[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tylko ja cię proszę, nie mów wierszami! - zdołała zażądać Maria.- Prozą też dobrze.No więc, wy słuchajcie, a ja tu jestem prorok, albo może orator, i niech mi nie będzie przerywane, bo się zacznę jąkać! Pojechałem z nim tak sobie, bez przymusu i dla przyjemności.Piękne źrebaczki widzieliśmy, a był przy tym, rzecz jasna, stary Gąsowski, chociaż nie bardzo on stary, w średnim wieku zaledwie i główna księgowa bardzo na niego leci, ale on woli konie, weterynarz on jest, to wam przypominam na wszelki wypadek.- Słuchaj, czy on nie ględzi? - spytała Maria nieufnie.- Jesteś pewna, że jest trzeźwy?- Na początku wydawał się trzeźwy jak świnia - odparłam uczciwie.- Tu siedzi cały czas i nic nie pił, poza piwem.Moim zdaniem, jest przejęty i niech sobie ględzi, byle doszedł w końcu do Florencji.- Dojdę, jak po miedzach, ugorze i zaoranym polu - obiecał Miecio uroczyście.- Jak w naturze.No i stary w średnim wieku Gąsowski zaprosił nas do siebie, co Malinowski powitał chętnie, bo i naleweczka u niego i piękna córka, na którą miło popatrzeć.- Słuchaj, jak ty mi tutaj zaczniesz o Krysi Leśniczance.!- Czy jej nie można zakneblować? - spytał mnie Miecio z wyraźną nadzieją.- Ona nie docenia tematu!- Nie zwracaj uwagi i mów trochę szybciej, bo zaraz będzie bomba.- Nie mogę szybciej.No i wymówiłaś w złą godzinę.Wycie głośnika zagłuszyło wszystkich, bomba wylazła do góry.Zabroniłam Mieciowi wydawać z siebie głos, bo nie chciałam stracić nic z dalszego ciągu, a warunki zrobiły się nie sprzyjające konwersacji.Z pewnym wysiłkiem przypomniałam sobie, po co tu w ogóle jestem.Gonitwa mnie zainteresowała, uroku jej dodawał Valentino, którego wydłubałam z paddocku prawie w ostatniej chwili i nawet zdążyłam zdenerwować nim Marię.- Rób jak uważasz, ale w pierwszej gonitwie idzie jeden koń- powiedziałam stanowczo.- Valentino, czwórka, prywatny, możliwe, że właścicielowi zależy.Wszystko do Valentina!Na wahania nie było miejsca, od Valentina bił blask.Naród bez wątpienia zaniewidział, bo mało go grali, pierwsza gra rozbiła się pomiędzy Kujawskiego na jedynce i szóstkę Kalrypa.Ciekawiła mnie słuszność własnej opinii, porzuciłam zatem poufne komunikaty Mięcia, zdołałam się powstrzymać od próby przyłożenia do oczu szklanki z'piwem i chwyciłam lornetkę.Valentino wystartował trzeci, na zakręcie wyszedł na prowadzenie, dociągnął i wygrał, wstrzymywany.- Miałaś rację - pochwaliła mnie Maria z wielkim uznaniem.- Zaczęłam wszystko.- Wprawdzie nic nie zaczęłam, ale mam porządek - westchnęłam z melancholijną satysfakcją i z całego serca pożałowałam, że po obejrzeniu Valentina nie chciało mi się zmieniać tripli i kwinty.Ściśle biorąc, nie chciało mi się drugi raz stać w ogonku.Nie, też idiotyzm, grałam przecież porządki, stałam chyba w ogonku.?Opamiętałam się.Pomyślałam z niepokojem, że atmosfera wyścigowa rzuciła się na mnie od pierwszej chwili i zaczynam do reszty idiocieć.W żadnym ogonku nie stałam, porządki do Valentina zagrała mi Maria, a co do innych gier, najzwyczajniej w świecie nie chciało mi się myśleć.Lenistwo ukarane.- Ty głupia musisz być kompletnie! - powiedziała Maria z gniewem.- Mnie dałaś Valentina, a sama nie grasz! l po co ty mnie tak denerwujesz?!- Nie mogę walczyć z przeznaczeniem i nie zawracaj teraz głowy duperelami.Wal dalej, Mięciu! Co z tą Florencją i z Malinow-skim? Stanąłeś na miedzach i ugorach.- l nalewkach Gąsowskiego - przypomniała Maria.Miecio tematem był nadal przepełniony i podjął go bez zwłoki, chociaż może w trochę innym miejscu.- Z daleka ją wypatrzył - rzekł dumnie, jakby talenty Malinow-skiego były jego osobistym dziełem.- Na więcej piwa zasługuję!- Daj mu, bo do jutra nie skończy.Nie, czekaj, już nie ma.Daj otwieracz!- Siedziałaś na tym -zauważył Miecio uroczyście i podniośle.- Przyjmuję bez oporu żadnego, że piwo spod tyłka może mieć dodatkowe właściwości.j- Pani Joanno, tu jest prośba do pani - powiedziała za moimi j plecami pani Zosia.- Takie dwie młode osoby chciały autograf na książce.- Jezu, ratuj - zgodziłam się grzecznie i wypełniłam obowiązki służbowe.- Ja szału dostanę - zapowiedziała Maria.- Ten pan przyszedł i gada.Mięciu, zagłusz go, bo przestanę odpowiadać za siebie!Pan z ubiegłego wieku, wsparty na parapecie okiennym, informował wszystkich o poczynaniach właścicieli stadnin amerykańskich, francuskich i angielskich obecnie i sto lat temu.Waldemar wdał się z nim w polemikę, kiedyś bowiem sam jeździł i miał doświadczenia osobiste.Pan Edzio z rozgoryczeniem przypominał o różnicach ustrojowych, istniejących przez długie, świeżo minione lata.Pan Sobiesław sprzeczał się o kwestie finansowo-podatkowe.Pan z ubiegłego wieku nie popuszczał, wiedział wszystko i wiedział lepiej.Miecio zlitował się nad Marią, zaczął nam syczeć do ucha tak przenikliwie, że mógł zastąpić butlę z acetylenem.- Biegała po łące starego Gąsowskiego i tej jego córce do ręki przyszła.Malinowski ją z bliska obejrzał i pomacał.- Córkę? - przerwała podejrzliwie Maria.- Nie, kobyłę.Młoda kłaczka.Dwa lata skończyła pierwszego stycznia, już to chyba mówiłem? Będzie debiutowała, teoretycznie w stajni Wągrowskiej, po Florze ona i Marmillonie, Marmillon może nie bóstwo, ale Flora była po Saraganie.- A maść? - przerwała znów Maria.- Skarogniada.- To po Saraganie cech nie wzięła?- Nie wiadomo.Może ma ukryte.Malinowski w ogóle wydziwiał, głową kręcił i coś tam mamrotał, że taką maść to daje Diabeł, może się ta Flora zapatrzyła.Na małpę się można zapatrzeć i potem nie wiadomo, co z takim dzieckiem zrobić.Głośnik zawył na drugą gonitwę, bomba wyszła.To jest nie do zniesienia, ja mu będę musiała zrobić coś złego powiedziałam z gniewem.-Mięciu, weź pod uwagę, że już tu mam iiu; osób do odstrzału, jeszcze i z tobą mam się użerać, bardzo Iwniwa nie jestem, ale wszystko ma swoje granice.Szczęście, że poi/ądki zagrałam do przodu i nie muszę się tam pchać.Z Valentinem odebrałaś? Mam'czas.Chciałam posłuchać o Florencji, do cholery, szlag lunie trafi przez ciebie!Jak przeze mnie, to zostanę postacią historyczną! - ucieszył wic; Miecio.Uszkodzenie go odłożyłam na później, bo zajął mnie Zygmuś (Kika na arabie Wągrowskiej.Nie byłam pewna, czy już się nauczył |n/dzić na arabach, okazało się, że owszem.Jurek odwrócił się l kiwnął głową z zadowoleniem.- Miałaś rację, dobrze, że go dograłem.Fuksowa tripla idzie.Nie żałowałam mu, niech ma.Też zaczęłam triplę i nawet miałam kolejny porządek, bo z rozpaczy grałam tego Osikę ze wszystkim, jak leci.Okazało się to opłacalne.- Trzecią -mam też obstawioną i nigdzie nie idę [ Pobierz całość w formacie PDF ]