[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie wrócę do światła.Nigdy.Nie warto.Zaczynam zamykać oczy, ale zdaję sobie sprawę, żesą już zamknięte, więc się uśmiecham.Tutaj jest moje miejsce.Rozdział 24Otwieram oczy i usiłuję się skupić.Rozglądam się.Jestem w salonie i mam na sobie te same, co od kilkudni ubrania.Co mnie obudziło? Na zewnątrz jestciemno, więc nie światło.Sięgam po butelkę, ale okazuje się, że jest pusta.Kurwa.Whisky się skończyła.Będę musiał jechać do miasta.Wtedy słyszę walenie do drzwi.Serce mi się ściska.Wiem, że to pewnie Mila.Była tuw tym tygodniu ze sto razy, próbowała mnie zmusić dootwarcia, ale ja nawet nie wstałem z kanapy.Nie chcę,żeby mnie takiego widziała.Nie zasługuje, żeby tuprzebywać, gdy jestem w takim stanie.Walenie staje się głośniejsze, naprawdę głośne.Wkurwiła się.Robi wrażenie, z jaką siłą dobija się dodrzwi.Potem słyszę głośny trzask i coś pęka.Ja pierdolę, co jest?!Wstaję i cały pokój się kręci.Od kilku dni nieznajdowałem się w pozycji pionowej.Aapię równowagęi znów otwieram oczy.A kiedy to robię, widzę przedsobą ojca.Jest elegancki, świeżo ogolony, ubrany wdżinsy. Co ty tu robisz? pytam. Włamałeś się do mnie?Ojciec zaciska zęby. Tak się kończy nieodbieranie telefonu przez tydzień.Zadzwoniła do mnie twoja dziewczyna, bo się martwiła.Idz pod prysznic.Potem porozmawiamy.Rozwścieczył mnie. Pierdol się.Czas na rozmowy był wiele lat temu.Miałeś miliony okazji, żeby ze mną porozmawiać.%7ładnej nie wykorzystałeś.Teraz nie chce mi się gadać,więc idz stąd.Usiłuję go wyminąć, żeby przejść do kuchni, ale łapiemnie za rękę.Uścisk ma mocny i zdeterminowany. Idz pod prysznic powtarza spokojnie i zrozmysłem. Zmierdzisz.Włóż czyste ubranie i wróćtutaj.Porozmawiamy.Teraz.Patrzę na niego, a on nie odwraca wzroku.Nie wycofasię.A ja faktycznie śmierdzę.W końcu to ja spuszczamwzrok. Niech ci będzie.Muszę się wykąpać.Wychodzę z pokoju, nie patrzę za siebie.Wchodzępod prysznic, głowa mi pęka.Nie pamiętam, żebym wtym tygodniu pił wodę.W ogóle niewiele pamiętam.Jeśli tylko się budziłem, po prostu brałem więcejtabletek i popijałem whisky.Myję się, golę i ubieram.Potem idę do kuchni, gdzie wypijam duszkiem dwiebutelki wody.Ale nawet po nich mam w ustach sucho.Musiałem się niezle odwodnić.Trzecią butelkę zabieramdo salonu, gdzie czeka na mnie ojciec.Trochę posprzątał, kiedy mnie nie było.Zebrał zpodłogi puste butelki po whisky.Teraz siedzi w fotelu.Patrzy na mnie.Jest ponury i poważny, a ja nagle dochodzę downiosku, że nie chcę rozmawiać. Pieprzę to oznajmiam Nie rozmawialiśmy od lat.Nie widzę powodu, żeby rozmawiać teraz.Krzywda jużsię stała.Ojciec na mnie spogląda. Stała się przyznaje mi rację. Ale nie musi byćjeszcze większa.Siadam i popijam wodę. Dobrze.Dlaczego mnie nie zmusiłeś, żebympowiedział, co się stało?Skoro mamy gadać, możemy od razu przejść dosedna.Patrzy na mnie, potem spuszcza wzrok. Bo tak było łatwiej.Zabrałem cię do terapeuty, alemilczałeś.Próbowałem sam to z ciebie wyciągnąć, aleodmawiałeś.W końcu uznałem, że może wcale nie chcęwiedzieć, co się stało.Jeśli ciebie to aż tak wystraszyło,nie byłem pewien, czy to zniosę.Przestałem się starać.Potem terapeuta mi powiedział, że prawdopodobniewyparłeś te wspomnienia, więc uznałem, że dobrze sięzłożyło.Dalej popijam wodę.Jestem tak odwodniony, że mamwysuszony język. Złapali go?Wzdragam się, gdy ojciec kręci głową. Nie.Nie mieli rysopisu.Nikt z sąsiadów nic niewidział, nikogo wchodzącego ani wychodzącego.Niebyło punktu zaczepienia.Kurwa.Kolejny powód do poczucia winy.Mogłem impodać rysopis. Co się stało tego dnia? pyta tata. Muszę wiedzieć.Wiem, że miałeś w ręce pistolet.Na dłoni ranę.Policjanie była w stanie domyślić się, co się stało, poza tym, żetwoja matka nie została zgwałcona.Miała w ustachkomórki nabłonkowe, ale bez śladu spermy.Wpolicyjnej bazie nie było odpowiadającej próbki DNA.Wiem, że trudno o tym mówić, czy nawet myśleć, alepowiedz, co widziałeś?Zamykam oczy.Zaciskam powieki.Po chwili jeotwieram.Ojciec wciąż się we mnie wpatruje, czeka. Usłyszałem, że mama płacze.W waszej sypialnizastałem faceta.Przyciskał mamie pistolet do boku.Zmusił ją, żeby mu zrobiła laskę.Chciałem jej pomóc,ale kiedy złapałem za pistolet, wystrzelił.Zginęła, bopróbowałem pomóc.Gdybym nic nie zrobił, byłaby znami.Ojciec odchrząkuje.Ja próbuję przełknąć tę pieprzonąkluchę, która znowu pojawia się w moim gardle. Naprawdę myślisz, że zostawiłby ją przy życiu? pyta w końcu ojciec. Zastanów się.Wiedziała, jakwygląda.Jeśli ci powiedział, że nie zamierzał jej zabić.to kłamał. Mnie nie zastrzelił przerywam mu słabo. Możejej też by nie zabił.Tata kręci głową.Rumienią mu się policzki. Być może nie był w stanie zabić z zimną krwiądziecka i uznał, że zastraszył cię wystarczająco, żebyśmilczał.Twoja mama nie miała szansy.Nie mogłeś niczrobić. Odwraca się i wygląda przez okno. Ale terazmożesz.Przypomniałeś sobie wszystko, więc jedz zemną.Polecimy do Connecticut.Porozmawiamy zdetektywem, który prowadził tę sprawę.Podasz murysopis.Jak ten facet wyglądał?Przechodzi mnie lodowaty dreszcz, gdy sobieprzypominam jego drwiący uśmieszek. Był chudy.Miał siwy kucyk i żółte zęby.Dosłownieżółte.Ubrany był w niebieską koszulę w paski.Ojciec zamiera. Wiem, o kim mówisz.To nasz listonosz.Nigdy niezapomnę tego siwego kucyka i potwornych zębów.Pakuj się.Lecimy. Listonosz? Nie mogę w to uwierzyć. Niepamiętam listonosza. A czemu miałbyś pamiętać? pyta tata. Miałeśtylko siedem lat [ Pobierz całość w formacie PDF ]