[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sprawdź, czymam rację! Zawieruszyłam gdzieś swoje okulary, a druk jest tak drobniutki.Nicole i Lor zdejmują pokrywkę z parującego garnczka z żurawinami.Moje zadanie to podzielenie indyka, więc tymczasem wyciągam się na łóżku, na którym spała Nicole.Nicole wygrzała posłanie i teraz jej ciepło promieniuje w moje plecy, krzepiąc moje ciało.Nagle przychodzi mi na myśl, by umieścić nowe świeczki na choince i zapalić je podczas obiadu.Wstaję z łóżka i otwieram dwa nowe pudełeczka.Wyjmuję wypalone ogarki z lichtarzyków i wstawiam nowe świeczki.Trzeba sporo trudu, by ustawić je prosto, gdyż gałązki uginają się pod ciężarem metalowych żabek do świeczek.Również zawieruszyłem gdzieś swoje okulary, pewnie kiedy wyjeżdżaliśmy z Paryża.Boże, jak nienawidzę tego, że jestem zależny od tych szkieł, tym bardziej, że niemal przez cały życie miałem wspaniały wzrok.Mike z Genevieve wchodzą po schodach, tupiąc i rozmawiając głośno.Mam nadzieję, że Mike wyczyścił motocykl z błota i śniegu.Gdyby nie zrobił tego, blacha mogłaby zardzewieć.Potem, za diabła, nie można się pozbyć rdzy.Ale Mike nigdy nie zastanawia się nad takimi sprawami.Mało tego, wiem, że lubi jeździć na ubłoconym motocyklu, jakby brał udział w szaleńczym motokrosie.To prawdopodobnie współczesna wersja macha, która wyraża się również w sposobie, w jaki podwijamy rękawy T-shirtów, udając Marlona Brando czy Jamesa Deana.Ja lubię jeździć na mojej maszynie, gdy wszystko lśni, jakby motocykl zszedł właśnie z fabrycznej taśmy.Genevieve pomaga Lor i Nicole.Ben układa polana przy kominku.Mam nadzieję, że we wszystkich lichtarzykach na choince umieściłem świeczki.Za kwadrans siódma wyciągam indyka z gorącego piekarnika.Pieczeń wygląda wspaniale.Lor położyła już specjalny nóż i widelec na stole i ogromny półmisek, na którym mam ułożyć podzielone mięso.Nicole wkłada do lodówki dwa rodzaje sosu żurawinowego, by go ochłodzić i wyjmuje zimne białe wino.Zręcznie odwija folię metalową osłaniającą korek i błyskawicznie wyciąga korek.Nickie pracowała jako kelnerka dwa lata temu i otwieranie wina to jedna z jej umiejętności.Kiedy odcinam nogę indyka, ze środka wypływają soki.Oddzielam uda od pałek.Nie kroimy tego mięsa w plasterki, lecz pozostawiamy w jednym kawałku.W ten sam sposób odcinam skrzydła.Teraz mam przed sobą korpus indyka.Ostrzę nóż na naszej okrągłej staroświeckiej osełce.Nie opanowałem dotąd mistrzowskich ruchów rzeźnika, który ostrzy nóż równomiernie w tę i we w tę, choć staram się naśladować ten sposób ostrzenia.Nauka takich czynności nigdy nie przychodzi mi łatwo.Tnę białe mięsiwo w długie, cieniutkie plastry.To moja specjalność.Kroję więcej niż dziesięć plastrów z każdej strony piersi indyka.Potem obracam korpus i wykrawam malutkie kawałeczki z wszystkich części indyka, które zwykle uchodzą uwagi.Układam białe mięso po jednej stronie półmiska, a ciemne po drugiej.Ale ten indyk ma prawie całe mięsiwo białe, nawet uda są bielutkie, po prostu trochę bardziej soczyste.Później rozcinam szew i wyjmuję nadzienie.Lor rozgrzała już talerz i wykłada z folii aluminiowej gorący farsz, który pachnie rozkosznie - nadzienie nie jest zbyt wilgotne ani zbyt suche, jest w sam raz.Ślinka napływa mi do ust.Połykam ukradkiem mały smakowity kąsek z indyczej polędwiczki.Kiedy dzielę indyka, kaczkę, gęś, kurczaka czy nawet perliczkę, zawsze zjadam ten kawałek jako należne mi myto.Mięsko jest delikatne i smakowite.Pierwszy kęs jest zawsze najlepszy, więc smakuję go wolniutko, starając się wchłonąć go w siebie, tak bym mógł odczuć całym sobą, wszystkimi zmysłami smak i zapach tego cudownego pieczystego.Kiedy odwracam się, wszystko jest już przygotowane.Zasiadamy do stołu.Dwa razy w roku w naszym domu wyrażamy wdzięczność modlitwą - w Dzień Dziękczynienia i w Boże Narodzenie.Chociaż Loretta i ja wywodzimy się z rodzin katolickich, nie lubimy używać oklepanej formułki „Boże pobłogosław.”, ale wolimy bardziej naturalną, może pogańską pochwałę wszystkich darów ziemi [ Pobierz całość w formacie PDF ]