[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Może jest obłąkana?- Jaka tam obłąkania, to po prostu zwyczajna idiotka! Ona sobie w ogóle nie zdaje sprawy z różnicy czasu pomiędzy Europą i Australią!- Po jakiego diabła dzwoni codziennie? Musi czy co? Powiedz jej raz, że wszyscy zdrowi i niech ją piorun trafi!- Mówię przecież, ale to sklerotyczka.Za każdym razem zapomina coś powiedzieć i dzwoni znowu.Niech oni sobie wreszcie założą telefon i niech dzwoni do nich!Nie wydawało się dziwne, że w tej sytuacji Alicja jest do nieprzytomności zdenerwowana i szaleńczo wściekła.Obie z Zosią kładłyśmy to na karb konsekwencji wydarzeń i nadprogramowej działalności Kangurzycy, okazało się jednak, że nie miałyśmy pełnego rozeznania.Było gorzej.W pierwszą środę po ostatnim zamachu Alicja wróciła do domu bardzo późno i od razu dopadła przybyłej tego dnia korespondencji.Dzwoniła już w czasie godzin pracy i kazała mi sprawdzić, czy nie ma listu z Anglii.W poniedziałek i wtorek udzielałam jej odpowiedzi negatywnej, w środę jednakże list z Anglii przyszedł.Pośpiesznie rozerwała kopertę i zbladła już w trakcie czytania pierwszych zdań.- Cholera ciężka - powiedziała głosem wściekłej furii, którą akurat ktoś dusi za gardło.I w tym momencie do drzwi zapukała kuzynka Greta.Zarówno Zosia, jak i ja pojęłyśmy natychmiast, jak łatwo jest w gruncie rzeczy popełnić zbrodnię.Kuzynka Greta była o krok od opuszczenia w sposób gwałtowny tego padołu i przeniesienia się na lepszy.- Na litość boską, co się stało? - spytałam półgłosem, strojąc równocześnie do kuzynki Grety powitalne grymasy.- Coś koszmarnego - odparła Alicja, z pewnym wysiłkiem szczerząc zęby w złej imitacji radosnego uśmiechu.- Chyba mnie szlag trafi.Nie jestem pewna, bo nie doczytałam do końca.Niedobrze mi się zrobiło.- Gdzie masz ten list? - spytałam złowrogo.- Tu.Nie, zaraz.Chyba go gdzieś położyłam?Zosia wydała z siebie cichy jęk.Pomyślałam sobie, że jeśli jeszcze jeden list zginie przed przeczytaniem, zaczniemy chyba otwierać jej korespondencję przed nią.Kuzynka Greta, która nigdy mi się specjalnie nie podobała, teraz wydała mi się postacią wręcz odrażającą.Miało to zresztą pewne uzasadnienie.Kuzynka Greta miała dwadzieścia siedem lat, a wyglądała na nie wiadomo ile.Z twarzy podobna była do konia, z figury zaś do krowy.Urosła głównie w nogach, i to we wszystkie strony.Środkowymi rejonami, tak na przestrzeni od żeber do kolan, mogłaby śmiało obdzielić najmarniej ze trzy osoby, brakowało jej za to całkowicie wcięcia w talii i kostek u nóg.Robiła wrażenie potężnego słupa na wielkich łapach, na którego szczycie osadzono końską szczękę.Życzliwie usposobiona do swojej duńskiej rodziny Alicja, z zasady zresztą życzliwie usposobiona do świata, pokłóciła się kiedyś ze mną straszliwie o urodę owej młodej damy, twierdząc, że przesadzam, że Greta jest bardzo ładna i że upieram się, jakoby Polki były generalnie ładniejsze, wyłącznie przez szowinizm.Podałam jej wówczas jeszcze kilka przykładów mało urodziwych Dunek i dowiedziałam się, że mam zły charakter i wypaczony gust.Postanowiłam zatem przestać się wypowiadać na ten temat.Teraz jednak odraza rozszalała się we mnie na kształt burzy śnieżnej.- Popatrz na nie - wyszeptałam z nienawiścią do Zosi.- Przyjrzyj się im.Alicja jest od niej o ile starsza, a zobacz, jak przy niej wygląda.Jak wdzięczna sylfida! Alicja ma mało wcięcia w talii, ta spódnica jest okropna, wypchana na tyłku i zgruchomiona na brzuchu i co? Przy Agnieszce Alicja wygląda jak klabzdra, a przy Grecie jak nimfa.To jak wygląda Greta?- Jak krowa - odrzekła Zosia krótko.- Zostaw teraz tę Gretę, szukajmy listu!Opanowałam uczucia i zmobilizowałam się.- Czekaj, drogą dedukcji.Tu stała i zaczęła czytać.Ta gropa zapukała.Alicja przestała czytać, jak otworzyłam, idiotyzm, trzeba było raczej podeprzeć drzwi!.Alicja stała tuż za mną i jeszcze trzymała list w ręku.Co zrobiła potem?- Nie wiem.Byłam w kuchni.Kotłowały się tu dosyć długo.Jak wyszła z przedpokoju, to już nie miała listu w ręku.Czy nie zajrzała do siebie?Zamknęłyśmy się w pokoju Alicji.List leżał na nocnym stoliku, starannie ukryty w stosie reklamowych broszur.Znalazłyśmy go tylko dzięki temu, że w zdenerwowaniu wszystkie broszury zrzuciłyśmy na podłogę i, podnosząc, obejrzałyśmy dokładnie nie z myślą o liście, lecz z mimowolnej ciekawości dla reklamowanych artykułów.- Pozwolisz, że teraz ja go schowam - powiedziała Zosia stanowczo.- I będziesz świadkiem gdzie.- Tylko nie kładź w żadnym miejscu, które jest dla niej w tej chwili dostępne, bo go przełoży gdzie indziej.Najlepiej włóż do torebki.Albo do walizki.Oddamy jej dopiero, jak ta cała Greta pójdzie do wszystkich diabłów.- Do walizki.Popatrz, tu kładę, za podszewkę.Byłyśmy pełne szczęścia i satysfakcji aż do końca wizyty kuzynki Grety, po czym z triumfem komisyjnie wyjęłyśmy znalezisko.- Idiotki - powiedziała z politowaniem Alicja, wziąwszy list do ręki.- To jest właśnie ten list od ciotki, którego nie mogłam znaleźć.Nie widzicie, że jest po duńsku? A tamten był po polsku, przyszedł od Bobusia, z Anglii.Gdzie ja go mogłam, na litość boską, położyć.?Spojrzałam na nią bardzo ponuro, wstąpiłam znów na drogę dedukcji i otworzyłam szufladę komódki pod lustrem.List leżał na samym wierzchu.- To ten? - spytała Zosia niespokojnie.- Ten.Tak, tym razem ten.- Chwałaż Panu na wysokościach!- Czytaj prędzej! - zażądałam stanowczo.- I mów, do pioruna, co się stało?Zapaliłyśmy jej papierosa, podałyśmy popielniczkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]