[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Od nieskończonej ilości lat poszukuje takiej jednej, bardzo ważnej kolekcji, która zginęła bardzo dawno temu.To jest skomplikowana sprawa i w to jest wmieszany taki jeden pan, taki… no…— Troszeczkę podejrzany — podpowiedział Pawełek.— No właśnie, odrobinę.I w tej pani walizce znajduje się list od niego, od tego troszeczkę podejrzanego pana i chcieliśmy panią prosić, żeby nam pani pozwoliła ten list przeczytać.Jest jeszcze i druga sprawa, ale najpierw chcieliśmy załatwić tę pierwszą.Otworzyła torbę i wyciągnęła ze środka list.Pani patrzyła na to z wyraźnym zdumieniem.Koperta była otwarta, w dodatku znaczek z niej został już wycięty.— Czy mam rozumieć, że jeszcze tego listu nie przeczytaliście?Janeczka się niemal obraziła.— Oczywiście, że nie! Przecież obiecałam pani, że żadnego listu nikt nie przeczyta! Przyzwoity człowiek dotrzymuje obietnic!— Bardzo cię przepraszam — powiedziała pani pośpiesznie i z wielką skruchą.— Tak mi się tylko głupio wyrwało… Jasne, oczywiście… Ale może najpierw ja…?Janeczka bez namysłu podała jej szczątki koperty.— Właśnie tak myśleliśmy, że może najpierw pani…Pani wyjęła list.Był krótki, tylko na jednej stronie.Przeczytała, uniosła brwi i podała im kartkę.Janeczka i Pawełek stuknęli się głowami.Pan Fajksat pisał:„Szanowna Pani.Pozwalam sobie zwrócić się do pani, jako bliski znajomy pana Jeremiego Płoszyńskiego, który o ile wiem, był zaprzyjaźniony z Pani nieżyjącym Małżonkiem.Pan Płoszyński poinformował mnie, iż w posiadaniu Małżonka Pani znajdowały się bardzo mnie interesujące walory, przede wszystkim pierwsza Polska, nadruki na zaborze austriackim i niektóre błędy.Byłbym niezmiernie wdzięczny, gdyby zechciała Pani udzielić mi informacji na ten temat.Uprzejmie proszę o odpowiedź listownie lub telefonicznie.Z głębokim poważaniem.Zenobi Fajksat.”Janeczka uniosła głowę i roziskrzonym wzrokiem popatrzyła na Pawełka.— Dziękujemy bardzo — powiedziała grzecznie.— To jest właśnie to, o co nam chodziło.— To znaczy co? — zainteresowała się pani.— Co to znaczy pierwsza Polska i błędy na zaborze?— Tak się nazywają znaczki z tej kolekcji, której poszukuje nasz dziadek — wyjaśnił Pawełek, nie wdając się w sprostowania.— To wiadomość, że ha…!— Czy mąż pani ciotki zbierał znaczki? — spytała Janeczka.— Nie wiem — odparła pani trochę niepewnie.— Jakoś nie zwróciłam uwagi.Ale chyba trochę miał.Zdaje się, że ciotka coś tam na ten temat mówiła, nie pamiętam co.No owszem, oczywiście, że miał! Co teraz?— Teraz to jeszcze nie koniec.Ja… To znaczy my… No trudno, musimy się pani przyznać, że zapisaliśmy sobie nadawców z tych listów.I chcieliśmy prosić, żeby nam pani powiedziała, czy zna pani te osoby i kto to jest.Bo może jest tu jeszcze ktoś podejrzany, taki jak ten pan Fajksat.O, proszę…Coraz bardziej zaciekawiona tym wszystkim pani wzięła od Janeczki wygrzebaną z torby kartkę i zaczęła czytać nazwiska.Janeczka i Pawełek czekali w lekkim napięciu.— Dwie osoby z tej waszej listy możecie wykreślić od razu — powiedziała.— To jestem ja, pod dwoma nazwiskami, panieńskim i obecnym, zapewniam was, że nie napisałam ani słowa o znaczkach i nie czuję się w najmniejszym stopniu podejrzana.Cztery osoby już nie żyją, w tym moja matka i brat wuja.Pozostałe, to są krewni i przyjaciele, przeważnie starsi ludzie, bardzo przyzwoici.Trzech nie znam… Nie wiem, kto to jest.— No więc chcieliśmy prosić, żeby nam pani pozwoliła tych trzech nie palić — powiedziała Janeczka z determinacją.— Na wszelki wypadek.I w razie gdyby się okazało, że ktoś z nich jest też podejrzany, żeby nam pani pozwoliła ich listy przeczytać.Tylko w razie potrzeby, bez powodu nie.Pani zawahała się.— Naprawdę myślicie, że to jest taka poważna sprawa?— Wcale nie myślimy, wiemy na pewno.— No dobrze, w takim razie… Zgadzam się [ Pobierz całość w formacie PDF ]