[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na niej misternie wykonany saraceńskihełm, którego czubek zwężał się w wysoki szpikulec.Jego krawędzwykończono lekką, kunsztowną przyłbicą i sięgającą ramion kolczugą odrobniutkich ogniwach.Obok leżał długi, zakrzywiony bułat o kościanejrękojeści wygładzonej wiekiem i pochwie porysowanej przez lataużytkowania.Kimkolwiek był ten człowiek, wykrwawił się na śmierć.Dolna połowa jego ciała była poczerniała i przykryta pozornie litąskorupą piasku sklejonego zakrzepłą krwią.Pod wyciągniętą stopą leżałpatyk podpierający schronienie.Sinclair bez trudności wyobraził sobie,co się stało.Ostatni konwulsyjny kopniak umierającego sprawił, żenamiot zawalił się na niego i zakończył jego życie.Poruszony tragedią takiej samotnej śmierci Sinclair zorientował się,że szuka słów, które mógłby wypowiedzieć nad ciałem, ale przyszło mudo głowy, iż każde z nich poszłoby na marne.Człowiek ten byłmuzułmańskim wojownikiem, niewiernym, który nie podziękowałbynikomu za polecenie jego duszy chrześcijańskiemu bogu wroga.Mimoto Sinclair pochylił głowę, patrząc na zwłoki, i wymamrotał:- Kimkolwiek jesteś, spoczywaj w pokoju.Nawet twój Allah niesprzeciwiłby się temu, bym ci tego życzył.Odwrócił głowę i zobaczył ciężki bukłak pełen wody.Niedaleko,ułożone w pozycji, która sugerowała, że mężczyzna używał go jako po-duszki, leżało piękne skórzane siodło, pokryte zaschniętą krwią.Było jejwięcej po lewej stronie, jakby jezdziec został zraniony w pachwinę.Obok leżały starannie zwinięte lejce i uzda, a za nimi - w zasięgu rękileżącego - bukłak i solidnie wypakowane juki.Troskliwie podtrzymując zranione ramię, Sinclair trącił stopą ciężkieworki, pchając je i przysuwając do największej sterty, na którą zgarnąłpiasek, po czym usiadł na małej piramidzie.Zdjął z ramienia własnybukłak, i, jak w jaskini, wykonał skomplikowane zabiegi, by się z niegonapić.Wydawało mu się, że trwa to całymi godzinami, miał spieczone iobolałe usta, lecz w końcu mu się udało.Choć posługiwał się tylko jedną ręką, w mgnieniu oka juki byłyotwarte.Torba po prawej zawierała jedzenie i przybory do przygoto-wywania go: pokazny worek mąki, małą torebkę mielonej soli i kilkakawałków suszonego, mocno przyprawionego mięsa, które Sinclair59uznał za kozie.Były też daktyle, świeże i suszone, oraz garść oliwek,szczelnie owiniętych kawałkiem muślinu.Kolejny duży kwadrat ma-teriału krył trójnóg do gotowania na zawiasach i miękką, naoliwionątorbę ze skóry antylopy, którą można było zawiesić na nim i gotować wniej jedzenie, a także małą miskę i talerz z lśniącego metalu.Kolejnemałe zawiniątko zawierało dwie łyżki - rogową i drewnianą -oraz ostrynóż.W drugiej torbie znalazł worek zboża i złożoną torbę na obrok dlakonia oraz dwie paczki owinięte w ten sam zielono-biały pasiastymateriał, który pełnił rolę namiotu.Większa i cięższa zawierała tunikękolczą, jakiej jeszcze nie widział.Skraje kwadratowego wycięcia naszyję i rękawy utkane były ze spłaszczonego srebrnego metalu, zbyttwardego jak na prawdziwe srebro, płaskie ogniwa zaś z najświetniej-szej, najlżejszej stalowej sieci, jaką kiedykolwiek miał w rękach.Całośćbyła podszyta miękkim, lecz niezwykle mocnym zielonym materiałem,na którym nie było ani jednej zmarszczki czy zagniecenia.Sinclairodłożył tunikę na bok i otworzył drugą paczkę, która ukazała niezwyklezdobny sztylet o zakrzywionej klindze wraz z pochwą.Rękojeść i ostrzewygrawerowane były srebrnym filigranem oraz wysadzanewypolerowanymi czerwonymi, zielonymi i błękitnymi klejnotami.Sinclair uniósł broń, świadom, że nigdy jeszcze nie trzymał tak cennegoprzedmiotu, i zważył ją w dłoni, rzucając spojrzenie martwemuczłowiekowi leżącemu obok.- Cóż, niewierny - mruknął.- Nijak nie mogę się dowiedzieć, kimbyłeś, lecz szczyciłeś się swoim dobytkiem, więc obiecuję ci, że będę sięo niego bardzo troszczył i używał z wdzięcznością, jeśli kiedykolwiekuda mi się stąd uciec.Ponownie zapakował juki, wstał, złożył przykrywający dotychczaszmarłego namiot, aż mógł go podnieść i położyć obok siodła oraz juków;wiedział, że będzie go potrzebował bardziej niż jego były właściciel.Zabrał dwa podtrzymujące namiot patyki, umieścił je między fałdamimateriału, po czym w miarę możliwości pogrzebał Saracena, owinąwszyciało zakrwawioną peleryną i umieściwszy hełm przy głowie, a bułat ujego boku.Zgarnął piasek na miejsce stopą i uformował z niego kurhannad płytkim grobem.Wiedział, że po kilku dniach ślady kopania znikną iże grób pozostanie nienaruszony, a zwłokom nie będą groziły sępy.Pozostawała jedynie możliwość, że jakieś wędrujące60dzikie zwierzę wyczuje rozkładające się mięso i wygrzebie je.Wreszciemógł się zająć sobą: owinął kufiję zmarłego dookoła głowy i wyszoro-wał piaskiem siodło.Pozostawało tylko schwytać konia.Przed upływem godziny znów szedł piechotą, prowadząc zwierzę zauzdę.Osiodłanie go jedną ręką niemal wyczerpało Sinclaira.Naszczęście, kiedy już schwytał konia, ten stał cierpliwie, gdy templariuszusiłował podnieść ciężkie siodło, umieścić je we właściwym miejscu, atakże zacisnąć popręgi i wydłużyć pasy strzemion, ponieważ nogipoprzedniego jezdzca były o dłoń krótsze niż jego.Sinclair napoił inakarmił zwierzę garścią zboża, mocno przytroczył do siodła namiot,juki oraz bukłaki, po czym ruszył w drogę ze wzrokiem utkwionym wdali.Owinął lejce wokół zdrowego ramienia i niósł tylko długą, ciężkąwłócznię.Przed upływem półgodziny znalazł to, czego szukał: samotny głaz wosłonie górującej nad nim wydmy.Poprowadził konia prosto do owegowypiętrzenia i wspiął się na szczyt, po czym - używając długiej włócznijako przeciwwagi - wgramolił się niezgrabnie na siodło, opierając sięlewym ramieniem o łopatki konia.Kiedy już bezpiecznie siedział zestopami w strzemionach, poczuł się o wiele lepiej i po raz pierwszy odsamotnego ocknięcia się w jaskini pozwolił sobie na myśl a nawetnadzieję że być może przeżyje tę gehennę.Jedynie strzyżeniekońskich uszu zdradzało, że zwierzę jest świadome nowego, rosłegojezdzca na swoim grzbiecie.Na twarzy Sinclaira pojawił się grymas.Cobędzie, jeśli koń się zbuntuje, kiedy każe mu ruszyć z miejsca? Jednosolidne wierzgnięcie i będzie leżał plackiem na ziemi [ Pobierz całość w formacie PDF ]