Drogi jego i Tannera rozchodzi³y siê.Geoffrey powróci³ do rodziny, do ¿ony i dzieci, by³ w swej ojczyŸnie.Zdo³a³ wype³niæ pustkê.Peter ci¹gle pozostawa³ zawieszony w pró¿ni.Nie pasowa³ do bungalowu przy Victoria Street, by³ intruzem.Wspomnienia.tak, mieli wspólne wspomnienia, ale samymi wspomnieniami cz³owiek ¿yæ nie mo¿e.Kalejdoskop siê zmieni³, a w jego wzierunku Shannon nie dostrzega³ nic.Obieca³ przyjœæ nazajutrz, umówi³ siê z Geoffreyem na powojenn¹ popijawê, opuœci³ bungalow i nigdy do niego nie wróci³.Przez tydzieñ w³óczy³ siê bez celu po Melbourne, wyczekiwa³ na rozkazy.Po tygodniu zameldowa³ siê u pu³kownika Scotta i poprosi³ o przerwanie urlopu i odes³anie pierwszym samolotem do Anglii.Group Captain chêtnie obieca³ zarezerwowanie miejsca w „Sunderland”, ale nie ukrywa³ zdziwienia.- Dlaczego tak siê pan œpieszy, kapitanie? Nale¿y siê panu przecie¿ wypoczynek.Ma pan tutaj wszystko, czego dusza zapragnie.Teraz zaœ, na cejloñskim lotnisku Kogala, Shannon oczekiwa³ nastêpnego samolotu.Za dwa, mo¿e trzy dni znaleŸæ siê mia³ w Londynie, tam zaœ czeka³ go gmach Admiralty.Tylko tam mo¿na siê by³o wreszcie wyzbyæ gniot¹cej i dobijaj¹cej niepewnoœci.Od strony baru dolatywa³y coraz g³oœniejsze s³owa rozmowy.Piloci byli ju¿ po wielu kolejkach i z w³aœciw¹ m³odym fanfaronad¹ przechwalali siê swym kunsztem, obiecywali sobie wspania³e sukcesy w walkach z Japoñczykami, wyœmiewali siê z myœliwskich „Zero”, kpili z nieudolnoœci japoñskich lotników.Peter wzdrygn¹³ siê.W ten sam sposób zachowywali siê ongiœ oficerowie w Hotelu Morskim w Singapurze.„Historia siê powtarza - pnmyœla³ melancholijnie.- Ci równie¿ dostan¹ po skórze, naucz¹ siê na w³asnym doœwiadczeniu albo niczego siê nie naucz¹ i zgin¹.Gdybym powiedzia³ im teraz prawdê, nie uwierzyliby i wyœmiali.Et, ten pomys³ z instruktork¹ w Anglii jest zupe³nie poroniony”.Wys¹czy³ wermut, ziewna³ przeci¹gle.Odlot nast¹piæ winien pod wieczór, pozostawa³o wiele czasu, z którym nie wiadomo by³o, co robiæ.Mo¿na, co prawda, przespaæ siê, ale Peter wiedzia³, ¿e nie zdo³a zmru¿yæ oka.Mo¿na przespacerowaæ siê po lotinsku i okolicy - na to brak³o energii i zainteresowania.Mo¿na wychyliæ szklaneczkê whisky z pilotami przy barze.Najlepsze wyjœcie.Czasem i alkohol przydaje siê na coœ, chocia¿ nieczêsto.Wtedy, w kabinie japoñskiej maszyny, przyda³ siê bardzo.Nie rusza³ siê z.miejsca.„Jestem wy³adowany jak zu¿yty akumulator.Akumulator mo¿na na³adowaæ.A mnie?”Machn¹³ rêk¹, ziewn¹³ ponownie, zamówi³ drug¹ szklaneczkê wermutu.Przy barze perorowa³ wysoki blondyn z ró¿ow¹ twarz¹ cherubinka i piegami na zadartym nosie, ³uszcz¹cym siê od pierwszych ukaszeñ podzwrotnikowego s³oñca [ Pobierz całość w formacie PDF ]