[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie możesz pozwolić, by cierpiał choć minutę dłużej.Celia odwróciła się.- Celio? Słuchasz mnie, Celio? - zapytała Sylvia.Lecz Celia najwidoczniej zamyśliła się nad czymś głęboko, gdyż zdawała się nic nie słyszeć.- Celio, muszę powiedzieć Lloydowi.Po prostu muszę.Celia popatrzyła na nią ponownie.Gdy przemówiła, jej spokojny i opanowany głos brzmiał rzeczowo i chłodno.- Wiesz co, Sylvio? Ogień ma dwie właściwości.Zdolność niszczenia i zdolność odtwarzania.Czy wiesz, dlaczego Niemcy palili zwłoki wszystkich tych niewinnych ludzi, których pomordowali?Sylvia poczuła się zbita z tropu.- Nie wiem, o czym ty mówisz.- Strażnicy w obozach koncentracyjnych nie mieli pojęcia, dlaczego muszą to robić - mówiła Celia.- Ani oficerowie SS.Lecz na górze stanowiło to doktrynę polityczną.Gdy rasy niższe poddaje się eksterminacji, muszą one zostać spalone.- Celio.- zaprotestowała Sylvia.- Cóż to ma, u diabła, wspólnego z.- Wszystko! - ucięła Celia, jej głos zaś zmienił się w cichy, lecz groźny pomruk.- Jeśli twoje ciało zostaje spalone, twoja dusza zostanie potępiona.Niemcy byli zdecydowani skazać na męki Żydów, Polaków, Rosjan, Litwinów, homoseksualistów, kaleki i chorych psychicznie nie tylko na tym świecie, lecz i na przyszłym, zawsze i po wieczne czasy, aż do końca świata.- Celio, ty jesteś chora - powiedziała Sylvia.- Dlaczego nie pozwolisz, bym zadzwoniła po Lloyda albo po twojego lekarza?- Nie! - wrzasnęła Celia.- Nie rozumiesz, co do ciebie mówię? Ogień może cię skazać na wieczne potępienie, ale i może cię zbawić! Jeśli podczas spalania twojego ciała zostaną dopełnione odpowiednie obrzędy i podczas następnej zmiany pór roku dokonane będą odpowiednie ofiary, twoja dusza nie zostanie potępiona, lecz zbawiona.Zbawiona! I nie na miesiąc ani na rok, ani na dziesięć lat, ani nawet na okres całego ludzkiego życia.Twoja dusza zostanie zbawiona na całą wieczność!Sylvia zadrżała.- Czy próbujesz mi przez to powiedzieć, że naprawdę się podpaliłaś?Celia triumfująco skinęła głową.- Czy chcesz przez to rzec, że to, co tutaj widzę.to tylko twoja dusza?- Sylvio, jestem salamandrą.Wiecznotrwałym bytem uczynionym z ognia, dymu oraz ludzkiej duszy.Stworzeniem doskonale czystym, o niezrównanym umyśle i niezniszczalnym ciele.Najwyższą rasą, odwiecznym przeznaczeniem gatunku ludzkiego.- Salamandrą?- Tak to się nazywa.Tym właśnie jesteśmy.- My.to znaczy kto? Czy Marianna jest również jedną z tych.salamander?Celia okrążyła pokój, póki nie stanęła całkiem blisko.- Marianna i wielu innych.- A więc ten autobus.?- Właśnie! Spalony rozmyślnie.Spalony z radością.Czas prawie już nadszedł!Sylvia spojrzała na nią nerwowo.- Celio.trudno mi w to wszystko uwierzyć.- Mnie również było trudno, gdy usłyszałam o tym po raz pierwszy - odparła Celia.- W gruncie rzeczy nie dałam temu wiary.Lecz potem spotkałam się z Ottonem oraz z Helmwige i natychmiast zrozumiałam.- Co teraz zrobisz? - zapytała ją Sylvia.- Gdzie mieszkasz?- U Ottona i Helmwige - odpowiedziała Celia.- I nie porozmawiasz z Lloydem?- Jeszcze nie teraz.Nie przed przesileniem.Nie powinien mnie oglądać.Nie jestem jeszcze.hm, nie jestem zrównoważona.To znaczy fizycznie, nie psychicznie.- Nie napijesz się czegoś? - zaproponowała Sylvia.- Mnie samej przydałby się jeden głębszy.- Wystarczy szklanka wody.- To wszystko? Nic więcej?Sylvia wstała, okrążyła Celię i podeszła do narożnego stolika, gdzie trzymała drinki.Nalała sobie jeden kahlua, po czym powiedziała do Celii:- Idę tylko do kuchni.po wodę dla ciebie.I kilka kostek lodu.Celia stała odwrócona do niej plecami, wertując Wagnerowskie libretto.Na znak zgody nieznacznie skinęła głową.- Wiesz co.? Powiedziałam Lloydowi, że to libretto musi być warte fortunę - zawołała Sylvia, otwierając lodówkę i grzechocząc pojemnikiem na lód.- A niech to szlag! Ten lód nie chce wcale wyjść! Muszę go wstawić pod kran z ciepłą wodą!- Mieliśmy szczęście, że je znaleźliśmy - odezwała się Celia.- Faktem jest, że mamy już prawie całe.Wszystkie liczące się fragmenty.- Chcesz przez to powiedzieć, że istnieje cała opera? - Sylvia z hałasem upuściła do zlewu pojemnik z lodem i odkręciła do oporu kurek.Potem szybciutko znalazła się w drugim końcu kuchni i podniosła słuchawkę.Powstrzymując oddech wystukała numer Lloyda, modląc się ze wszystkich sił, by zdążył już dojechać do domu.„Proszę cię, Lloyd, nie zachodź tylko po drodze do restauracji.Proszę cię, bądź tylko w domu!” Celia mówiła dalej:- Wagner napisał ją w 1883.Kiedy umarł, nie była jeszcze całkiem skończona.Wziął ją ze sobą do Wenecji, po jego zawale zaś zniknęła.Niewielu ludzi o niej wiedziało.Wdowa po kompozytorze, Cosima, wspomina o operze w swych dziennikach, lecz nie wymienia tytułu.Och, doprawdy? - rzekła Sylvia.- Niech szlag trafi lód! Coś, zdaje się, jest nie tak z termostatem czy czymś tam.W mieszkaniu Lloyda odezwał się sygnał.„Proszę cię, tylko tam bądź, Lloyd! Proszę, bądź tam, na miłość boską!”- W rzeczy samej Otto był pierwszą osobą, która zaczęła jej poszukiwać na serio - kontynuowała Celia.- To było w 1938 roku, kiedy przy władzy był Hitler.Otto otrzymał jego osobistą zgodę na poszukiwanie Juniusa oraz tyle pieniędzy z funduszy partii nazistowskiej, ile mu tylko było potrzeba.Mussolini zaś gotów był oczywiście okazać mu wszelką pomoc.Lloyd odebrał telefon.- Tu Lloyd Denman.- Lloyd” - szepnęła do słuchawki Sylvia, szczelnie osłaniając dłonią mikrofon.- Lloyd, tu Sylvia.- Przykro mi, ale w ogóle pani nie słyszę - odparł.- Dopiero co wszedłem.nie zdążyłem zamknąć drzwi.Może pani chwileczkę poczekać?- Lloyd, na miłość boską, to ja, Sylvia! Celia mówiła:- Otto otrzymał do dyspozycji zespół pięciu historyków muzyki.Przetrząsnęli całą Wenecję.sprawdzając wszystkie możliwe tropy.Zabrało im to trzy lata.Lecz w końcu znaleźli ją w 1941 roku.Została ukryta przez katolickiego księdza, przed którym Wagner wyspowiadał się na łożu śmierci.- Lloyd! - błagała Sylvia.Słyszała, jak zamyka drzwi frontowe.Słyszała jego kroki w holu.Z piskiem i hurgotem podniósł słuchawkę i powieział:- Najmocniej przepraszam.Po prostu nie mogłem.Sylvia z wolna opuściła słuchawkę.Chciała krzyknąć Lloydowi: „Celia jest tutaj! Celia żyje!”, lecz w płucach zabrakło jej tchu.Celia stała w drzwiach kuchennych, przyglądając jej się zza nieprzeniknionej czerni okularów.Bez słowa podeszła do Sylvii, wyjęła jej z ręki słuchawkę i odłożyła.Odezwał się cichy głos Lloyda:- Halo! Halo! Kto mówi? Halo!- Czy to Lloyd? - zapytała Celia.Sylvia, ogarnięta niemową, skinęła głową.Nie miała pojęcia, dlaczego jest taka przerażona.Może to wina ciemnych okularów Celii.A może obawa, że mogłaby je zdjąć.- Celio, on musi się dowiedzieć.Nie możesz.Celia uniosła do ust palec w czarnej rękawiczce.- Obiecałaś mi, Sylvio.Obiecałaś, że nic nie powiesz.- Celio, to szaleństwo [ Pobierz całość w formacie PDF ]