[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie dane mu doświadczyć wzajemności drugiego człowieka w odczuwaniu rzeczywistości, nie ma od kogo dowiedzieć się, że urządzenie świata nie jest jedynym możliwym, że można i należy go zmieniać.Do inwalidztwa umysłowego dochodzi uczuciowe: gdy już znajdzie się między uciekinierami z miasta, nie wykorzysta szansy, by się przy ich pomocy wyzwolić.W człowieku widzi on bowiem tylko mięso - i trzymając się tej filozofii zostaje wygnany z powrotem do miasta, gdzie podczas rozpaczliwej próby zdobycia pożywienia przytrafi mu się ubój.Tak oto skończy w hali targowej na ladach pierwszej klasy: z mięsa powstał i w mięso się obróci.Sama hala targowa pomyślana została przez autora jako mikromodel komunistycznego społeczeństwa.Oprócz rzeźników i klientów z kartkami harcują tam policjanci, dokonując uboju za najdrobniejsze przewinienie.Wystarczy brak kartki (wielu głodomorów chce bodaj popatrzeć na mięso, powdychać jego zgniły aromat) czy nieopanowanie odruchów fizjologicznych, co przy permanentnie rozstrojonych żołądkach musi być nagminne.Rolę kapusiów wypatrujących najmniejszych oznak niesubordynacji pełnią męty zwane także lumpami, nagradzane za swą aktywność obgotowanym mięsem.Jest to zajęcie popłatne, ale i ryzykowne, gdyż w okresach niedostatku mięsa w klasie pierwszej policja dokonuje uboju i na tym, co przepisy przekroczył, i na tym, co winowajcę przyłapał.Psy hali targowej, żerujące na swoich pobratymcach, przypominają obozowych kapo albo lagrowych urków - wprzęgnięci w system, całą swą inwencję poświęcają temu, by w zadanych warunkach jakoś się urządzić.I gdy rzecz się uda, nie w głowie im jakiekolwiek zmiany.Walenie fizjologią między oczy, epatowanie brudem, draństwem i kanibalizmem nie każdemu czytelnikowi przypadnie do gustu.Stanisław Lem, gdy mu zaproponowałem tę książkę, po siódmej stronie grzecznie odmówił dalszej lektury, ponieważ poczuł obrzydzenie.Mnie krótka powieść Harnicka urzekła bezpośredniością zastosowanego modelu - ale zaraz potem szkicowość, brak szczegółów zaowocowały niedosytem.Autor usprawiedliwi się łatwo: opowiada wszak z pozycji osobnika mającego nader ograniczoną wiedzę o świecie, w którym żyje, i taka jest też jego relacja - wysoce fragmentaryczna, liczne wzmianki sygnalizują jednak, że poza sferą mięsa, żarliwie kontrolowaną przez bohatera, coś się jednak mieści, że mięso ludzkie na ladach ma jakieś swoje przyczyny, podobnie jak zrujnowane miasto.Tych przyczyn można jedynie dociekać - wojna, zaraza, katastrofa społeczna, ukryta inwazja, kaprys szalonych władców.Moim zdaniem winę ponosi rozregulowana maszyneria społeczna, która rozłazi się sama z siebie, i tu zaryzykuję własną wykładnię utworu Harnicka.Jego „Mięso” pokazuje ni mniej, ni więcej tylko kres pięknej komunistycznej utopii, przy założeniu, że po drodze od koncepcji brodatych myślicieli i rewolucji w pewnym mało zaawansowanym gospodarczo kraju nic by zamiarom wcielającym te rojenia w życie nie stanęło na drodze.Pocieszające w „Mięsie” jest tylko to, że wszelki szalony plan formowania życia społecznego sam się w końcu wywróci, gdyż sprzysięgła się przeciw niemu jakaś szczególnie paskudna odmiana entropii.I jeszcze raz potwierdzi się, że skutkuje przeciwko tym wynaturzeniom tylko rozum sprzężony z moralnością, a jeśli ich zabraknie - skutkuje czas, choćby powrót bydlęcia do godności osoby ludzkiej pochłonąć miał prawdziwe hekatomby.Marek OramusMartin Harnicek: Mięso.Tłum.Janusz Anderman.Veto Yerlag, Berlin 1985 [ Pobierz całość w formacie PDF ]