RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale biuro mają niedale­ko muzeum.Gałązka Oliwna - co za głupia nazwa! Chmara dziewczyn w spodniach, z brudnymi szyjami, w okularach.- Znam trochę jego sekretarza - wtrąciła Victoria.- Aha, ten Edward Jak-Mu-Tam, miły chłopiec, szkoda go dla tego długowłosego cudaka, mówią, że dobrze spisał się na wojnie.Ale praca to praca.Przystojny chłopiec, wy­obrażam sobie, jak te okularnice za nim szaleją.Victoria poczuła głuchą zazdrość.- Gałązka Oliwna - powiedziała.- Więc gdzie to jest?- Za zakrętem na drugi most.Przecznica ulicy Raszida, trochę ukryta.W pobliżu jest Miedziany Bazar.- A jak się miewa pani Pauncefoot Jones? - ciągnęła pa­ni Cardew Trench.- Przyjeżdża tutaj? Podobno chorowała.Ale Victoria uzyskała już to, co chciała, i ani myślała da­lej ryzykować kolejnym kłamstwem.Zerknęła na zegarek i zawołała z przerażeniem:- Boże drogi! Miałam obudzić panią Clipp o wpół do siódmej i przygotować ją do podróży.Muszę lecieć!Pretekst był właściwie zgodny z prawdą, tyle że zamiast siódmej Victoria podała godzinę wpół do siódmej.Uradowana pobiegła pędem na górę.Jutro znajdzie Edwarda w Gałązce Oliwnej.Okularnice, brudne szyje! Brzmi to bar­dzo nieatrakcyjnie.Co prawda, myślała Victoria wbrew sobie, mężczyźni nie są tak wrażliwi na brudne szyje jak pedantyczne Angielki w średnim wieku, zwłaszcza gdy właścicielki tych szyj gapią się z podziwem i uwielbieniem na wybrańca płci męskiej.Wieczór upłynął jak z bicza strzelił.Victoria zjadła z pa­nią Clipp wczesną kolację w jadalni i wysłuchała jej paplaniny o wszystkich sprawach pod słońcem.Pani Clipp na­mawiała Victorię, by ją kiedyś odwiedziła, i Victoria zanotowała skrupulatnie adres, bo w końcu nigdy nic nie wiadomo.Odwiozła panią Clipp na Dworzec Północny, umieściła ją w przedziale, gdzie została przedstawiona jej znajomej, także udającej się do Kirkuku, która następnego dnia miała pomóc pani Clipp w porannej toalecie.Pociąg zajęczał smętnie jak pokutująca dusza, pani Clipp wsunęła Victorii do ręki grubą kopertę i powiedzia­ła: “To drobny upominek, proszę przyjąć z moimi najlep­szymi podziękowaniami za urocze towarzystwo".A Victoria, cała zachwycona, powiedziała: “To doprawdy niezwykle miło z pani strony", pociąg wydał z siebieczwarty, a zarazem ostatni i najsmętniejszy jęk boleści i powoli ruszył ze stacji.Victoria wzięła taksówkę, ponieważ nie miała pojęcia, jak dostać się z dworca do hotelu, a nie było nikogo, kogo mogłaby zapytać.W hotelu pomknęła zaraz do siebie i niecierpliwie otwo­rzyła kopertę.W środku były dwie pary nylonowych poń­czoch.W każdych innych okolicznościach Victoria byłaby za­chwycona - nie stać jej było na nylony.Teraz jednak chciała dostać po prostu pieniądze.Pani Clipp była oczywiście zbyt delikatna, by ofiarować jej pięciodinarowy banknot.Victoria życzyłaby sobie z całego serca, aby pani Clipp była mniej subtelna w tym względzie.Ale co tam, jutro już będzie z Edwardem.Rozebrała się, położyła do łóżka i w pięć minut zasnęła kamiennym snem.Śniło jej się, że czeka na lotnisku na Edwarda; Edward nie może wysiąść, bo jakaś okularnica trzyma go za szyję, a sa­molot powoli rusza.Rozdział jedenastyKiedy Victoria zbudziła się nazajutrz rano, świeciło ostre słońce.Ubrała się i wyszła na taras.Nieco da­lej siedział na krześle, tyłem do Victorii, jakiś mężczyzna z kręconymi srebrzystymi włosami, opadającymi na mu­skularny, spalony słońcem kark.Kiedy obrócił głowę, Victoria rozpoznała ze zdziwieniem sir Ruperta Croftona Lee.Dlaczego tak ją zdziwił jego widok, nie potrafiła powie­dzieć.Może zakładała z góry, że tak ważna osobistość jak sir Rupert zatrzymuje się w ambasadzie, a nie w hotelu.W każdym razie był to sir Rupert we własnej osobie i pa­trzył w skupieniu na Tygrys.Zauważyła, że na poręczy krzesła wisi polowa lornetka.“Pewno obserwuje ptaki" -pomyślała.Victoria chodziła kiedyś z chłopakiem, który był wiel­kim miłośnikiem ptaków [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl