[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. SÅ‚uchajcie! zawoÅ‚aÅ‚.NasÅ‚uchiwali.Wokół rozbrzmiewaÅ‚y delikatne odgÅ‚osy zimy, która zaciskaÅ‚ajuż w pięści tÄ™ krainÄ™: trzeszczenie skaÅ‚ i stÅ‚umione kroki maÅ‚ych stworzonekw tunelach pod Å›nieżnym dywanem.W odlegÅ‚ym lesie zawyÅ‚ wilk i zaraz umilkÅ‚zakÅ‚opotany, że nikt siÄ™ do niego nie przyÅ‚Ä…czyÅ‚.TrwaÅ‚ także srebrzysty dzwiÄ™kpadajÄ…cego blasku księżyca.I sapanie pół tuzina magów, starajÄ…cych siÄ™ oddychaćjak najciszej. Niczego nie sÅ‚yszÄ™. zaczÄ…Å‚ jeden. Psst! Dobrze, dobrze.62Wtedy usÅ‚yszeli wszyscy: cichy, daleki chrzÄ™st, jakby coÅ› bardzo szybko po-ruszaÅ‚o siÄ™ po Å›nieżnej pokrywie. Wilki? rzuciÅ‚ któryÅ› z magów.Wszyscy wyobrazili sobie setki chudych wygÅ‚odniaÅ‚ych ciaÅ‚, pÄ™dzÄ…cych sko-kami przez noc. Nnnie stwierdziÅ‚ przywódca. Zbyt regularny rytm.Może to posÅ‚a-niec?Teraz chrzÄ™st brzmiaÅ‚ gÅ‚oÅ›niej: chrupiÄ…cy i rytmiczny, jakby ktoÅ› bardzo szyb-ko jadÅ‚ seler. WyÅ›lÄ™ flarÄ™ oÅ›wiadczyÅ‚ przywódca.ZebraÅ‚ garść Å›niegu, ulepiÅ‚ kulÄ™, rzuciÅ‚ jÄ… w powietrze i rozpaliÅ‚ strugÄ… oktary-nowego Å›wiatÅ‚a z czubków palców.ZapÅ‚onęła krótkotrwaÅ‚ym jaskrawoniebieskimÅ›wiatÅ‚em.ZapadÅ‚a cisza.Wreszcie odezwaÅ‚ siÄ™ inny mag. Ty durniu! Teraz już niczego nie widzÄ™.ByÅ‚a to ostatnia rzecz, jakÄ… usÅ‚yszeli, zanim coÅ› szybkiego, twardego i haÅ‚aÅ›li-wego wypadÅ‚o na nich z ciemnoÅ›ci i zniknęło w mroku nocy.Kiedy powykopywali siÄ™ nawzajem ze Å›niegu, znalezli tylko gÅ‚Ä™bokie Å›ladysetek maÅ‚ych stóp.Setki Å›ladów, bardzo gÄ™stych i prowadzÄ…cych przez Å›nieżnÄ…równinÄ™ prosto jak promieÅ„ Å›wiatÅ‚a.* * * Nekromantka! stwierdziÅ‚ Rincewind.Stara kobieta przy ognisku wzruszyÅ‚a ramionami i z niewidzialnej kieszeniwyjęła taliÄ™ zatÅ‚uszczonych kart.Mimo mrozu na zewnÄ…trz atmosfera w jurcie przypominaÅ‚a tÄ™ spod pachy ko-wala.Mag pociÅ‚ siÄ™ już obficie.KoÅ„ski nawóz Å›wietnie nadaje siÄ™ na paliwo, aleLudzie Koni muszÄ… siÄ™ jeszcze wiele nauczyć o Å›wieżym powietrzu.PoczynajÄ…cod tego, co wÅ‚aÅ›ciwie oznacza to okreÅ›lenie.Bethan pochyliÅ‚a siÄ™ do maga. Czy ma to coÅ› wspólnego z nowym romantyzmem? szepnęła. Nekromancja.Rozmawianie z umarÅ‚ymi wyjaÅ›niÅ‚. Aha. ByÅ‚a nieco rozczarowana.Do jedzenia podano im tu koÅ„skie miÄ™so, koÅ„ski ser, koÅ„skÄ… kaszankÄ™ i cien-kie piwo, którego receptury Rincewind wolaÅ‚ nie analizować.Cohen (który jadÅ‚koÅ„skÄ… zupÄ™) wytÅ‚umaczyÅ‚, że ludzie w KoÅ„skich Plemionach z osiowych stepówrodzÄ… siÄ™ w siodle choć Rincewind uważaÅ‚ to za ginekologicznÄ… niemożliwość.63MajÄ… też wrodzone zdolnoÅ›ci do naturalnej magii.To dlatego, że życie na stepiepozwala zrozumieć, jak dokÅ‚adnie niebo pasuje do ziemi na caÅ‚ej jej krawÄ™dzi,co z kolei w naturalny sposób inspiruje umysÅ‚ do stawiania ważkich pytaÅ„, naprzykÅ‚ad Dlaczego? , Kiedy? i Czemu choć raz dla odmiany nie spróbujemywoÅ‚owiny?Babka wodza skinęła Rincewindowi gÅ‚owÄ… i rozÅ‚ożyÅ‚a karty.Rincewind, co już zostaÅ‚o powiedziane, byÅ‚ najgorszym magiem na caÅ‚ymDysku.%7Å‚aden czar nie chciaÅ‚ zatrzymać siÄ™ w jego umyÅ›le od dnia, gdy zamiesz-kaÅ‚o tam ZaklÄ™cie mniej wiÄ™cej z tych samych powodów, dla których ryby uni-kajÄ… stawu ze szczupakiem.Jednak nadal zachowaÅ‚ swojÄ… dumÄ™, a magowie nielubiÄ…, gdy kobiety próbujÄ… nawet najprostszych czarów.Niewidoczny Uniwersy-tet nigdy nie przyjmowaÅ‚ kobiet na studia; tÅ‚umaczono mÄ™tnie, że w grÄ™ wchodzÄ…problemy z kanalizacjÄ…, lecz rzeczywistÄ… przyczynÄ… byÅ‚a niewypowiedziana trwo-ga, że gdyby pozwolić kobietom na zabawy z magiÄ…, prawdopodobnie radziÅ‚ybysobie znakomicie. ZresztÄ…, i tak nie wierzÄ™ w karty caroca burknÄ…Å‚ Rincewind. CaÅ‚eto gadanie, że zawierajÄ… wysublimowanÄ… mÄ…drość wszechÅ›wiata, to jedna wielkabzdura.PierwszÄ… kartÄ…, pożółkÅ‚Ä… od dymu i pomarszczonÄ… wiekiem byÅ‚a.Powinna to być Gwiazda.Ale zamiast znajomego krążka z prymitywnymi pro-mieniami, zobaczyÅ‚ maÅ‚y czerwony punkt.Starucha zamruczaÅ‚a pod nosem i po-skrobaÅ‚a kartÄ™ paznokciem, wreszcie spojrzaÅ‚a podejrzliwie na Rincewinda. Nie mam z tym nic wspólnego oÅ›wiadczyÅ‚.WyÅ‚ożyÅ‚a Konieczność Mycia RÄ…k, Osiem Oktogramów, KopuÅ‚Ä™ Niebios, Je-zioro Nocy, Cztery SÅ‚onie, %7łółwiowego Asa i wreszcie -Rincewind spodziewaÅ‚siÄ™ tego Zmierć.Tutaj też coÅ› byÅ‚o nie w porzÄ…dku.Karta powinna przedstawiać realistycznywizerunek Zmierci na biaÅ‚ym koniu.I rzeczywiÅ›cie Zmierć i koÅ„ byli na miej-scu.Jednak niebo zalewaÅ‚ czerwony blask, a zza odlegÅ‚ego wzgórza wynurzaÅ‚asiÄ™ maleÅ„ka postać, ledwie widoczna w Å›wietle pÅ‚onÄ…cego w lampach koÅ„skiegotÅ‚uszczu.Rincewind jednak nie musiaÅ‚ nawet siÄ™ jej przyglÄ…dać, gdyż za niÄ… biegÅ‚askrzynia na setkach maÅ‚ych nóżek.Bagaż podąża za swym wÅ‚aÅ›cicielem wszÄ™dzie.Rincewind zerknÄ…Å‚ na Dwukwiata, blady ksztaÅ‚t na stosie koÅ„skich skór podÅ›cianÄ… jurty. NaprawdÄ™ nie żyje? zapytaÅ‚.Cohen przetÅ‚umaczyÅ‚, a starucha pokrÄ™ciÅ‚a gÅ‚owÄ….GrzebaÅ‚a chwilÄ™ w kolek-cji torebek i buteleczek w drewnianej szkatuÅ‚ce.Wreszcie znalazÅ‚a maÅ‚Ä… zielonÄ…fiolkÄ™, z której wlaÅ‚a kilka kropel do piwa Rincewinda. Mówi, że to jakieÅ› lekarsztwo wyjaÅ›niÅ‚ Cohen. Na twoim miejszczubym wypiÅ‚.Ludzie Koni bardzo siÄ™ denerwujÄ…, kiedy ktoÅ› gardzi ich goÅ›cinnoÅ›ciÄ….64 Czy gÅ‚owa mi od tego odpadnie? spytaÅ‚ Rincewind. Ona twierdzi, że koniecznie musisz wypić.PociÄ…gnÄ…Å‚ Å‚yk, Å›wiadom wpatrzonych w siebie oczu. Hm mruknÄ…Å‚. CaÅ‚kiem.* * *CoÅ› pochwyciÅ‚o go i cisnęło w powietrze.Tyle że w innym sensie nadal sie-dziaÅ‚ w jurcie widziaÅ‚ siebie, malejÄ…cÄ… figurkÄ™ w krÄ™gu Å›wiatÅ‚a, który stawaÅ‚siÄ™ coraz mniejszy.Ludziki-zabawki dookoÅ‚a wpatrywaÅ‚y siÄ™ w jego ciaÅ‚o.Z wy-jÄ…tkiem starej kobiety.Ona patrzyÅ‚a prosto na niego i uÅ›miechaÅ‚a siÄ™.* * *Najstarsi Magowie znad OkrÄ…gÅ‚ego Morza wcale siÄ™ nie uÅ›miechali.Zaczynalizdawać sobie sprawÄ™, że oto spotkali coÅ› absolutnie nieznanego i przerażajÄ…cego:mÅ‚odego czÅ‚owieka, który postanowiÅ‚ zrobić karierÄ™.WÅ‚aÅ›ciwie żaden z nich nie wiedziaÅ‚, ile dokÅ‚adnie lat ma Trymon.Jednak jegorzadkie wÅ‚osy wciąż byÅ‚y czarne, a skóra miaÅ‚a woskowÄ… barwÄ™, którÄ… w marnymoÅ›wietleniu można by uznać za cechÄ™ kwitnÄ…cej mÅ‚odoÅ›ci.SzeÅ›ciu żyjÄ…cych jeszcze mistrzów OÅ›miu ObrzÄ…dków siedziaÅ‚o przy dÅ‚ugim,lÅ›niÄ…cym, nowym stole, w komnacie, która jeszcze niedawno byÅ‚a pracowniÄ… Gal-dera Weatherwaxa.I każdy z nich zastanawiaÅ‚ siÄ™, co takiego jest w Trymonie, żemajÄ… takÄ… ochotÄ™ go kopnąć.Rzecz nie w tym, że byÅ‚ ambitny i okrutny.Ludzie okrutni sÄ… gÅ‚upcami; wszy-scy obecni wiedzieli, jak wykorzystywać okrutników, i doskonale potrafili używaćambicji innych.Nikt nie przetrwaÅ‚by dÅ‚ugo jako Mag Ósmego Stopnia, gdyby nieopanowaÅ‚ czegoÅ› w rodzaju myÅ›lowego judo.Rzecz nie w tym również, że Trymon byÅ‚ jakoÅ› szczególnie zÅ‚oÅ›liwy, żądnykrwi, czy też wÅ‚adzy.Takie cechy u maga niekoniecznie uchodzÄ… za wady.Na ogółmagowie nie sÄ… bardziej niegodziwi niż powiedzmy rada przeciÄ™tnego kluburotariaÅ„skiego.Każdy z nich zyskaÅ‚ godność nie tyle dziÄ™ki sprawnoÅ›ci w magii,ile dziÄ™ki temu, że zawsze pamiÄ™taÅ‚, by korzystać ze sÅ‚aboÅ›ci przeciwników.I rzecz nie w tym, że Trymon byÅ‚ szczególnie mÄ…dry.Każdy z magów uważaÅ‚siebie za osiÄ…gniÄ™cie w dziedzinie mÄ…droÅ›ci.To należaÅ‚o do zawodu.65Nie miaÅ‚ nawet charyzmy [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]