[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Od poczÄ…tku aż do koÅ„ca wielkiejtragedii Winston Churchill zawsze byÅ‚ w moich oczach wielkimbojownikiem o wielkÄ… sprawÄ™, wielkim współtwórcÄ… wielkiej historii.Tego dnia wyÅ‚uszczyÅ‚em mu wszystko, co mi premier francuski poleciÅ‚powiedzieć o woli naszego rzÄ…du prowadzenia nadal walki, nawetgdybyÅ›my musieli jÄ… kontynuować z naszych posiadÅ‚oÅ›ci zamorskich.Churchill okazaÅ‚ żywe zadowolenie z tej decyzji rzÄ…du francuskiego.Aleczy bÄ™dzie ona miaÅ‚a jakieÅ› praktyczne rezultaty? DaÅ‚ mi dozrozumienia, że nie jest o tym przekonany.W każdym razie nie wierzyÅ‚już w możliwość naprawienia sytuacji militarnej w samej Francji, coznalazÅ‚o niedwuznaczny wyraz w jego kategorycznej odmowie udziaÅ‚uznaczniejszych siÅ‚ RAF w walkach na kontynencie.Od czasu ewakuacji armii angielskiej z Dunkierki lotnictwo brytyjskiebraÅ‚o już tylko sporadycznie udziaÅ‚ w bitwie o FrancjÄ™.Z wyjÄ…tkiemjednej grupy myÅ›liwskiej, która dzieliÅ‚a jeszcze los naszego lotnictwa,eskadry brytyjskie miaÅ‚y swe bazy na Wyspach Brytyjskich i byÅ‚y zbytoddalone, by móc wspierać nasze wojska nieustannie cofajÄ…ce siÄ™ corazdalej na poÅ‚udnie.Na mojÄ… usilnÄ… proÅ›bÄ™, aby do współdziaÅ‚ania z namiprzerzucić na lotniska na poÅ‚udnie od Loary przynajmniej częśćlotnictwa angielskiego, Churchill odpowiedziaÅ‚ stanowczo odmowÄ….Jeżeli chodzi o siÅ‚y lÄ…dowe, to przyrzekÅ‚ przysÅ‚ać do Normandii Å›wieżoprzy-byÅ‚Ä… dywizjÄ™ kanadyjskÄ… i pozostawić we Francji 51 dywizjÄ™ szkockÄ…, jakrównież resztki brygady zmechanizowanej, które walczyÅ‚y wspólnie znami.Natomiast oÅ›wiadczyÅ‚ mi, że nie może nawet w przybliżeniuustalić terminu, kiedy korpus ekspedycyjny, któremu udaÅ‚o siÄ™ uniknąćpogromu w Belgii przy pozostawieniu tam sprzÄ™tu bojowego bÄ™dzie w stanie wziąć znowu udziaÅ‚ w walce.Jedność strategiczna Londynu i Paryża byÅ‚a zatem faktycznie zerwana.Jedno niepowodzenie na kontynencie wystarczyÅ‚o, aby AngliapoÅ›wiÄ™ciÅ‚a siÄ™ wyÅ‚Ä…cznie sprawom zwiÄ…zanym z jej wÅ‚asnÄ… obronÄ….ByÅ‚oto poÅ›miertnym triumfem Schlieffena, wÅ‚aÅ›ciwego twórcy planuniemieckiego, który po niepowodzeniach niemieckich w 1914 i 1918roku tym razem doprowadziÅ‚ w koÅ„cu do rozdzielenia siÅ‚ francuskich iangielskich, a tym samym do wbicia klina miÄ™dzy FrancjÄ™ i AngliÄ™.Aatwo byÅ‚o przewidzieć, jakie wnioski wyciÄ…gnÄ… stÄ…d koÅ‚a defetystycznewe Francji.Prócz tej rozmowy z Churchillem nawiÄ…zaÅ‚em w ciÄ…gu tego samegodnia kontakt z ministrem wojny Edenem, z pierwszym lordemadmiralicji Alexandrem, z ministrem lotnictwa Archibaldem Sinclairem iz szefem sztabu generalnego Johnem Dillem.OdbyÅ‚em także narady znaszym ambasadorem Corbinem, z przewodniczÄ…cym angielsko-francuskiego komitetu do spraw koordynacji zakupów materiałówwojennych Monnetem oraz z szefami naszych misji wojskowych: armii,marynarki wojennej i lotnictwa.ByÅ‚o jasne, że jeżeli w Londynieludność byÅ‚a spokojna, to w koÅ‚ach dobrze poinformowanych klÄ™ski weFrancji wywoÅ‚aÅ‚y najwyższy niepokój i wÄ…tpliwoÅ›ci co do dalszejpostawy wÅ‚adz francuskich.Wieczorem wylÄ…dowaÅ‚em na lotnisku wBourget, zresztÄ… nie bez trudnoÅ›ci, bo lotnisko na krótko przedtem byÅ‚obombardowane przez Niemców.W nocy z 9 na 10 czerwca Paul Reynaud zawezwaÅ‚ mnie do swegomieszkania.Dopiero co otrzymaÅ‚ alarmujÄ…ce wiadomoÅ›ci.PrzeciwnikosiÄ…gnÄ…Å‚ SekwanÄ™ poniżej Paryża.Z drugiej strony wszystkowskazywaÅ‚o na to, że niemieckie wojska pancerne przejdÄ… lada chwilado decydujÄ…cego uderzenia w Szampanii.Stolica byÅ‚a wiÄ™c bezpoÅ›redniozagrożona z trzech stron: od zachodu, od wschodu i od północy.Wreszcie nasz ambasador w Rzymie François-Poncet donosiÅ‚, żeoczekuje z minuty na minutÄ™ wypowiedzenia wojny przez rzÄ…d wÅ‚oski.W obliczu tych niepomyÅ›lnych wiadomoÅ›ci mogÅ‚em zaproponowaćtylko jedno: zdobyć siÄ™ na najwiÄ™kszy wysiÅ‚ek, jak najprÄ™dzejewakuować siÄ™ do Afryki i niezwÅ‚ocznie przestawić siÄ™ na wojnÄ™koalicyjnÄ… z wszystkimi wypÅ‚ywajÄ…cymi stÄ…d konsekwencjami.Niewiele godzin spÄ™dzonych w ciÄ…gu tej doby przy ulicy Saint-Dominique* daÅ‚o mi aż nazbyt wiele podstaw do utwierdzenia siÄ™ wprzekonaniu, że nie ma innego wyjÅ›cia.Wydarzenia rozwijaÅ‚y siÄ™ takszybko, że niepodobieÅ„stwem byÅ‚o nadążyć za nimi.Każda powziÄ™tadecyzja byÅ‚a już w kilka chwil pózniej nieaktualna.PowoÅ‚ywano siÄ™ naprecedensy pierwszej wojny Å›wiatowej, które w rzeczywistoÅ›ci nie miaÅ‚yjuż najmniejszego zastosowania.Audzono siÄ™, że istnieje jeszcze jakiÅ›front, jakieÅ› aktywne, dziaÅ‚ajÄ…ce dowództwo, naród zdolny do ofiar.Marzenia lub reminiscencje! W rzeczywistoÅ›ci naród byÅ‚ wstrzÄ…Å›niÄ™ty iogÅ‚uszony, armia pozbawiona wiary i nadziei, a tryby aparatu paÅ„stwo-wego obracaÅ‚y siÄ™ w warunkach kompletnego chaosu.OdczuÅ‚em to zwÅ‚aszcza podczas krótkich wizyt zÅ‚ożonych przeze mniezgodnie z przyjÄ™tym zwyczajem czoÅ‚owym osobistoÅ›ciom Republiki:najpierw prezydentowi Lebrun, któremu zostaÅ‚em przedstawionyjednoczeÅ›nie z nowymi ministrami, potem przewodniczÄ…cym obu Izb iwreszcie czÅ‚onkom rzÄ…du.Na zewnÄ…trz wszyscy okazywali spokój igodność.Ale byÅ‚o jasne, że byli już tylko statystami na scenie, na którejobracali siÄ™ siÅ‚Ä… przyzwyczajenia.WÅ›ród orkanu rozgrywajÄ…cych siÄ™wydarzeÅ„ posiedzenia rady ministrów, udzielane instrukcje, odbieranemeldunki, deklaracje publiczne, krzÄ…tanina oficerów, urzÄ™dników,dyplomatów, parlamentarzystów, dziennikarzy, którzy mieli coÅ› dozakomunikowania lub przychodzili o coÅ› siÄ™ pytać wszystko tosprawiaÅ‚o wrażenie jakiejÅ› fantasmagorii, pozbawionej realnego celu iznaczenia.W istniejÄ…cych warunkach i w tych ramach, w których rozgry-waÅ‚y siÄ™ wydarzenia, jedynym wyjÅ›ciem istotnie byÅ‚a kapitulacja [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]