[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Smyczkowa porwała pogoń i piękna panna prawdopodobnie długo jeszcze musiałaby leżećw polu przy drodze, gdyby nie szczęśliwy zbieg okoliczności.Przypadek zdarzył, że w tymczasie tą samą drogą zmierzali do willi Bibułowa koledzy Smyczkowa: flecista %7łuczkow iklarnecista Rozmachajkin.Natknąwszy się na futerał, spojrzeli zdumieni na siebie i rozłożyliręce. Kontrabas! rzekł %7łuczkow. Ba, wszakże to kontrabas naszego Smyczkowa! Ale skądon się tu wziął? Prawdopodobnie ze Smyczkowem coś się stało zawyrokował Rozmachajkin. Alboupił się, albo go ograbiono.Bądz co bądz nie godzi się pozostawiać tu kontrabasu.Zabierz-my go ze sobą.%7łuczkow załadował futerał na plecy i muzykanci ruszyli dalej.Do diaska, cóż to za ciężar! burczał przez całą drogę flecista. Za nic na świecie niezgodziłbym się grać na takim potworze!.Uf!.Po przybyciu do willi księcia Bibułowa muzykanci złożyli futerał na miejscu przeznaczo-nym dla orkiestry i udali się do bufetu.W tym czasie w willi zapalono już żyrandole i kandelabry.Narzeczony, radca dworu18 Aa-kieicz, przystojny i sympatyczny urzędnik resortu komunikacji, stał na środku sali wetknąw-szy ręce w kieszenie i gawędził z hrabią Szkalikowem.Rozmowa dotyczyła muzyki. Wie pan, hrabio mówił Aakieicz w Neapolu poznałem pewnego skrzypka, który do-słownie wyczyniał cuda.Nie uwierzy pan! Na kontrabasie.na najzwyklejszym kontrabasiewygrywał takie diabelskie trele, że po prostu okropność! Grał nawet walce Straussa! Panie szanowny, to niemożliwe. powątpiewająco odrzekł hrabia.17cavalier galant (fr.) - galant, wytworniś, mężczyzna asystujący damie, uprzejmy kawaler.18radca dworu - według Tabeli rang urzędnik siódmego stopnia.49 Zapewniam pana! Potrafił wykonać nawet rapsodię Liszta! Mieszkałem z nim we wspól-nym pokoju i kiedyś ot tak, dla zabicia czasu, nauczyłem się od niego grać na kontrabasie rap-sodię Liszta. Rapsodię Liszta.Hm!.Pan żartuje! Nie wierzy pan? zaśmiał się Aakieicz. Zaraz panu dowiodę! Chodzmy do orkiestry.Narzeczony i hrabia skierowali się do orkiestry.Podeszli do kontrabasu, zaczęli szybkorozwiązywać rzemyki futerału.i o, zgrozo!.My zaś tymczasem, zanim czytelnik puści wodze fantazji i domaluje sobie zakończeniesprzeczki muzycznej, wróćmy do Smyczkowa.Biedny muzyk, nie ująwszy złodziei, powrócił na miejsce, gdzie pozostawił futerał i.nieznalazł drogocennego ładunku! Gubiąc się w domysłach przeszedł się kilkakrotnie tam i zpowrotem po drodze i nie znalazłszy futerału pomyślał, że widocznie trafił na inną drogę. To straszne! rozpaczał, targając włosy i oblewając się zimnym potem. Ona może sięudusić w futerale! Jestem mordercą!Do północy Smyczkow błądził po drogach i szukał futerału, aż wreszcie opadł z sił i po-wędrował pod mostek. Poszukam o świcie postanowił.Poszukiwania o świcie dały ten sam rezultat i Smycz-kow zdecydował się zaczekać pod mostkiem do nocy. Znajdę ją! szeptał zdejmując cylinder i targając włosy. Choćbym rok miał szukać,znajdę!Do dziś jeszcze chłopi, zamieszkujący wspomniane okolice, opowiadają, że po nocachprzy mostku można spotkać nagiego, obrośniętego człowieka w cylindrze.Czasem zaś roz-brzmiewają spod mostka chrapliwe dzwięki kontrabasu.Przełożyła Maria Mongirdowa50IMPRESARIO POD KANAPHISTORIA ZAKULISOWAGrano właśnie Wodewil z przebieraniem.Młoda, urocza aktorka Kławdia MatwiejewnaDolska Kauczukowa, całym sercem oddana świętej sztuce, wbiegła do swojej garderoby iszybko zaczęła zrzucać strój Cyganki, aby w mgnieniu oka przywdziać strój huzara.Pragnąc,by kostium leżał na niej możliwie gładko i pięknie, żeby nie było na nim najmniejszejzmarszczki, utalentowana artystka postanowiła zdjąć z siebie wszystko, do ostatniej nitki, iwłożyć mundur bezpośrednio na strój Ewy.Właśnie w chwili kiedy Kławdia Matwiejewnarozebrała się i drżąc leciutko z zimna zabrała się do wygładzania huzarskich rajtuzów, dobie-gło ją nagle czyjeś westchnienie.Artystka zdziwiła się i nadstawiła uszu.Znowu usłyszaławestchnienie, a nawet jak gdyby szept: Ciężkie są nasze grzechy.Och ch!.Artystka rozejrzała się ze zdumieniem, a ponieważ w garderobie nie dostrzegła nic podej-rzanego, postanowiła na wszelki wypadek zajrzeć pod jedyny znajdujący się tam mebel podkanapę.I cóż? Pod kanapą ujrzała wyciągniętą ludzką postać. Kto to? zawołała odskakując z przerażeniem od kanapy i zasłaniając się huzarską kurt-ką. To ja.ja. rozległ się spod kanapy drżący szept. Proszę się nie bać, to ja.Tss!W nosowym szepcie, przypominającym skwierczenie patelni, artystka bez trudu rozpoznałagłos impresaria Indiukowa. To pan?! zawołała z oburzeniem, czerwona jak piwonia. Jak.jak pan śmiał? To pantu cały czas leżał, stary łajdaku? Tego tylko brakowało! Dziecinko.złotko moje! syknął Indiukow wysuwając spod kanapy łysą głowę. Niegniewaj się, kochaneczko! Możesz mnie zabić, zdeptać jak gada, tylko nie rób krzyku! Nic niewidziałem, nie widzę i nie chcę widzieć! Niepotrzebnie się pani zasłania, złociutka, pięknościty moje.Niech pani wysłucha starca, który jedną nogą już jest w grobie! Jeżeli leżę tu podkanapą, to tylko gwoli ocalenia! Ginę! Niech pani spojrzy: włosy stoją mi dęba! Prindin, mążmojej Głaszeńki, przyjechał z Moskwy.Teraz chodzi po teatrze i dybie na moje życie.Zgro-za! A przecież pomijając Głaszeńkę winien jestem temu łotrowi pięć tysięcy rubli. A co mnie to obchodzi? Wynoś się pan stąd natychmiast, bo jak nie, to [ Pobierz całość w formacie PDF ]