[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Popłynę na Południowy Kontynent.Słyszałam, że jest tam dużo ziemi, której nikt jeszcze nie widział.- I że Starożytni nie latają na swoich smokach zbyt często - dodał Jayge z przebiegłym uśmieszkiem.- No właśnie - powiedziała, wdzięcznie przytakując.Potem wyraz jej twarzy znów się zmienił.- Och, proszę cię, Jayge, pomóż mi.Smoki mówią, że nikogo nie znalazły - położyła jeszcze jeden kamień na zaporę.Wydawała się tak zajęta tą czynnością, że przez chwilę Jayge nie zdawał sobie sprawy, że do deszczówki dodaje płynące powoli łzy rozpaczy.- Co chcesz, żebym zrobił?Przymykając oczy, westchnęła z ulgą i spojrzała na niego oczami pełnymi łez, ale już z nieśmiałym uśmiechem na ustach.- Czy ten żylasty, groźnie wyglądający biegus mógłby nieść dwoje?- Mógłby, ale można kupić drugiego.W końcu jestem kupcem, więc?Obciągnęła kurtkę.- Potrzebuję jakiegoś ubrania.Dushik przeciął moje nożem.- bezwiednie zaczęła się trząść i objął ją ramieniem czekając, aż się opanuje.- W deszczowe dni ludzie często wieszają ubrania dla przewietrzenia.- przygryzła wargę, łapiąc się na tym, że właśnie zaproponowała, by dla niej kradł.- Zostaw to mnie - przyciągnął plecak i wyjął resztki jedzenia.Nie chciała wódki, ale zmusił ją, by trochę wypiła, na rozgrzanie.- Musisz zabrać kurtkę - powiedziała.- Ja będę miała koc, by się ogrzać.Nikt nie zdziwi się, że zgubiłeś koc, ale koszula i kurtka.Jak tylko odejdziesz, umyję się w deszczu.- Będziesz potrzebować słodkiego piasku - odszukał małą torebkę w plecaku i podał jej.- Nie bądź na zewnątrz zbyt długo.Thella może wciąż być w pobliżu.Aramina owinęła się kocem, ściągnęła kurtkę i nagle powiedziała:- To Dushik musiał rzucić się na Readisa.Thella rzuciłaby nożem.Jaygego zaskoczyła przenikliwość Araminy.Ona naprawdę myślała jasno.A więc zrobi dokładnie to, o co go prosi i wydostanie ich z Warowni Benden.Nagle przypomniał sobie pary zwierząt zarodowych przygotowane do podróży na Południowy Kontynent.Więc może mógłby rzeczywiście zahandlować i zobaczyć, czy to pozbawi Araminę kłopotu.O tyle, o ile on też pojedzie.Oczywiście, że tak! On ją odnalazł.On ją kochał! On jej pomoże.Do diabła z Weyrami i Warowniami.Ani jedno, ani drugie nie zapewniło jej bezpieczeństwa.Tylko on mógł to uczynić!Rozdział XPołudniowy Kontynent,O.P.15.05.22 - 15.08.03Wchodząc do gabinetu Torica, Piemur rzucił okiem na ścianę i zobaczył, że mapa terytorium jest jak zwykle zasłonięta.Ponieważ Piemur dostarczył wiele szczegółów do tej mapy, bawiła go paranoidalna tajemniczość Gospodarza.Saneter siedział na brzegu ławy, nerwowo pocierając opuchnięte stawy rąk.Piemur nie mógł wyczytać z twarzy Torica nic, co wróżyłoby dobrze, zwłaszcza że po powrocie z wyprawy zastał całe gospodarstwo roztrzęsione i pogrążone w urażonej dumie, oburzeniu i strachu.Ognista jaszczurka Farli zaćwierkała coś bezsensownego na temat smoków zionących na nią ogniem, a potem zniknęła.- Co znowu złego uczyniłem? - spytał Piemur postanawiając złapać od razu byka za rogi.- Nic, chyba że ci sumienie ciąży - powiedział ostro Toric i Piemur natychmiast zmienił wyraz twarzy na pełną szacunku uwagę.- Z jakiego powodu wszyscy smoczy jeźdźcy mogliby opuścić to miejsce? - spytał Gospodarz.- A opuścili? - Piemur zdziwił się, że Toric nie szaleje ze szczęścia.Rzucił okiem na Sanetera.Stary Harfiarz poruszył palcami w sposób, którego chłopak nie umiał zinterpretować.Kiedy zmarł Tron, T'kul ogłosił, że to on jest władcą Weyru, co groziło wybuchem buntu.Na razie żaden ze spiżowych jeźdźców nie przeciwstawił się T'kulowi, ale nikt nie był zadowolony z jego bezsensownego zachowania i wymagań.- Nie ma nigdzie żadnego smoka płci męskiej - powiedział Toric, pocierając podbródek pięścią.- Tylko Mardry królowa została w Weyrze, ale ona jest bardziej martwa, niż śpi.Toric rzadko kiedy nie wiedział, co robić.- Nie ma Opadu - mówił dalej Gospodarz nie ukrywając potępienia dla smoczych jeźdźców, którzy tutaj rzadko kiedy podrywali się, by wypełniać tradycyjne obowiązki.- Więc zupełnie nie mam pojęcia, dlaczego wszystkie smoki samce opuściły Weyr.- Ani ja - zgodził się Piemur.Jego głos musiał zabrzmieć o ton zbyt wesoło, bo Toric rzucił mu długie miażdżące spojrzenie.Piemur postanowił czekać.Najwidoczniej Toricowi o coś chodziło.- Podoba ci się tu, co? - spytał w końcu gospodarz.- W pierwszym rzędzie jestem lojalny wobec mojego Mistrza - odparł Piemur wytrzymując wzrok Torica.Do tej pory Piemurowi udało się utrzymać tę pierwszorzędną wierność nieco może przygiętą, ale nie złamaną.- Zrozumiałe.- Toric machnął palcami na znak, że przyjmuje odpowiedź.- Ale moja lojalność nie tyczy się tych.- tych siostrzanych mamusiek.- Zrozumiano.- Piemur uśmiechnął się na to określenie Starożytnych, chociaż wulgarna uwaga wywołała chrapliwy protest Sanetera.- Jestem pewien, że wiesz o tym, iż masz całkowite poparcie twoich wszystkich gospodarzy - dodał młodzieniec [ Pobierz całość w formacie PDF ]