RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kakadu tak\e zaczęła krzyczeć, przyśpiewując w ten sposób do swoichpląsów.Prędko do tego rwetesu zaczęły przyłączać się i inne ptaki.Wyglądało to tak, jakbywłaśnie rozgrywały między sobą jakiś konkurs o to, który narobi najwięcej hałasu.Poczułam się jak winowajca.To przeze mnie ara podniosła ten alarm.Niepotrzebnie się jejprzyglądałam.Musiałam ją tym zdenerwować.Zmieszana odeszłam od ptasiej klatki.- Niech się pani nie martwi  powiedział młody sprzedawca, który właśnie przechodziłobok, niosąc pod pachą wielką torbę z psim jedzeniem. To się tu dzieje przynajmniej kilkarazy dziennie.Nestor zawsze ma frajdę gdy tylko mo\e narobić choć trochę zamieszania.Prawda paskudo?  spytał spoglądając na papugę.17412641851264185 Ptak w odpowiedzi wydał z siebie głośne skrzeczenie.Chłopak zaczął się śmiać i zniknąłza jednym z regałów.- Głupi Nestor.Głupi Nestor  usłyszałam tu\ za plecami skrzekliwy głos.Odwróciłam się.Zamiast osoby która to powiedziała ujrzałam niewielkiego, czarnegoptaka o intensywnie pomarańczowym dziobie i jaskrawo\ółtym wzorku, umieszczonym tu\pod błyszczącymi oczyma.Ptasia gaduła przekrzywiła łepek i spojrzała na mnie zniekłamanym zaciekawieniem, po czym jeszcze raz powtórzyła to samo co przed chwilą.- Głupi Nestor.Głupi Nestor.Gwarek cały czas łajał kolegę z sąsiedniej klatki.Nigdy wcześniej nie widziałam \adnegoprzedstawiciela tego gatunku.Słyszałam za to o talencie gwarków do naśladowania ludzkiejmowy.- Brzydko mówisz  upomniałam ptaszka, lecz mimowolnie na mojej twarzy pojawił sięuśmiech.- Cześć  zaskrzeczał tamten i zaraz potem przeskoczył z jednej gałązki na drugą.Wcią\ na mnie patrzył, jakby czekał na moją reakcję.- Cześć  odpowiedziałam wesoło, po czym odwróciłam się od jego klatki.Podą\yłam dalej.Przeszłam obok terrariów, w których znajdowały się ró\ne płazy orazgady.Na chwilę zatrzymałam się aby popatrzeć na du\ego kameleona, który kołysał się nagrubej gałęzi.Przesuwał się rytmicznie to w przód to zaś w tył, co wyglądało tak, jakby stwórnie potrafił zdecydować się czy chce ruszyć dalej, czy te\ pozostać na swoim miejscu.Ucieszyłam się, gdy\ jak dowiedziałam się z jednego z programów przyrodniczych, tezwierzęta zwykle pozostają nieruchome.Nigdy jeszcze poza dokumentami w telewizji niezdarzyło mi się zobaczyć tego ich tańca.Uśmiechnęłam się te\ na widok jego przedziwnychłapek.Zawsze uwa\ałam, \e są one najzabawniejszą częścią tych zwierząt.Aapkikameleonów wyglądają tak, jakby te nosiły coś na kształt pozbawionych palców rękawiczek.Idąc dalej minęłam regał z poukładanym na nim wyposa\eniem do akwariów.Dopiero zanim znalazłam to, czego tak naprawdę szukałam.Stanęłam przed kojcem, w którym znajdowały się małe kociaki.Było ich tam z pewnością ponad dziesięć.W ka\dym miejscu zagródki miała miejscekocia kotłowanina.Zaledwie trzy zwierzątka zwinąwszy się w kłębek spały, resztadokazywała na całego.Skakały, tarzały się i wyczyniały wszelkie psoty jakie tylko zwykłyczynić kilkutygodniowe kocięta.Wszystkie one były wprost prześliczne.Ich futerka miaływszelkie mo\liwe kolory.Były tak czarne jak i rude, szare, łaciate, pręgowane, słowem ka\dejakie tylko mo\na było chcieć.Długo stałam przyglądając się im.Nie zakładałam z góry, \e będę chciała kotka w jakimś konkretnym kolorze, w związku zczym zapowiadało się na to, \e wcale nie będzie mi łatwo podjąć decyzję którego z nichzabiorę ze sobą do domu.Im dłu\ej na nie patrzyłam, tym cię\ej było mi się zdecydować.Postanowiłam skończyć ze swoją samotnością.Nie wyszło mi z mę\czyzną, więc mo\ekot będzie lepszym rozwiązaniem.Ju\ kiedyś krą\ył mi po głowie podobny pomysł, jednakdopiero teraz postanowiłam go zrealizować.A jednak nie przypuszczałam \e znajdę tu dzisiaj a\ tyle zwierząt.Najchętniejprzygarnęłabym je wszystkie.śaden z kociaków nie wyró\nił się na tyle, by zwrócić w jakiśszczególny sposób moją uwagę.Ka\dy na swój sposób był śliczny i słodki.Jak miałamwybrać teraz tego jedynego?- Nie za wcześnie aby na kota?Z zadumy wyrwał mnie czyjś głos.- Słucham?  spytałam zaskoczona przekręcając głowę.Odwróciłam się by ujrzeć roześmianą twarz Piotra.17512641851264185 Stał tu\ obok, przyglądając się mi i sprawiał wra\enie niebywale z czegoś zadowolonego.Prawdę powiedziawszy zawsze tak właśnie wyglądał.Ilekroć tylko go widziałam, za ka\dymrazem pozostawał radosny.Zmiał się i dowcipkował.Taki ju\ chyba po prostu był.Nie umiałsię smucić.Muszę przyznać \e trochę mu tego nawet zazdrościłam.Owego entuzjastycznegoi optymistycznego nastawienia do \ycia.Zresztą tak samo jak i jego \onie.Patrycja była przecie\ prawie taka sama jak Piotr.Nomo\e jedynie cechowała ją odrobinę większa odpowiedzialność i racjonalizm.Była jednaktak samo pogodna i wesoła jak jej mą\.- Nie zamierzasz chyba przerobić się na stereotypową starą pannę, co?  chudzieleczaskoczył mnie kolejnym pytaniem. Daj sobie spokój póki jeszcze masz czas  zaśmiał się. Cześć Leno  w końcu przywitał się wyciągając w moją stronę kościstą dłoń.- Cześć  odpowiedziałam wymieniając uścisk. Miło cię widzieć.Co tu robisz? spytałam.- Có\  odpowiedział wzdychając. Z pewnością nie kupuję kota.Jego kolejna uwaga wprawiła mnie w za\enowanie.Zwłaszcza dlatego, \e Piotr miał rację.Tak jak powiedział, zamierzałam zostać ową starą panną o której wspomniał.Tak właśnie pragnęłam uło\yć swoje dalsze \ycie.Po tym jak na zawsze zniknął z niegojedyny mę\czyzna na którym kiedykolwiek mi zale\ało.Na dobre pogodziłam się ze swojąpora\ką.Zaakceptowałam fakt, \e pozostanę sama.Mimo to puste mieszkanie nie przestałomnie przera\ać.Nie potrafiłam na nowo przyzwyczaić się do myśli, \e nikt nigdy się w nimnie pojawi.Nie mogłam dłu\ej znieść otaczającej mnie ciszy a muzyka przestała ju\ spełniaćswoją rolę.Pustka.Chciałam ją czymś zapełnić.Kot.Tak, to zwierzę było wprost wymarzone do tego aby przejąć rolę towarzysza mojego\ycia.Taki właśnie miałam plan.A Piotr najwyrazniej pojawił się, aby przeszkodzić mi w jegorealizacji.Chciałam go za to uderzyć.- A ja tak.Właśnie kupują sobie kota  nie wytrzymałam.Tłumione emocje puściły. Aco mi zostało? Z Emanuelem nie wyszło.Innego mę\czyzny nie chcę.Więc co niby miałobymnie powstrzymać przed sprawieniem sobie zwierzaka.On by mnie nie oszukał i nie opuścił,tak jak zrobili to inni  niemal krzyczałam.- Aoł, łoł, łoł  Piotr uniósł ręce w obronnym geście. Spokojnie dziewczyno.Jak sobiechcesz.To twoje \ycie.Ju\ ci daję spokój. Okręcił się na pięcie i zamierzał odejść.- Piotrze  zawołałam go po imieniu. Poczekaj.On odwrócił się i spojrzał na mnie z wyrzutem.- Przepraszam  powiedziałam cicho. Nie wiem co we mnie wstąpiło.- Ju\ dobrze  zapewnił  Więc co? Z tego co słyszę rozstaliście się, tak?  bardziejstwierdził ni\ spytał. Tak zresztą przypuszczaliśmy.Ja i Pati.Naprawdę mi przykro, mała.Pasowaliście do siebie.- Wcale nie pasowaliśmy  odparłam wzdychając [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl