[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I tam wszcząć alarm.Ale pewno czekałby ją ten sam los alboteż kierowca i druga zakonnica zaprzeczyliby jej słowom.Mogliby na przykład przedstawić dowody, że jestniespełna rozumu.Najlepsze zatem wyjście - to poddać się biegowi wydarzeń zgodnie z planem.Przyjechać do Bagdadu jako AnnaScheele, odegrać jej rolę.Przecież w końcu przyjdzie taki moment, że Edward straci kontrolę nad tym, co ona powiei zrobi.Jeśli dalej uda jej się nabierać Edwarda, że jest gotowa dla niego na wszystko, przyjdzie chwila, że stanie zfałszywymi dokumentami przed zgromadzeniem na konferencji i Edwarda tam nie będzie.I nikt jej nie powstrzyma przed wystąpieniem: Nie jestem Anną Scheele.Dokumenty są fałszywe, fakty zmyślone".Edward chyba nie podejrzewał jej o takie zamiary.Próżność jest dziwnie zaślepiająca, pomyślała.Ta cecha była jegopiętą achillesową.A przede wszystkim, Edward i jego ludzie musieli mieć jakąś Annę Scheele, mniej więcejpodobną do prawdziwej, jeśli miał się powieść ich plan.Znalezć dziewczynę podobną do Anny Scheele, łącznie zblizną w odpowiednim miejscu, było rzeczą niezmiernie trudną.Victoria przypomniała sobie, że w Lyons MaiłDubosc miał bliznę nad okiem i zniekształcony palec u ręki.Jedną ułomność miał przez wypadek, a drugą odurodzenia.Takie zbiegi okoliczności zdarzają się niezmiernie rzadko.Tak, superman potrzebował stenotypistkiVictorii Jonesi Victoria Jones trzymała go w ręku, tym właśnie i niczym innym.Samochód przejechał przez most.Victoria patrzyła tęsknie na Tygrys.Potem już pędzili szeroką zakurzoną auto-stradą.Siostra Marie des Anges przesuwała w palcach paciorki różańca.Ich dzwięk działał uspokajająco. W końcu - myślała Victoria nagle podbudowana na duchu - jestem chrześcijanką.A jeśli się jest chrześcijaninem, totysiąc razy lepiej być chrześcijaninem męczennikiem niż królem Babilonu.I wygląda na to, że jednak będęmęczennicą.Cóż, tyle dobrego, że nie będzie lwów.Tego bym nie zniosła."Rozdział dwudziesty trzeciIWielki samolot poszybował w dół, wylądował idealnie.Kołował powoli po pasie startowym i zatrzymał się wwyznaczonym miejscu.Pasażerowie zaczęli wysiadać.Jadący do Basry poszli w jednym kierunku, udający się doBagdadu w drugim.Do Bagdadu leciały cztery osoby.Zamożnie wyglądający iracki przedsiębiorca, młody lekarz Anglik i dwie kobiety.Musieli przejść mnóstwo kontroli i pytań.Na pierwszy ogień poszła ciemna kobieta ze zmęczoną twarzą i potarganymi włosami zawiniętymi nieporządnie wchustkę.- Pani Pauncefoot Jones? Obywatelstwo brytyjskie? Dobrze.Jedzie pani do męża? Proszę podać adres w Bagdadzie.Jakie pieniądze.? - I tak dalej.Przyszła kolej na drugą kobietę.- Grete Harden.Zgadza się.Obywatelstwo? Duńskie.Z Londynu.Cel podróży? Rehabilitantka? Adres w Bagdadzie?Pieniądze?Grete Harden była szczupłą blondynką w ciemnych okularach z ledwie dostrzegalną blizną nad górną wargązatuszowaną warstwą pudru.Ubrana była schludnie i skromnie.Jej francuski był kiepski, czasami trzeba było powtarzać pytania.Czwórka pasażerów dowiedziała się, że samolot do Bagdadu wystartuje po południu, a na razie pojadą do hoteluAbbassid na lunch i odpoczynek.Grete Harden siedziała na łóżku, kiedy rozległo się pukanie do drzwi.Otworzyła, w drzwiach stała wysoka ciemnadziewczyna w mundurku BOAC.- Przepraszam panią.Czy zechciałaby pani pójść ze mną do biura BOAC? Są jakieś kłopoty z pani biletem.Zaprowadzę panią.Grete Harden poszła korytarzem za stewardesą.Na jednych drzwiach wisiała duża tabliczka ze złoconym napisem: Biuro BOAC".Stewardesa otworzyła drzwi i skinęła na Grete Harden, która weszła do środka.Dziewczyna z BOAC zamknęła nazewnątrz drzwi i szybko zdjęła tabliczkę.Za drzwiami stało dwóch mężczyzn, którzy zarzucili Grete Harden jakiś materiał na głowę.Zakneblowali jej usta.Jeden z nich podwinął jej rękaw, wyjął strzykawkę i zrobił podskórny zastrzyk.Kilka chwil potem ciało kobiety znieruchomiało.Młody lekarz powiedział z zadowoleniem:- Mamy z nią spokój na jakieś sześć godzin.Dalej, bierzcie się do roboty! - I skinął głową w stronę dwóch innychosób znajdujących się w pokoju.Przy oknie siedziały dwie zakonnice.Mężczyzni wyszli.Starsza zakonnica podeszła do Grete Harden i zaczęłaściągać ubranie z jej nieruchomego ciała.Młodsza, drżąc lekko, zdejmowała habit zakonny.Po chwili Grete Harden,w stroju zakonnicy, leżała spokojnie na łóżku, a obok stała młoda zakonnica przebrana w rzeczy Grete Harden.Starsza zakonnica zajęła się jasnymi włosami swojej towarzyszki.Wyjęła fotografię, oparła ją o lustro i zabrała siędo układania fryzury.Zciągnęła włosy z czoła, a nisko na szyi zrobiła węzeł.Cofnęła się parę kroków i powiedziała po francusku:- Zupełnie się pani zmieniła.Proszę włożyć ciemne okulary.Ma pani zbyt ciemnoniebieskie oczy.Tak, terazświetnie.Rozległo się słabe pukanie do drzwi, mężczyzni wrócili.Szczerzyli zęby w uśmiechu.- Wszystko się zgadza.Grete Harden to Anna Scheele -powiedział jeden.- Ma dokumenty w walizce, ukrytestarannie między kartkami duńskiej książki o rehabilitacji [ Pobierz całość w formacie PDF ]