[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Prawie każde okno było jasne, świeciły wszystkie latarnie.Po jednej stronie Placu Ogniskowego wzniesiono podium i zawieszono nad nim kolorowe reflektory.Drakę powiedział, że wszystkich, którzy grali na jakichś instrumentach, wezwano, by wzięli udział w uroczystości.Podium było upstrzone białymi plastikowymi skrzynkami, które miały służyć jako siedzenia dla muzykantów.Z domów wyniesiono stoły oraz krzesła i ustawiono je na świeżo skoszonej łące za placem.Przygotowano mniejsze ogniska, na których piekły się wielkie wherry; poza miejscową zwierzyną na małych rożnach przygotowywano ostatnie przywiezione z Ziemi kawałki mrożonego mięsa.Aromat pieczeni i smażonych ryb sprawiał, że obecnym ciekła ślinka.Koloniści wystroili się w najlepsze ubrania.Wszyscy krzątali się dookoła, pomagając, dekorując, przenosząc i przygotowując ostatnie smakołyki przywiezione ze starych światów i zachowane na wspaniałą ucztę w nowym domu.Sallah zaparkowała ślizgacz w poprzek lądowiska.Jeśli przyleci ich więcej i zablokują pas startowy, to Mariposa, stojąca po drugiej stronie pola, nie zdoła się wznieść.Ale jak długo jeszcze w Lądowisku będzie tyle ślizgaczy?- Hej, Sallah, pospiesz się! - zawołał Ozzie, razem z Cobberem wyskakując ze ślizgacza.- Muszę się zameldować na wieży - odparła, kiwając na nich, by szli bez niej.- Och, daj sobie spokój - powiedział Cobber, ale Sallah tylko machnęła ręką.Gdy dotarła do wieży meteorologicznej, Ongola właśnie z niej wychodził.Komandor zrezygnowany skinął głową i ponownie otworzył drzwi.W tym samym momencie zauważył ustawienie jej ślizgacza.- Czy to mądrze tak go zostawiać, Sallah?- Owszem.Środki ostrożności, komandorze - powiedziała tonem, który miał dać do zrozumienia, że przyszła tu z poważną sprawą.Ongola jeszcze nie zdążył usiąść, gdy wyjawiła mu połowę swych podejrzeń.Osunął się na krzesło z takim znużeniem, że Sallah natychmiast zaczęła robić sobie wyrzuty, że w ogóle się odzywała.- Ostrzeżony, uzbrojony, komandorze - powiedziała na zakończenie.- Istotnie, pilocie.- Westchnął głęboko, pogłębiając wątpliwości Sallah.Gestem wskazał, żeby usiadła.- Ile paliwa?Kiedy niechętnie podała mu dokładną liczbę, podniósł na nią zaskoczony, pełen troski wzrok.- Czy to możliwe, żeby Avril wiedziała o składzie Kenjo? - Ongola zerwał się tak szybko, że zdała sobie sprawę, iż komandor uznał jej podejrzenia względem ciemnowłosej pani astrogator za o wiele bardziej niepokojące niż kradzieże Kenjo.- Nie, nie - odpowiedział sam sobie, machnąwszy ręką.- Tych dwoje szczerze się nie cierpi.Powiadomię admirała i Emily.- Może nie dzisiaj, komandorze - powiedziała Sallah, bezwiednie unosząc dłoń w proteście.- Przyszłam do pana teraz, bo wcześniej nie miałam okazji.- Ostrzeżony, uzbrojony, Sallah.Czy komuś jeszcze zwierzałaś się ze swoich podejrzeń?Energicznie pokręciła głową.- Nie.Nie chciałam nikomu mówić, że prawdopodobnie do raju zakradł się wąż.- To prawda! Eden ponownie został skażony przez ludzką chciwość.- Przez chciwość tylko jednego człowieka.- Sallah poczuła się w obowiązku mu przypomnieć.Ongola znacząco wzniósł dwa palce.- Dwojga ludzi, bo jest jeszcze Kimmer.Z kim jeszcze rozmawiała wtedy na pokładzie?- Z Kimmerem, Bartem Lemosem, Nabhi Nabolem i dwoma mężczyznami, których nigdy nie spotkałam.Ongola nie wyglądał na zaskoczonego.Wziął głęboki oddech i westchnął, po czym położył dłonie na udach i wstał z krzesła, prostując się na całą wysokość.- Jestem bardzo wdzięczny.Nie wątpię, że admirał i Emily również będą.- Wdzięczni? - Sallah wstała, nie czując ani odrobiny ulgi, którą spodziewała się odczuć, gdy już powie o wszystkim zwierzchnikowi.- Szczerze mówiąc, spodziewaliśmy się, że mogą zacząć się problemy, kiedy tylko ludzie zdadzą sobie sprawę, że są tutaj - Ongola pokazał palcem w dół - i nie mogą nigdzie uciec.Euforia po przylocie już minęła.Dzisiejsza uroczystość ma zdusić odruch buntu, gdy powoli zacznie przychodzić zrozumienie.Najedzeni, podchmieleni ludzie, którzy porządnie zmęczyli się w tańcu, nie organizują zamachów stanu.Ongola otworzył drzwi, uprzejmie przepuszczając Sallah przodem.Na Pernie nikt nie zamykał drzwi na klucz, nawet drzwi prowadzących do biura władz administracyjnych.Przedtem Sallah była z tego dumna; teraz przejęło ją to niepokojem.- Nie jesteśmy aż tak głupi, Sallah - powiedział komandor, jak gdyby odczytując jej myśli.Poklepał się po czole.- Nadal mam tu najlepszą bazę danych, jaką kiedykolwiek wymyślono.Sallah westchnęła z ulgą i zdołała się wreszcie uśmiechnąć.- Dobrze wiesz, że wciąż jest mnóstwo rzeczy, za które możemy być wdzięczni Pernowi - przypomniał jej.- O tak, wiem! - przytaknęła, myśląc o swoim tańcu z Tarvim.Zanim się umyła, przebrała i doszła do Placu Ogniskowego, zabawa toczyła się na całego, a naprędce utworzona orkiestra przygrywała polkę.Zatrzymując się w ciemnościach z dala od światła i dźwięku, Sallah ze zdumieniem spostrzegła, jak wielu muzyków zabija czas przytupywaniem, czekając na swą kolej.Nowi grajkowie zajmowali miejsce starych, melodie zmieniały się jedna po drugiej.Ku wielkiemu zdumieniu Sallah nawet Tarvi Andiyar wydobył fletnię Pana i zagrał nastrojową piosenkę, dziwnie brzmiącą po wszystkich tych skocznych kawałkach.Muzykanci przeszli od tańców do solówek, zachęcając publiczność, by śpiewała stare standardy.Emily Boll wyciągnęła syntetyzator, a Ezra Keroon odegrał na skrzypcach wiązankę szant z taką werwą, że wszyscy przytupywali do taktu, a kilka par wcale udatnie zaczęło imitować tradycyjne żeglarskie tańce.Sallah zatańczyła z Tarvim nie raz, ale dwa razy.W połowie drugiego, kiedy kołysali się w rytm staroświeckiego utworu na trzy czwarte, nagle załomotały im serca; wydawało się, że Pern zapragnął przyłączyć się do zabawy.Naczynia na składanych stołach zadźwięczały, tancerze stracili równowagę, a siedzący poczuli, jak krzesła pod nimi się chwieją.Wstrząs trwał krócej niż dwa uderzenia serca, po czym zapanowała kompletna cisza.- A więc Pern ma ochotę na tańce? - rozległ się rozbawiony głos Paula Bendena.Admirał wskoczył na podest dla muzykantów, rozpościerając ramiona, jak gdyby uznał wstrząs za swojego rodzaju powitanie.Komentarz wywołał szepty i pomruki, ale złagodził napięcie.Paul dał znak muzykom, by wznowili grę, rozglądając się jednocześnie wśród widowni, by znaleźć konkretne twarze.Obok Sallah Tarvi prawie niedostrzegalnie skinął głową i odjął ręce od ciała partnerki [ Pobierz całość w formacie PDF ]