[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Więcej z niego wydoiłam niż ta zakochanaidiotka.Całą rodzinę znam. Mieszczaństwo. wyrwało się Dorocie. No to co, że mieszczaństwo? Za to bogaci. Dużo ich tam, w tej ruinie do rozbiórki? spytała Podejrzliwie Barbara.88 Pięcioro.Teściowie, siostra z mężem i Januszek.Jeśli z żoną, to trzy rodzi-ny, i mają prawo do trzech mieszkań. W takim razie niech biorą ten ślub zadecydowała stanowczo Hortensja. I tam u nich będzie mieszkać.A pieniądze, jak widać, już się znajdą, nikt niepowie, że ją wziął w jednej koszuli! Ależ, ciociu, przecież ona ma siedemnaście lat.! A ile miała ta prababcia, której pamiętnik, chwalić Boga, od dwudziestu latczytasz? Nie od dwudziestu, tylko od osiemnastu.Siedemnaście miała, ale to byłyinne czasy! A szkoła? spytała surowo Barbara. A matura? A na co jej ta matura, na uniwersytet przecież nie pójdzie. Ależ mówię przecież, szkołę musi skończyć, maturę zrobić! -jęknęła roz-paczliwie Justyna. Ostatnia klasa! Jeśli wyjdzie za mąż, wyrzucą ją! Jeśli urodzi nieślubne dziecko, też ją wyrzucą zauważyła rozsądnieAmelka. Urodzę zapewniła z uporem Marynka. I nikt mnie nie zmusi, żebynie. W dawnych czasach gdzieś by się ją wywiozło i do czasu ukryło, świat bysię nie dowiedział i ludzie nie gadali powiedziała posępnie Dorota. A terazco? Wszystko jawne i taki wstyd. W Kośminie może.? podsunęła nieśmiało Jadwiga. W Kośminie też matury nie zdam zarzekła się Marynka.Justyna wyłączyła się nagle z dyskusji, bo historia panny Zarzeckiej rzuciła sięna nią z okropną siłą.Desperowała ta kretynka po amancie, ciekawe, czy jeszczecoś o niej w pamiętniku prababci będzie.Zachwiała się w potępianiu głupiejcórki, nie ona pierwsza, nie ona ostatnia.Barbara, przyzwyczajona do samodzielnego rozstrzygania rozmaitych proble-mów, podjęła decyzję i rozwikłała sprawę. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem.Wygłupiła się, trudno, przepadło.Niech biorą ten ślub, niech zamieszkają w ruinie, a ona skończy szkołę dla pracu-jących.Na ostatni rok pójdzie i maturę zrobi.Pod tym warunkiem ja się zgadzami do mieszkania, jakby co, dołożę. To ja wesele zrobię zaofiarowała się Hortensja z zapałem wręcz nieprzy-zwoitym, ale nie zdołała się powstrzymać i ukryć prawdziwych uczuć.Uwielbiałaurządzać przyjęcia, a tak mało było uzasadnionych okazji!Nastawiona na znacznie większy opór Marynka stłumiła zdumienie i padłana szyję wszystkim ciotkom i babkom.Prezentacja narzeczonego odbyła się za-raz nazajutrz.Wrażenie zrobił doskonałe, kindersztubą się wykazał, maniery miałnieskazitelne, języki obce znał, może podejście do życia prezentował trochę zbyt89optymistyczne, ale w końcu pogoda ducha to nie wada.Była nadzieja, że jakośz Marynką wytrzyma.Puścić córkę w zamęście całkiem bez wyprawy, w obliczu pamiętnika pra-babci, było dla Justyny nie do pomyślenia.Mogła sobie Amelia wywijać numery,pełnoletnia i samodzielna finansowo, pozbawiona matki, ale Marynka sierotkąnie była, a czasy już nastały pokojowe.Musiała zostać zaopatrzona, i to tak, żebywzbogacone mieszczaństwo nosa nie zadzierało.Lektura, a z nią razem i portretyposzły w zapomnienie, strój ślubny został nabyty w Pewexie za pieniądze Barba-ry, ale o rozmaite prześcieradła, ręczniki i wyposażenie osobiste Justyna musiałasama zadbać.Marynka, zmuszona trzymać się szkoły aż do końca półrocza, wiel-ką pomocą nie służyła, mimo iż o jej przyszłość chodziło.Wszystkie komplikacjezaopatrzeniowe spadły na Justynę.Zlub odbył się hucznie w kościele świętego Michała, Marynka istotnie za-mieszkała u teściów, ale niedługo był spokój, bo owa rozbiórka ruiny okazała sięprawdą.Młode małżeństwo zdobyło własne mieszkanie i Marynce należało z ko-lei pomóc w meblowaniu domu [ Pobierz całość w formacie PDF ]