RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Przygnębia mnie to morze ruin.Istotnie, zwalone kolumny, bramy, pozostałości ogromnych budowli i szczątkimieszkalnych willi ciągnęły się aż po horyzont.Torsy ocalałych posągów wyglądałyjak widma, snujące się wśród kamieni w poszukiwaniu utraconych głów. Mnie się nawet podoba. Drop wyciągnęła szyję zza ramienia Drago. Tujest trochę dziko i dziwnie. Będzie jeszcze dziwniej, jak zapadnie zmrok  burknął Głębianin. Wtedybez trudu znajdziemy marmurowego delfina i mozaikę z winogronami. Z winoroślą  poprawiła Drop.Hazar machnął ręką. Co za różnica!Drago pogrzebał w kieszeni, wyciągnął zmięty kawałek dywanu. Masz  powiedział do przyjaciela. Zabieraj Drop i wracaj.Poszukam Księgisam.499  O nie, ja zostaję!  pisnęła anielica.Drago się skrzywił.Zabrał dziewczynę tylko dlatego, że nie miał jej z kim zostawić.Saturnin nie wchodził w grę, a Hazar uparł się pójść z nim.Na razie nie przeszkadzała,ale komandos wolałby nie myśleć o jej bezpieczeństwie w trakcie ewentualnego starcia.Na widok dywanu Głębianin się zmieszał. No, co ty, stary  wymamrotał. Gadam tak, bo nie lubię upału.Drago obrzucił go przeciągłym spojrzeniem.Odwrócił się i milcząc ruszył przedsiebie.Za nim podreptała Drop.Hazar pogrzebał w kieszeni, wyciągnął skręta z mirry,przypalił i szybko dogonił anielicę.Bruk parzył przez podeszwy butów, od kamiennych ścian bił żar.Maszkarony wy-krzywiały pyski, wodorosty i kolorowe ryby na mozaikach, pokrywających dna base-nów i wodotrysków, zamiast w wodzie pływały w rozedrganych słupach powietrza.Słońce, tkwiące nieruchomo pośrodku nieba, pochyliło się niespodziewanie nad hory-zontem, cienie kolumn wydłużyły się.Pot perlił się na karku Drago, ale komandos od pewnego czasu nie czuł upału, tylkonieprzyjemny chłód wzdłuż kręgosłupa.Towarzyszyło mu jeszcze bardziej nieprzyjem-500 ne wrażenie, że są obserwowani.Czyjeś czujne, wrogie ślepia wpatrywały się w plecyanioła, jakby chciały przestrzelić je na wylot.Drago przełknął ślinę.Uważnie obserwo-wał ruiny, ale nawet kątem oka nie rejestrował najmniejszego ruchu.Spróbował ode-tchnąć głębiej, lecz napięcie nie mijało.Wizja czerwonych plam, wykwitających naglena plecach Hazara lub Drop, nie chciała zniknąć.Głębianin też spochmurniał, jakbyi on czuł na sobie wzrok niewidzialnych ślepi.Drago zatrzymał się znowu, rozejrzałbezradnie po okolicy. No, pomyślcie  stęknął. Gdzie można schować książkę? Może tam, gdzienikt nie będzie szukał.W jakimś oczywistym miejscu. W bibliotece  powiedziała Drop.Hazar rzucił jej spojrzenie pełne podziwu. Hej, to jest myśl! Dzielna mała.Pytanie, czy tu jest taka, a jeśli nawet, to jak jąznajdziemy? Musi stać gdzieś przy rynku  mruknął Drago. Na frontonie powinny byćjakieś postaci z rysikami, zwoje albo coś w tym rodzaju.501  Jasne!  przytaknął Hazar. Chodzcie, szkoda czasu.Niedługo zrobi się ciem-no.Zawrócili.Minęli kilka przecznic i szybko znalezli się na podłużnym, obszernymrynku głównym.Jednak żaden z budynków nie przypominał biblioteki.Po obu dłuż-szych bokach placu ciągnęły się pozostałości kolumnowych portyków, krótsze zajmo-wały ruiny świątyni i potężnej budowli o wyraznie municypalnym charakterze.Dragopopatrywał na tę ostatnią z powątpiewaniem. Za duża na bibliotekę  powiedział. To pewnie jakiś urząd. Zaczekajcie, a tamto?  Drop wskazała palcem boczny zaułek, odchodzącyz prawej strony domniemanego urzędu.U wylotu uliczki majaczył niewielki, biały bu-dynek. Sprawdzmy, co nam szkodzi. Hazar wzruszył ramionami. Rany, to chyba to!  zawołał po chwili, gdy stanęli przed kwadratową budowlą,usadowioną na płaskim podeście z kilkoma stopniami.Cały fronton i szczytową ścianępokrywały płaskorzezby, przedstawiające marsowe niewiasty, spowite w szaty wyglą-502 dające, zdaniem Drago, jak prześcieradła, oraz brodaczy ze zwojami w dłoniach.Ponadnimi unosiły się girlandy kamiennego wawrzynu. Wchodzimy  zadecydował. Zobaczcie!  pisnęła Drop. Tam, w górze, o! Winorośle i delfiny! Widzicie?Zadarli głowy.Anielica miała rację.Nad wejściem ciągnął się cienki fryz z orna-mentem w kształcie nieokreślonych roślin i ryb, które przy odrobinie dobrej woli możnabyło wziąć za winogrona i delfiny.Prędko wbiegli po schodach.Wnętrze było zupełnie puste.W ścianach wykuto ciągnące się rzędami nisze, prze-znaczone do układania zwojów.W większych wykuszach stały niegdyś posągi, po któ-rych pozostały tylko pokruszone bazy.Na posadzce leżała nienaruszona warstwa gru-bego kurzu. Nie wydaje mi się, żeby ktoś tu ostatnio wchodził  mruknął Hazar. Ochowi chodziło właśnie o stworzenie takiego pozoru  powiedział Drago, cho-ciaż na widok pustego wnętrza wydłużyła mu się mina.Zbliżył się do ściany i zaczął ją metodycznie opukiwać.Skrobał paznokciem pozo-stałości tynku, chuchał między szczeliny kamieni, poszukując śladu magicznych ma-503 skowań.Hazar ćmił papierosa z mirry z wyrazem rezygnacji na twarzy.Drop usiadłana posadzce, rozsznurowała but, ściągnęła z ulgą i zaczęła wytrząsać piasek.Dragoprzerwał na chwilę mozolne oględziny, sięgnął pod bluzę i wyciągnął wiszący na szyiłańcuszek zakończony dużym medalionem, dotąd ukryty pod ubraniem.Zciskając ta-lizman w garści, znów zbliżył się do ściany.W milczeniu zaczął wodzić nim w góręi w dół, tuż przy samym murze.Zbadał tak całą frontową ścianę do wysokości, do ja-kiej był w stanie dosięgnąć wyciągniętą dłonią.Talizman nawet nie drgnął.Nie błysnęław nim najmniejsza błękitna iskierka, świadcząca o działaniu czynnej magii.Usta Dragozacisnęły się w determinacji.Przyklęknął i zabrał się za badanie progu.Drop ziewnęła.Na pokrytej pyłem podłodze narysowała palcem kaczuszkę.Potem kwiatek i krówkę.Przyjrzała się krytycznie swojemu dziełu i dorysowała staw z pluskającymi rybkami.Głębianin wyjął z kieszeni składany nóż.Wydłubał końcem ostrza brud spod paznokciakciuka.Zamknął nóż i znów otworzył go z trzaskiem.Drago czołgał się wzdłuż bocz-nej ściany, wodząc medalionem przy samej posadzce.Hazar otworzył i zatrzasnął nóż.Anioł uniósł głowę, obrzucając przyjaciela przeciągłym spojrzeniem.504  Zamiast się obijać, poszukałbyś czegoś, na co mógłbym wlezć, żeby sprawdzićsufit  warknął. Nie podsadzisz mnie odpowiednio wysoko.Głębianin nie wytrzymał. Daj sobie spokój, stary  wypalił. Wiesz, że tu nic nie ma.%7ładen mag nawetnie splunął na tę podłogę od setek lat.Gdyby ukryto tu coś promieniującego o połowęmniejszą mocą niż Księga Razjela, twój medalion wyłby i świecił jak pieprzona syrenaprzeciwmgielna.Izad nas wystawił [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl