[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tuż przed sobą Eryka ujrzała pierwsze, masywne pylony* wielkiej świątyni Amona oświetlone światłem księżyca.Podjechali do wejścia i wysiedli z powozu.Eryka jak zaczarowana maszerowała aleją otoczoną po obu stronach sfinksami o głowach barana.W półświetle ruiny świątyni wyglądały tak, jakby nadal toczyło się w nich życie.Aby dojść do głównego dziedzińca musieli ostrożnie przedostać się przez pogrążone w cieniu pasaże.Ahmed nieoczekiwanie chwycił Erykę za rękę.Minęli szeroki dziedziniec i wkroczyli do wielkiej sali hypostylowej* i znaleźli się w innej epoce.Komnata przypominała las masywnych, kamiennych kolumn strzelających w nocne niebo.Brakowało części sufitu i snopy księżycowego światła otaczały srebrnym blaskiem filary zdobione długimi tekstami hieroglificznymi i śmiałymi reliefami.Nie rozmawiali; spacerowali jedynie dokoła, trzymając się za ręce.Po trzydziestu minutach Ahmed wyprowadził Erykę przez boczne wejście i poszli do pierwszego pylonu.Po stronie północnej wznosiły się ceglane schody, które poprowadziły ich sto czterdzieści stóp w górę, na szczyt świątyni.Stamtąd Eryka mogła obserwować prawie cały teren Karnaku.- Eryko.- Odwróciła się.Ahmed stał z przechyloną głową i patrzył na nią z zachwytem.- Eryko, jesteś bardzo piękna.Lubiła komplementy, ale zawsze onieśmielały ją trochę.Spuściła wzrok, kiedy on wyciągnął dłoń i delikatnie dotknął jej czoła czubkami palców.- Dziękuję, Ahmedzie - szepnęła.Podniosła wzrok na mężczyznę, który nie odrywał od niej oczu.Wyczuwała w nim jakieś napięcie.- Przypominasz mi Pamelę - odezwał się w końcu.- Ach tak? - zdziwiła się Eryka.Nie bardzo chciała słuchać o swym podobieństwie do jego poprzedniej dziewczyny, ale była pewna, że on traktował to jako komplement.Uśmiechnęła się lekko i zapatrzyła w przestrzeń oświetloną blaskiem księżyca.Być może umawiał się z nią tylko ze względu na to podobieństwo.- Jesteś piękniejsza.Ale nie chodzi mi o fizyczne podobieństwo, lecz o twoją otwartość i ciepło.- Posłuchaj, Ahmedzie, nie jestem pewna, czy cię dobrze rozumiem.Ostatnio kiedy byliśmy razem, zadałam ci niewinne pytanie o Pamelę i twego wujka, a ty wpadłeś w szał.Teraz chcesz o niej mówić.To chyba nie jest w porządku.Stali chwilę w milczeniu.Pełne pasji uczucia Ahmeda intrygowały ją, ale i przerażały.Powrócił obraz filiżanki rozbitej o ścianę.- Czy myślisz, że mogłabyś zamieszkać w takim miejscu jak Luksor? - spytał, nie odrywając wzroku od Nilu.- Nie wiem - zastanowiła się Eryka.- Nigdy o tym nie myślałam.Miasto jest prześliczne.- Jest więcej niż piękne.Jest nieśmiertelne.- Tęskniłabym za Harvard Square.Ahmed zaśmiał się, rozładowując atmosferę.- Harvard Square.Co za zwariowane miejsce.A tak na marginesie, Eryko, myślałem o twej decyzji walki z czarnym rynkiem.Chyba moje ostrzeżenie nie dotarło do ciebie.Przeraża mnie myśl, że mogłabyś się w coś wplątać.Nie rób tego.Nie zniósłbym myśli, że coś może ci się stać.- Pochylił się i pocałował ją delikatnie w skroń.- Chodź.Musisz zobaczyć obelisk Hatszepsut w świetle księżyca.Chwycił ją za rękę i sprowadził w dół po ceglanych schodach.Kolacja była urocza.Spacerowali przez ponad godzinę po wspaniałościach Karnaku, tak że do posiłku zasiedli dopiero przed jedenastą.Maleńka knajpka nad brzegiem Nilu kryła się pod parasolem wysokich palm daktylowych, których dojrzałe owoce czekały na zbiór.Czerwone, kuliste daktyle podtrzymywane były na drzewach długimi siatkami.Restauracja słynęła ze swych kebabów przyprawianych zieloną papryką i cebulą oraz z baraniny marynowanej w czosnku, pietruszce i mięcie.Potrawę podano z obranymi ziemniakami, karczochami i ryżem.Restauracja znajdowała się na otwartym powietrzu i najwidoczniej była popularna wśród przedstawicieli średniej klasy Luksoru.Rozmowom towarzyszyły żywe gesty i śmiech.Turyści należeli tu do rzadkich gości.Po raz pierwszy od czasu rozmowy w świątyni Ahmed rozluźnił się.Gładził wolno wąsy, gdy Eryka opowiadała mu o swej ukończonej ostatnio pracy doktorskiej zatytułowanej Ewolucja syntaktyczna hieroglifów Nowego Państwa.Uśmiechnął się, kiedy zdradziła mu, że korzystała przede wszystkim ze staroegipskiej poezji miłosnej.Użycie poezji miłosnej do udowodnienia tak ezoterycznej tezy było cudowną ironią.Eryka zapytała Ahmeda o jego młodość.Opowiedział jej o szczęśliwym dzieciństwie, które spędził w Luksorze.Dlatego tak bardzo lubił tu powracać.Jego życie skomplikowało się po wyjeździe do Kairu.Wspomniał o swym ojcu rannym podczas wojny w 1956 roku i starszym bracie, który na niej zginął.Matka była jedną z pierwszych kobiet na tym terenie, które ukończyły studia.Chciała pracować w Departamencie Zabytków, lecz nie mogła, gdyż była kobietą.Mieszkała teraz w Luksorze, pracując na pół etatu w zagranicznym banku.Ahmed miał też młodszą siostrę, która skończyła prawo i pracowała w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, w sekcji celnej.Po kolacji wypili po małej filiżance arabskiej kawy.Kiedy zapadło chwilowe milczenie, Eryka postanowiła zadać pytanie:- Czy w Luksorze jest jakiś centralny rejestr osób, dzięki któremu można by odnaleźć danego człowieka?- Kilka lat temu próbowaliśmy przeprowadzić spis, ale obawiam się, że nie było to zbyt udane przedsięwzięcie - odpowiedział po chwili zastanowienia.- Informacje można uzyskać w budynku rządowym obok poczty centralnej.Poza tym jest jeszcze policja.Dlaczego pytasz?- Zwykła ciekawość - zrobiła unik Eryka.Wahała się, czy wspomnieć Ahmedowi o swym zainteresowaniu rabusiami grobowca Tutenchamona.Bała się, że on spróbuje ją powstrzymać lub, co gorsza, wyśmieje ją, kiedy dowie się, że szuka Sarwata Ramana.Sam pomysł wydał jej się nagle niedorzeczny.Ostatnia wzmianka o tym człowieku pochodziła sprzed pięćdziesięciu siedmiu lat.Właśnie w tym momencie dostrzegła mężczyznę z czarnym garniturze.Nie widziała jego twarzy, ponieważ siedział do niej plecami.Jednak sposób, w jaki zgarbił się nad talerzem, wydał się znajomy.Jako jeden z niewielu nie miał na sobie arabskiego stroju.Ahmed wyczuł jej zaniepokojenie i zapytał:- O co chodzi?- Nic takiego - zapewniła go.- Naprawdę nic.Obawy nie minęły.Była przecież z Ahmedem, a to podważyło jej teorię, że mężczyzna w czarnym garniturze pracuje dla rządu.Kim zatem był?Dzień siódmyLuksor, godz.8 [ Pobierz całość w formacie PDF ]