RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.? I wtedy moje ciało nie wytrzymało tego napięcia, i nagle, nie kontrolując się, zacząłem młócić w drewniane ściany, próbując obrócić się w trumnie i plecami podważyć wieko.A jednak nie mogłem, zbyt mało było miejsca, moja głowa opadła na deski i pot spływał strumieniem po plecach.Po chwili krzyk Madeleine ucichł.Wszystko, co słyszałem, to szuranie ich butów i swój własny oddech.Zatem wróci jutro w nocy, tak, jutro w nocy, oni powiedzą mu, a on odnajdzie nas i uwolni.Trumna przechyliła się, zapach wody wypełnił moje nozdrza, jej chłód był niemal dotykalny, a potem wraz z zapachem wody poczułem zapach rozkopanej ziemi.Trumna została gwałtownie postawiona na ziemi.Poczułem ból w kończynach i potarłem ramiona dłońmi, z trudem próbując nie dotykać wieka trumny, aby nie wyczuć, jak blisko jest nade mną.Obawiałem się własnego strachu przechodzącego w panikę, w przerażenie.Myślałem, że zostawią mnie teraz, ale tak się nie stało.Byli obok, i to bardzo zajęci.Jeszcze jeden zapach doszedł do mnie, surowy i nie znany.Ale chwilę później, gdy leżałem nieruchomo, zdałem sobie sprawę, że układali mur i że zapach, który poczułem, pochodził od zaprawy murarskiej.Powoli, ostrożnie, podniosłem dłoń, by wytrzeć twarz.No dobrze, przekonywałem sam siebie, byle do jutrzejszej nocy, jutro przyjdzie tu, a do tego czasu będzie to po prostu moja zastępcza trumna, będzie to cena, jaką muszę zapłacić za to wszystko, co robiłem noc po nocy, noc po nocy.W oczach jednak miałem łzy.Widziałem siebie, jak bezwładnie walę pięściami w ścianę trumny, moja głowa obracała się z boku na bok, myślą wybiegałem już do jutra i do następnych nocy.I wtedy, odwracając uwagę od tego szaleństwa, pomyślałem o Klaudii - chciałem znów poczuć jej ramiona obejmujące mnie w przyciemnionym świetle naszych hotelowych pokojów, ujrzeć jej zaokrąglone policzki w świetle lamp, mruganie jej powiek, jedwabny dotyk ust.Moje ciało zesztywniałe, znów zacząłem kopać z całą siłą w deski.Nie było już słychać odgłosów układanych cegieł ani przytłumionych kroków.Zawołałem ją: „Klaudio, Klaudio”, aż poczułem ból w szyi od ciągłego jej wykręcania, a moje paznokcie wbiły się w dłonie.Paraliż snu zawładnął mną jak lodowaty potok.Próbowałem zawołać Armanda - głupio, rozpaczliwie, już ledwie świadomy, gdy powieki stały się ciężkie, a ręce leżały bezwładnie.Przecież i jego dosięgnął sen i leży bez ruchu gdzieś u siebie.Raz jeszcze szarpnąłem się.Wokół panowała ciemność, dłońmi wyczułem drewno.Poczułem się słaby.A potem nie było już nic.Obudziłem się, gdy usłyszałem głos.Odległy, ale wyraźny.Dwukrotnie usłyszałem swoje imię.Przez chwilę nie wiedziałem, gdzie jestem.Wydawało mi się, że śniłem coś strasznego, co miało jednak zniknąć zupełnie, bez najmniejszego śladu, coś, co chciałem, by minęło.I wtedy otworzyłem oczy i poczułem wieko trumny.Wiedziałem już, gdzie jestem.Zdałem sobie z tego sprawę dokładnie w tym samym czasie, gdy rozpoznałem głos.To Armand mnie wołał.Odpowiedziałem, ale mój głos był zamknięty razem ze mną i ginął w trumnie.W chwilowym przerażeniu pomyślałem, że szuka mnie, a ja nie mogę powiedzieć, gdzie jestem, A chwilę później usłyszałem, jak mówi, że nie mam się czego obawiać.Usłyszałem głośny hałas, potem jeszcze jeden.Usłyszałem, że coś pęka, łamie się, a potem odgłos spadających cegieł.Zdaje się, że kilka z nich upadło na trumnę.Potem zdałem sobie sprawę, że podnosi je, jedna po drugiej.Po odgłosach poznawałem też, że odrywa zamki, podważając gwoździe.Twarde wieko zatrzeszczało, prześwitywało światło.Zacząłem wdychać wnikające powietrze i poczułem, że pot wystąpił mi teraz na twarz.Wieko skrzypnęło i otworzyło się.Przez chwilę byłem zupełnie oślepiony.Usiadłem, widząc jasne światło lampy zza dłoni, którą zasłaniałem oczy.- Szybko - odezwał się do mnie.- Nie czas na wyjaśnienia.- Ale dokąd idziemy? - zapytałem.Zobaczyłem korytarz z nierównych, chropawych cegieł, rozciągających się od przejścia, które właśnie wybił w ścianie.Wzdłuż całego korytarza widać było drzwi, zapieczętowane i zamurowane jak te, które Armand otworzył przed chwilą.Natychmiast ujrzałem przed oczyma trumny kryjące się za tymi cegłami, trumny z wampirami umierającymi z głodu i rozkładającymi się tam.Ale Armand już ciągnął mnie na górę, powtarzając, żebym teraz nic nie mówił.Skradaliśmy się wzdłuż korytarza.Wreszcie zatrzymał się przy drewnianych drzwiach i zgasił lampę.Natychmiast zrobiło się zupełnie ciemno, aż po pewnej chwili ujrzałem leciutko prześwitujące światło zza drzwi.Otworzył je tak delikatnie, że nawet nie usłyszałem skrzypnięcia zawiasów [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl