[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na moment jej uwagę odwrócił ryk silników.Podniosła wzrok i zobaczyła przelatujące zaledwie sto metrów nad ich głowami samoloty.To nasze, pomyślała.Dwusilnikowe szturmowe maszyny typu “Rhino", służące do zwalczania celów naziemnych.“Latające czołgi".Leciały na północ, na małej wysokości.Nim spuściła wzrok, przemknęły nad nią trzy eskadry.Fryców na równinach czeka nieprzyjemna niespodzianka, pomyślała.Odwróciła się i z chrząknięciem ulgi postawiła ciężkie radio na skalnej półce.Centurion był zwrócony w jej stronę.W ten sposób oboje zawsze kryli swe tyły.Przyjrzała się jego twarzy, spokojnej teraz i zamyślonej.Na wspomnienie przeszywającego powietrze obok nich rozżarzonego metalu ogarnęło ją osobliwe uczucie ciepła gdzieś w okolicy żołądka.Nie mogła znieść myśli, że ta muskularna perfekcja mogłaby obrócić się w szpetotę, jak to widywała już nazbyt często.I.A co, gdyby został ranny? Nie poważnie, tylko w nogę, i ja musiałabym wynieść go z pola walki.Przez jej umysł przemknęły wizje: wdzięczność w chłodnych szarych oczach, gdy podnosiła jego głowę ku swej manierce.Spokój, kurwa mać, nakazała swym myślom.Poderwała się lekko.Czyżby przemówiła w głos? Na szczęście, nie.Na wszechmocnego Thora, kobieto, nie masz już szesnastu lat.Kiedy ostatnio nawiedzały cię podobne marzenia, wyobrażałaś sobie, że wynosisz z płonącego budynku ładną dziewczynę - kapitana drużyny hokeja na trawie.A naprawdę chodziło ci o łóżko.Było to pocieszające, gdyż w końcu udało jej się pójść z nią do łóżka.Eric zatrzymał się, pogrążony w myślach.Przetwarzał w umyśle surowe dane w taktyczne możliwości, podczas gdy inna jego część udzieliła wyjaśnień w kwestii McWhirtera.- Był w Afganistanie - zaczął.- Tam było paskudnie.Musieliśmy wybić trzy czwarte ludności, żeby reszcie się odechciało.Służył tam osiem lat.Stracił kupę przyjaciół.Sofie wzruszyła ramionami.Miała tylko dziewiętnaście i pół roku.Tamta wojna skończyła się przed jej dziesiątymi urodzinami.- Gdzie się nauczyłeś miejscowego szwargotu? - zapytała.- Test, czekam na odpowiedź - rzuciła do mikrofonu.- Moja pierwsza konkubina była Czerkieską.Ojciec podarował mi ją na czternaste urodziny.Zazdrościli mi jej w całym okręgu.Kosztowała trzysta auriców.Odepchnął od siebie to wspomnienie.Czekała na niego robota.- Teraz.Standartenfuhrer Felix Hoth obudził się z mamrotaniem, pogrążony w walce z duszącym go nieprzyjacielem.Zdał sobie powoli sprawę, że w rzeczywistości jest to tylko sterta przepoconej pościeli.Zdyszany usiadł na z łóżku i skrył głowę w dłoniach, pocierając powieki kciukami.Lieber Herr Gott! Myślał, że już pozbył się snów.Może to przez wypitą wczoraj wódkę.Nie pił już od dawna, od pierwszego miesiąca po upadku Moskwy.Znowu znalazł się w tunelach, w ciemności, ale był sam.Słyszał ich oddechy, gdy się zbliżali, i nie mógł nawet krzyknąć.- Herr Standartenfuhrer?Pytanie zostało powtórzone jeszcze dwukrotnie, nim dotarło do jego świadomości.To była jedna z jego słowiańskich dziewczyn, Walentyna, czy jak ją tam zwał.W rękach trzymała butelkę “Stolicznej" i szklankę.Zapach alkoholu wywołał u niego gwałtowne pragnienie, lecz później, zmieszany z wonią potu i nasienia, przyprawił go o mdłości.- Nie! - wrzasnął.- Ile razy mam ci to powtarzać, ty głupia ruska dziwko! Nie rano! Dawaj kawę i żarcie.Schnell!Atak wściekłości wyczerpał jego siły.Oparł się pokusie opadnięcia z powrotem na łoże z baldachimem.Zmusił mięśnie do ruchu.Podszedł do komody i opryskał się wodą z dzbanka.Dolał trochę z prymusa i zaczął się golić.Przemknęło mu przez głowę, że niekiedy Rosjanka sprawia mu więcej kłopotu niż jest warta i że powinien znaleźć sobie dobrego ordynansa i posyłać po nią tylko wtedy, gdy potrzebował kobiety.“Podczłowiek" był z założenia głupi, ale przecież minęło już jakieś pięć miesięcy od chwili, gdy wyciągnął ją z tej płonącej szkoły w Tulę, a ona nauczyła się po niemiecku zaledwie kilku słów.To już jego rosyjski był lepszy.A podobno była nauczycielką!Dowodziło to, że Reichsfuhrer Himmler miał rację: wykształcenie nie miało nic wspólnego z prawdziwą inteligencją.Tę miało się we krwi.Albo też.zastanawiał się czasem, czy naprawdę jest taka głupia, na jaką wygląda.Może lepiej byłoby ją po prostu zlikwidować.Dwie w pełni wystarczały, a poza tym były tysiące innych.Nie.Tak właśnie zginął Kubę, niedaleko od Mińska: jedna z nich przemyciła pod łóżko minę przeciwpiechotną i wysadziła się w powietrze razem z nim.Wystraszone, ale nie całkowicie zdesperowane: to była recepta.Śniadanie poprawiło mu nastrój.Racje były teraz zdecydowanie lepsze, nie tak, jak zeszłej zimy, kiedy wszyscy przeżuwali czarny chleb w mroźnej ciemności.Prawdziwa kawa, odkąd Ubooty wybiły Anglikom z głowy blokadę, dobry boczek, jajka, masło i śmietanka.Jedząc rozglądał się z zadowoleniem po umeblowanym z barokową elegancją pokoju.Piatigorsk byt za caratu uzdrowiskiem dla szlachetnie urodzonych pragnących udać się do leczniczych źródeł leżących u stóp Kaukazu, a komisarze nie pozwolili mu podupaść.Nieźle jak na syna śląskiego chłopa, nauczonego czapkować przed Herr Rittermeistrem.Waffen-SS umożliwiało karierę utalentowanym ludziom.W Junkerschule w Bad ToTlz.akademii oficerskiej, nie istniały bariery socjalne.Nie wyznaczono granic określających, jak wysoko mógł zajść stuprocentowy Aryjczyk.W Wehrmachcie miałby szczęście, gdyby dosłużył się stopnia podoficerskiego i rozkazywałby mu jakiś zdrajca, “dżentelmen" z monoklem.Kit z regularną armią i jej opinią na temat Felixa Hotha.Felix Holh dowodził teraz pułkiem dywizji SS “Leibstandarte Adolf Hitler", osobistej gwardii wodza, zwycięzców spod Mińska, Smoleńska, Moskwy, Charkowa, Astrachania.Elita nowego ładu, którą właśnie kończono przekształcać z brygady piechoty zmotoryzowanej w dywizję pancerną.Spojrzał na stojący na kominku zegar ozdobiony pulchnymi amorkami.Piąta trzydzieści.Świetnie.Za pół godziny pogoni kota drugiemu batalionowi grenadierów pancernych.Niezapowiedziana inspekcja i czterokilometrowa przebieżka.To były dobre chłopaki, ale świeżych rekrutów należało zahartować.Nie zostało już wielu z kadry - tych, którzy przed rokiem ruszyli z Polski.Kiedy tylko skończą wymianę wyposażenia, wrócą do akcji - prawdziwej akcji na froncie swierdłowskim, nie tego gównianego ganiania partyzantów.Wraz ze śniadaniem nadeszły meldunki sytuacyjne, które sprawiły mu niekłamaną przyjemność [ Pobierz całość w formacie PDF ]