[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Więcej niczego nie pragnął.Wiosłował po jeziorze, przygotowany na wszystko.Nie pokazały się.W domu stanął przed siostrą i zapytał:Nie odpowiedziała.Widział wyraźnie, że te słowa jej się nie podobały.- Dlaczego miałoby tak być?Mattis bacznie obserwował siostrę.- Może się zdarzyć - odparł.- Nigdy nie wiadomo.Musiałbym ci zajrzeć w oczy, Hege.Nie podniosła oczu.Z czym bała się zdradzić? Mattisa również ogarnął lęk.Czyżby chodziło o niego?- Nie możesz mnie opuścić! - zawołał.Tym razem Hege spojrzała na brata.- Nie zamierzam cię opuszczać, Mattis.Przecież mogłam zrobić to dawno.Normalnie te słowa uspokoiłyby Mattisa, ale tego dnia - nie.Coś mu nie dawało spokoju.A nadto gniewało go, że Hege nie przerywała roboty na drutach.- Odłóż to na chwilę! - powiedział wyjmując jej kaftan z ręki i rzucając go na stół.Następnie chwycił Hege za ramię.W oczach jej błysnął lęk.- Co ci się stało?- Nie możesz mnie opuścić! - powtórzył.Myśli kłębiły mu się w głowie: ,,Piorun uderzył w osikę Hege." On sam nieodwołalnie o tym zadecydował, żeby siebie ratować.A więc siostra mogła znajdować się w śmiertelnym niebezpieczeństwie.Szarpnął ją z całej siły za rękę, poderwał ją z miejsca.Nie stawiała mu oporu, jakby wiedziała, iż tego rodzaju wybuch musi kiedyś nastąpić.- Chodź ze mną.Wyszli razem.Przed domem Mattis, przerażony, bezradny, zawołał:- Nie możemy tu zostać! Musimy odejść daleko.Jak najdalej!- Ale nie możemy pójść zaraz, musimy zabrać ze sobą zapasy i różne rzeczy - odparła bardzo spokojnie.- Jakie?Jej spokojny ton wpływał na niego kojąco.- Do dalekiej drogi trzeba się przygotować, sam chyba rozumiesz.Mówiła tak, jakby uważała za rzecz zupełnie naturalną, że mają się udać w daleką drogę.Początkowo w podnieceniu nie zwrócił na to uwagi.Po chwili jednak zorientował się, że postąpił nierozsądnie.- No to chociaż przejdź się ze mną teraz! - poprosił.- Chociaż kawałek przez las! Hege nie miała nic przeciwko temu.- Chodźmy!Wyrzuty sumienia dręczyły Mattisa.- Ty nie wiesz, co ja ci zrobiłem, Hege, ale to jest niebezpieczne.Musisz bardzo na siebie uważać, żebyś nie umarła.Hege jakby skuliła się mimo woli.- Och, cicho bądź, jesteś dzisiaj zdenerwowany.Na pewno będziemy długo żyli.i ty, i ja.- Coś się już stało - stwierdził z wysiłkiem - ale nie mogę powiedzieć co.Hege nigdy dotąd nie widziała, żeby brat czuł się aż tak nieszczęśliwy.Teraz ona z kolei mocno ujęła go za rękę.- Chodź, pójdę dzisiaj z tobą na spacer.Nie stój tak!Poszli wąską ścieżką, biegnącą przez świerkowy las między jeziorem a szosą.Niemniej jednak Mattis musiał wyznać do końca to, czego mu powiedzieć nie dawała, musiał się wyspowiadać z trawiącej go udręki.- Ja to zrobiłem, choć nie mam odwagi się przyznać.Ale tak jest, jak ja mówię.- No dobrze, dobrze - usiłowała go uspokoić.- Nie chcę słyszeć o tym w ogóle.Wszystko w porządku.Rozumiesz? Tak.Koniec.- Prawdę mówisz? - spytał z wdzięcznością.Szli prędko, jakby się dokądś spieszyli.Mattisa gnała skrucha, Hege po prostu dotrzymywała mu kroku.Minęli mokradło, gdzie Mattis i słonka porozumiewali się ptasią mową.Mattis nie napomknął o tym ani słowa, bo Hege mogła wszystko zepsuć wrodzonym niedowiarstwem.Weszli w gęsty las, w prawdziwy las, gdzie nie ma trawy, tylko igliwie i kępki mchu.- Czy teraz w tobie też coś się odmieniło?- Zatrzymajmy się! - zawołała Hege.- Co za cudowna cisza!Mattis też stanął i natychmiast również odczuł wspaniałą ciszę.- Gdzie jesteśmy? - spytał, zagubiony.- Niedaleko domu! - odparła cierpliwie.- Trochę głębiej w lesie.Nie poznajesz tego miejsca?Mattis, zamiast rozejrzeć się dokoła, odpowiedział:- Jest coś, co mnie bardzo boli.Okropnie czegoś żałuję.- Mattis, słyszałeś, co powiedziałam? Koniec z tym!- Tak, ale.- Ani słowa więcej na ten temat, skoro raz stwierdziłam, że wszystko w porządku, słyszałeś!- Ja czuję inaczej - upierał się Mattis.- Siadaj tu, widzisz, na tym pagórku! - Hege bezradnie pochyliła głowę.W pobliżu miejsca, gdzie się zatrzymali, znajdowało się wzniesienie porośnięte miękkim mchem.Mattis niechętnie usiadł [ Pobierz całość w formacie PDF ]