RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Szemrało.- Idziemy! - zadecydował Zygmunt energicznie.- Ubrać się przyzwoicie i jazda! Może nareszcie coś się wy­klaruje!Rozcapierzając szeroko palce i wciąż usiłując otworzyć szerzej oczy, Januszek pierwszy wkroczył do sali balowej.Za plecami miał sprzymierzeńców, czuł się bezpiecznie, proszę bardzo, ta wstrętna zjawa mogła $ę teraz pojawiać do upojenia, proszę bardzo, mogła się nawet rzucać.Zjawy nie było, sala balowa ziała pustką.Januszek wró­ciwszy z łazienki, gdzie wreszcie przejrzał na oczy, pokazał dokładnie miejsca, w których ujrzał widmo.Opisał je szcze­gółowo.Nieco mniej szczegółowo odtworzył scenę na po­deście, po czym zszedł do kuchni i przyniósł termos z her­batą.- W każdym razie dowiedzieliśmy się czegoś nowego - rzekła filozoficznie Tereska.- Wiemy już, jak tamci wszy­scy spadali ze schodów.Też się na nich rzucał.Januszek łypnął na nią podejrzliwie świeżo umytym okiem.- A co, może nie? Może ci się wydaje, że miałem przywi­dzenia?- Nie miałeś, nie miałeś.Inni mówili to samo.Coś w tym musi być.Okrętka melancholijnie kiwała głową nad pudłem z jajka­mi.Zygmunt chodził po komnacie z kąta w kąt.- Cholera wie, co robić - mruknął.- Nie ma go.Poczekać.?- Na tym mrozie? Nie wiadomo, jakie długie przerwy robi.- No dobra, to na razie wracamy.Zastanowimy się w pokoju.Wszystkim od razu całkowicie odechciało się spać.W sali balowej trochę przemarzli, bo stroje, w pośpiechu, nie zo­stały właściwie dobrane.Popijając przyniesioną przez Januszka herbatę, która doskonale rozgrzewała, rozważali sy­tuację.- Jedno jest pewne, a mianowicie to, że nikt nic nie rozumie - zawyrokował Zygmunt.- Ten milicjant gadał z nami uczciwie.Oni też coś podejrzewają, tyle że sami nie wiedzą, co powinni podejrzewać.Tereska kiwnęła głową.- Zgadza się.Ja rozumiem tyle samo co wszyscy, ale upieram się, że tajemnica leży w lustrze.Pojawia się przed lustrem, Januszek też go widział przed lustrem.- I nawet się odbijał - potwierdził Januszek.- Odbijał się? - zainteresował się Zygmunt.- To on musi być materialny, nie ma siły.- Głupi jesteś, jeżeli go ludzkie oczy widzą, to i lustro odbija, nie? Materialny czy nie materialny, co za różnica?- Duch Barbary Radziwiłłówny był w ogóle tylko w lu­strze - przypomniała Okrętka.- W każdym razie jest.Pojawia się.Tamci nie łgali.- Należałoby chyba spędzić tam całą noc - rozważał Zygmunt.- Pojawia się i znika, sprawdzić częstotliwość, zaznaczyć miejsca.- Oszalałeś, całej nocy na takim mrozie nikt nie wy­trzyma!Narada trwała nadal.Pojawienie się widma gwałtownie dodało sprawie rumieńców, tajemnicza afera kotłowała się im pod nosem.Tereska sprzeczała się z Zygmuntem o roz­maite aspekty działalności szpiegowskiej, Januszek raz po raz odtwarzał postępowanie ducha, Okrętka owinęła nogi kocem i przysłuchując się ich debatom, usiłowała sobie przypomnieć to coś, co raz, kiedyś, zaświtało jej w głowie i mogło być ważne.Termos został opróżniony do końca.Brak herbaty z malinowym sokiem dał się odczuć tak do­tkliwie, że Zygmunt oderwał się od dyskusji.Skoczył do kuchni, włączył maszynkę, postawił na niej pełny czajnik, spojrzał na zegarek i wrócił na górę.Wniosek, że hipotetyczni szpiedzy, łamiący sobie w ata­kach paniki ręce i nogi, po prostu nie wierzyli w nadprzyro­dzone zjawiska, i byli nimi zaskakiwani, a zatem może to jest prawdziwy duch, upadł dwukrotnie.Okrętka ciągle usi­łowała sobie przypomnieć to coś ważnego, twierdząc zara­zem, że owo coś nie ma żadnego sensu.Na głowie miała już istny kołtun.Tereska rozważała możliwość oderwania cichcem lustra od ściany, Januszek upierał się przy zbada­niu podnóża klatki schodowej, tam bowiem, jego zdaniem, rodził się dźwięk.Po półgodzinie Zygmunt przypomniał sobie o czajniku, zerwał się i ponownie popędził do kuchni [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl