RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ja wiem, gdzie znajduje się drugi z nich.Spotkajmy się w karcz­mie Peacedale".Schował zwój i zniknął za rogiem.Wgramolił się na skald czając się na idącą za nim osobę.Kopnął ją kilkakrotnie i zacisnął ręce na plecach ofiary.Łatwo cię zaskoczyć, Gem.Nie jestem zaskoczona.Chciałam, żebyś mnie zauważył,Następnym razem rób to lepiej.Zaśmiała się niewinnie, po czym uniosła kolana tak szybko, że Harri nie wiedział, kiedy odskoczył w powietrze.Zanim sięzorientował, ich role się odwróciły, teraz ona trzymała go, przy­ciskając kolanami.Samemu nigdy ci się nie uda — powiedziała.Nigdy nie miałem takiego zamiaru.Ktoś przysłał miwiadomość.— urwał w pół zdania, zaskoczony okropnympodejrzeniem, które pojawiło się w jego głowie.Gem spojrzała na niego.— Kto? — wstała i odwróciła się.Usiadł, długo i ciężko patrzył na nią, zanim odwrócił się i potrząsnął głową.— List był podpisany.Każdy może podpisać list.— i zapieczętowany.Aha.To co innego.Przez szeryfa Rockhaven.Szeryfa! — ledwie to wymówiła.— A to półgłówek, takjak ty.Interesują mnie wyłącznie pieniądze — pochyliła się doprzodu.— Musisz coś wiedzieć o znakach, inaczej nie zawracał­byś sobie głowy przychodzeniem tutaj.Przybyłem, aby zabić smoka — rzucił zirytowany Harri.To może okazać się naprawdę trudnym zadaniem.Smokmusi być olbrzymi, inaczej nie złupiłby całego złota.Harri zadrżał.— Co powiedziałaś o złocie, zanim opuściłaś gospodę?Kobieta uważnie popatrzyła w dół wzgórza, skąd przyszli.Ogromna chmura kurzu wypełniała drogę po brzegi.— Może.Zanim dziewczyna skończyła zdanie, Harri biegł, chowając się za wyższe wzniesienie.Obok niego śpieszyła sapiąca Gem.Nadciągająca chmura kurzu rozdzieliła się na kilka linii i teraz można już było rozpoznać biegnących uzbrojonych mężczyzn.Harri znajdował się na zboczu nieco powyżej niej.Badał popękane na krawędziach skały, następnie z worka wyciągnął skórzaną sakiewkę.Ostrożnie wysypał strumień krwawoczerwo-nych kamyków na rozpadliny skalne.Zafascynowana tym Gem podeszła do niego na palcach.— Co masz zamiar z tym robić?Harri uderzył krzesiwem o leżący na płótnie miecz.Wybuchnie, jeżeli uda mi się to podpalić.Dostałeś to od magów?Od skrzatów.Gem odsunęła się do tyłu, gdyż jak jej się zdawało, rzemyk zaczynał płonąć.Patrzyła ze zdziwieniem i politowaniem.—.Kupiłeś od karłów nieużyteczny materiał wybuchowy?Niezupełnie kupiłem.I niezupełnie jest on nieużyteczny.Wybuchł, kiedy go wypróbowali.Mówisz, że wybuchł.Czy nie wiesz, że zawsze coś wy­bucha, kiedy skrzaty to wypróbowują?Wyszczerzył zęby w uśmiechu.— Tamto próbowali przy mnie.— Wskazał na drugąsakiewkę, ta zawierała fioletowy proszek.— Miał wydłużaćpamięć, ale po dokonaniu próby wszyscy zapomnieli o tej ideii o tym, co robili — powiedział i ponownie pochylił się nad płótnem.Wściekły dmuchał na zwęgloną tkaninę, podtrzymując doga­sającą iskrę.Płótno zaczerwieniło się i wybuchło płomieniem.Gem oderwała od niego wzrok i przyjrzała się tumanowi kurzu, który był coraz bliżej nich.W Peacedale pokonaliśmy tylko czterech.Wygląda na to,że mają przyjaciół.Mówi się, że dzisiaj niełatwo znaleźć przyjaciół — wy-stękał, dmuchając w dogasające plecione płótno.Nie było czasu do stracenia.Harri wskazał na tuman kurzu.Teraz wszystko było wyraźne i widoczne.Biegli, zachowując odpowiednią odległość, tak aby jeden drugiemu nie kurzył.— Kiedy się zbliżą, zapal mały skręt szmaty.— Zszedł zezbocza i pobiegł w drugą stronę.Ukrył się na przeciwległym zboczu.Banda właśnie przebie­gała obok niego.Prowadził ich człowiek, którego hełm z głu­chym dźwiękiem uderzał o głowę.Harri zauważył, że był kom­pletnie łysy, bezzębny i w okropnym stroju.Nagle Harri poczuł, że jego kieszeń jest pusta, skradzione pieniądze zniknęły.Tym-czasem Gem zarzuciła koniec liny na trzy gałęzie i zawisła nad wzgórzem, poniżej którego znajdowali się intruzi.Spojrzeli na nią.Harri patrzył również, odrywając się myśla­mi od tego, co tak bardzo chciał zobaczyć: malutki kosmyk dymu wydobywający się z miejsca, które opuściła Gem.Kiedy ponownie spojrzał w tamtą stronę, dym znajdował się tuż przy materiale wybuchowym.Harri opadł na ziemię, zakry­wając uszy.Nic się nie wydarzyło.Podniósł się, kiedy Gem spuściła się na linie i kopnęła jeden z wielkich głazów, który spadając, uderzył w trzy inne kamienie, a te pociągnęły za sobą osiem kolejnych, a następnie dalsze dwanaście.Spadające kamienie huczały, odbijając się echem w wąwozie.Przestraszona banda odwróciła się i patrzyła z przerażeniem, jak osuwające się po zboczu wzgórza kamienie z narastającą chmurą kurzu toczą się prosto na nich.Uciekali najszybciej, jak tylko mogli, ale zabłądzili w kurzu.Na dole zbocza, tuż za bałwanem kurzu, Harri z wyciągniętą szablą czekał już na nich, gotowy do ataku.Pierwszy z kaszlą­cych intruzów wpadł prosto na ostrze Harriego.Drugiego, nie przygotowanego na atak, spotkał podobny los.Trzeci potknął się o poprzednich.Reszta była lepiej przygotowana na atak, ale wciąż wynurzali się z mgły pojedynczo.Po zabiciu ponad tuzina uzbrojonych ludzi Harri przerwał.Chociaż nikt nie nadchodził, czekał w pogotowiu, z trudem I łapiąc powietrze.Wreszcie dwie kolejne postacie wynurzyły się z kurzu.Były uzbrojone od stóp do głów.Nadciągały zwartą grupą, osłaniając się nawzajem.Otoczony ze wszystkich stron Harri, obracał się dookoła.Niespodziewane wycie dobiegające gdzieś z góry odbiło się echem, wprowadzając napastników w zakłopotanie.Gem leciała prosto na nich.Nogi miała podciągnięte i wypro­stowała je dopiero, kiedy dosięgnęła jednego z najbliżej stoją­cych ludzi.Butami złamała mu żebra.Upadł na ziemię.Gem rozhuśtała się w kierunku drugiego z nich.Chociaż ten zamierzył się na nią, sprytnie wytrąciła mu miecz, a następnie drugim kopnięciem w głowę powaliła go na bok.Gem spuściła się po linie na ziemię i obracała niespokojnie dookoła.Stojący samotnie Harri wycierał ostrze miecza.— Dzięki — rzucił do niej.Wpatrywała się oszołomiona w otaczające go ciała.Wreszcie| powiedziała miękko, jakby do siebie:Zabiłeś wszystkich.Czasami jest to konieczne.— Spojrzał na nią.— Nie jestto tak przyjemne jak uprawianie ziemi, co?Stali, z trudem łapiąc oddech.Kurz dookoła nich powoli opadał.Gem odezwała się z napięciem w głosie:— Co powiedziałeś?Podniósł linę szablą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl