RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po chwili dodała, z widocznym wahaniem: - Edward?- Tak, mamo?- Lepiej jest, kiedy jej tutaj nie ma.Wolę South Burling­ton bez Season.Ed wpatrywał się w nią przez dłuższą chwilę, po czym powiedział:- Kocham ją, mamo.Gdybym był pewien, że przyniesie to nam obojgu szczęście, sprzedałbym natychmiast tę farmę i wszystko, co się na niej znajduje, i pojechałbym za Season do Kalifornii.- Dobrze, że twój ojciec nie słyszy tych słów.- Ojciec nie żyje, mamo.I proszę cię, nie nadużywaj w ta­kich sprawach jego imienia.A teraz przepraszam cię na kil­kanaście minut.Ogolę się i wezmę ciepłą kąpiel.Ursula Hardesty odwróciła się i przyjęła celowo zbolałą, dramatyczną pozę.Ed zatrzymał się na chwilę, zastanawiając się, czy nie powinien jej jednak przeprosić, ale nie stwierdzi­wszy takiej potrzeby, otworzył drzwi i wszedł do budynku.To przecież był teraz jego dom, jego farma, jego małżeństwo.Jakiekolwiek sceny matka chce odgrywać przy świetle księ­życa, proszę bardzo, nie będzie jej w tym przeszkadzał.Jed­nak nie weźmie w tym udziału.Takie zachowanie jest luksu­sem, na który mogą sobie pozwolić ludzie nie mający nic innego, ważniejszego na głowie.On do tej grupy zdecydowa­nie nie należał.ROZDZIAŁ IXW połowie drogi w kierunku Topanga Canyon Carl Snowman skręcił w pochyłą, krętą drogę.Po chwili minął skrzynkę pocztową udekorowaną flagą “Los Angeles Times” i jadąc wśród zieleniących się ogrodów, dotarł wreszcie do domu.Zatrzymał furgonetkę na rogu i zaciągnął hamulec ręczny, aby nie stoczyła się z powrotem w dół.- Właśnie zakończyliśmy rozbudowę naszego pałacu - po­wiedział do Season, wyłączając silnik i otwierając drzwiczki po swojej stronie.- Zobaczysz, mamy wielki salon, wspaniałą sypialnię dla gości, wszystko.Sally będzie miała dużo miejsca do zabawy.Obszedł samochód, otwarł drzwiczki po strome Season i po­mógł jej wysiąść.Wylądowała wraz z Sally w Los Angeles z trzygodzinnym opóźnieniem spowodowanym jakimiś kłopo­tami z uzupełnieniem paliwa na lotnisku w Albuquerque i czuła się teraz zupełnie wykończona.Siedząc w hali tranzy­towej dworca lotniczego w Albuquerque, wpatrywała się przez przyciemnione szyby w zalaną słońcem płytę lotniska i w bły­szczące samoloty; co chwilę nawiedzała ją coraz intensywniej­sza pokusa, aby wsiąść w samolot powrotny i polecieć do Wichity, do Eda.Tylko silne postanowienie wytrwania przy raz podjętej decyzji powstrzymywało ją przed podejściem do stanowiska American Airlines.Muszę to przeżyć, powtarzała sobie w my­ślach.Jeśli teraz ulegnę pokusie, nigdy już nie będę sobą.Gdy zbliżała się do cedrowych schodów prowadzących do domu, nagle otworzyły się drzwi u ich szczytu i na progu ukazała się Vee, siostra Season.Była od niej dwa lata młod­sza, lecz ich wspólni przyjaciele przeświadczeni byli, że jest akurat odwrotnie.Miała jasne, wyblakłe, niemal białe włosy i ciemną, kalifornijską opaleniznę.Była w dżinsach, koszuli z krótkim rękawem, a z uszu zwisały jej kolczyki - szerokie plastykowe obręcze.Zaterkotały głośno, gdy Season podbieg­ła do niej i ucałowała ją w oba policzki.- Dlaczego tak późno? Oczekiwałam cię całe godziny temu! Zaczynałam się martwić, że stało się coś strasznego.Biedny stary Carl musiał telefonować pięć razy z lotniska, żeby upew­nić mnie, że nie roztrzaskałaś się gdzieś nad Wielkim Kanio­nem.- Po drodze były jakieś kłopoty z paliwem - odparła Sea­son.- Zwiedziłam cały port lotniczy w Albuquerque.Mam go dosyć do końca życia.- Widzę, że jesteś zmęczona - zaniepokoiła się Vee.- Mo­żesz się zaraz położyć do łóżka, a jutro spać tak długo, jak tylko będziesz chciała.Tylko najpierw zjesz swoją ulubioną kolację, wypijesz z nami butelkę szampana i trochę pogada­my.Och, Sally! Jak ty urosłaś!Carl właśnie pomagał Sally wyjść przez tylne drzwi furgo­netki.Następnie poprowadził ją w górę po schodach; ostroż­nie, uważnie, z wprawą, co nie dziwiło, jeśli się wiedziało, że sam ma czwórkę dzieci z pierwszego małżeństwa, a najmłod­sze z nich liczy sobie dopiero dziesięć lat.Był krępym, dobrze trzymającym się czterdziestopięciolatkiem o siwiejących wło­sach, kwadratowej, typowo słowiańskiej twarzy.Był reżyse­rem i kręcił przede wszystkim moralizatorskie i cieszące się niezbyt wielkim powodzeniem filmy o młodzieży pozostającej w ciągłych konfliktach z rodzicami i ze szkołą.Sally stanęła w hallu, przecierając oczy, Carl zaś powrócił do samochodu po walizki.- Nie martw się, kochanie - powiedziała do niej Season.- Zaraz pójdziesz do łóżka.Na dobranoc dostaniesz trochę mle­ka i zjesz duże ciacho [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl