RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Suche naprawdę szkodzą ściankom żołądka, ale pewnych ludzi to nie przekonuje.Nieprzyjmują do wiadomości, że suche grzanki podrażniają błonę śluzową, działając na nią jakszczotka ryżowa. 31Nie mógł wszelako zażyczyć sobie masła, nie staczając uprzednio walki; siostry oskarżyłygo, że je o wiele za dużo, i oświadczyły, iż nie sposób mieć do niego zaufanie.Arthurzapewnił z kolei, że je tylko tyle masła, ile trzeba, by ochronić błonę żołądka, a poza tym jestmu ono potrzebne także dla panny Heywood.Taki argument musiał przeważyć i Arthur dostał masło.Rozsmarował je na grzanceCharlotty z taką pieczołowitością, jakby sprawiało mu to niewymowną przyjemność.Kiedyjednak jej tost był gotowy i młodzieniec wziął do ręki własny, Charlotta ledwie zdołałapowstrzymać uśmiech, obserwując, jak najpierw, zerkając na siostry, skrupulatnie zdrapał zgrzanki prawie całe masło, by potem, wyczekawszy na odpowiedni moment, dodać jego sutąporcję tuż przed wsunięciem tosta do ust.Bez wątpienia upodobanie Arthura Parkera dochorób różniło się od tego, które cechowało jego siostry, i bynajmniej nie należało do takuduchowionych.Nieobcych mu było wiele ziemskich pokus.Charlotta podejrzewała, żewybrał sobie taki sposób życia, by móc pobłażać swemu lenistwu, i że nigdy nie zapadał nachoroby inne niż te, które wymagały przebywania w ciepłym pokoju i dobrego jedzenia.Wkrótce spostrzegła wszelako, że w jednym wypadku Arthur przejął coś od swych sióstr. Co widzę?  wykrzyknął. Pozwala sobie pani wieczorem na dwie filiżanki mocnejzielonej herbaty? Ależ silne nerwy musi pani mieć! Naprawdę zazdroszczę.Gdybym ja wypiłchoć jedną taką filiżankę  jak pani sądzi, jakie miałoby to dla mnie skutki? Prawdopodobnie przez całą noc nie zmrużyłby pan oka  odparła Charlotta, zamierzajączawczasu udaremnić próbę wprawienia jej w zdumienie. Och, żeby tylko!  zawołał. Nie! To podziałałoby na mnie jak trucizna.Zanimupłynęłoby pięć minut, cała prawa strona mego ciała zostałaby sparaliżowana.Brzmi toniewiarygodnie, ale przydarzało mi się tak często, że nie mogę w to wątpić! Stan ten trwałbycałe siedem godzin! Prawdę mówiąc, rzeczywiście brzmi to zdumiewająco  rzekła chłodno Charlotta. Alezapewne dla tych, którzy naukowo studiują właściwości prawej strony ciała i zielonej herbaty,dzięki czemu rozumieją ich wzajemne na siebie oddziaływanie, wyjaśnienie tego zjawiskabyłoby najprostszą rzeczą pod słońcem.Wkrótce po herbacie przyniesiono z hotelu list do panny Diany Parker. Od pani Charlesowej Dupuis  powiedziała. Jakaś poufna wiadomość!Otworzyła list i przebiegła wzrokiem jego pierwsze linijki: Ależ to nadzwyczajne!  wykrzyknęła. Wierzcie mi: nadzwyczajne.Obie noszą tosamo nazwisko! Dwie panie Griffiths! To list, który miał mi przedstawić ową damę zCamberwell.I przypadkowo jej nazwisko także brzmi Griffiths. Znów pochyliła się nadlistem, ale po chwili zmieszana podniosła wzrok. Najdziwniejsza rzecz na świecie oświadczyła. Tu także jest panna Lambe! Młoda, bardzo bogata, przybyła z IndiiZachodnich.Ale to niemożliwe, żeby chodziło o tę samą osobę.Dla wygody zaczęła czytać list na głos.Napisano go, by  przedstawić pannie DianieParker panią Griffiths z Camberwell oraz trzy młode damy, oddane jej w opiekę.PaniGriffiths, nie znając nikogo w Sanditon, życzyła sobie, ażeby wprowadzono ją do tamtejszegotowarzystwa, zatem pani Charlesowa Dupuis, na prośbę pośredniczącej między nimiprzyjaciółki, wysyła jej ten list, wiedząc, że niczym nie sprawi drogiej Dianie większejprzyjemności, niż dając jej okazję bycia użyteczną.Pierwszą troską pani Griffiths byłozapewnienie wygód jednej z młodych dam, pozostających pod jej opieką: pannie Lambe,która niedawno dopiero przyjechała z Indii Zachodnich, jest delikatnego zdrowia i posiadaogromną fortunę. To naprawdę bardzo dziwne! Zdumiewające! Po prostu nadzwyczajne!Wszyscy zebrani zgodnie orzekli jednak, że jest niemożliwe, by chodziło o te same osoby.Różnice w opisie obu grup gości były tak znaczne, że czyniły tę kwestię niemal pewną.Musiało chodzić o kogoś innego.Gorączkowo powtarzano co chwilę słowo  niemożliwe.W 32końcu uznano, że przypadkowa zbieżność nazwisk i okoliczności, choć w pierwszej chwiliuderzająca, nie jest w gruncie rzeczy niczym niezwykłym  i na tym stanęło.Panna Diana musiała zarzucić szal na ramiona i znowu opuścić dom.Choć zmęczona,postanowiła natychmiast udać się do hotelu, odkryć prawdę i zaproponować przybyłym swojeusługi.Rozdział XIA jednak się mylili! Cokolwiek mówili Parkerowie, nie zdołało to zapobiec catastrophe:rodzina z Surrey okazała się nikim innym jak uczennicami szkoły w Camberwell.Bogaciprzybysze z Indii Zachodnich i wychowanki pensji przybyły do Sanditon w dwóchwynajętych powozach.Pani Griffiths, która zdaniem swej przyjaciółki, pani Darling,dręczona tysięcznymi obawami wahała się, czy w ogóle przyjechać do Sanditon, okazała siętą samą, której plany w tym samym czasie były (zdaniem kogoś innego) całkowiciesprecyzowane i która nie obawiała się żadnych trudności.Wszystko to, co w obu opisach było ze sobą niezgodne, dało się przypisać próżności,niewiedzy lub omyłce osób zaangażowanych w pośrednictwo przez z pozoru czujną iostrożną pannę Dianę Parker.Jej przyjaciele okazali się  podobnie jak ona sama nadmiernie gorliwi, wymienili przeto dostatecznie wiele listów i informacji, by wszystkopogmatwać.Panna Diana zdawała sobie sprawę, że to ona pierwsza powinna przyznać się dobłędu.Musiała sobie uświadomić, że niepotrzebnie odbyła długą podróż z Hempshire i  kurozczarowaniu brata  bez sensu wynajęła na tydzień kosztowny dom.Najgorsze jednak zewszystkiego było uczucie, że jest mniej przenikliwa i nieomylna niż dotąd uważała.%7ładną z tych kwestii nie kłopotała się jednak zbyt długo.Było tak wielu współwinnych, zktórymi mogła podzielić się odpowiedzialnością i wstydem, że prawdopodobnie, kiedyobdzieliła odpowiednimi ich porcjami panią Darling, pannę Capper, Fanny Noyce, paniąCharlesową Dupuis i jej sąsiadkę  dla niej samej pozostały już tylko mizerne resztki.Tak czyowak widziano ją, jak równie razno co zawsze dreptała cały następny ranek, szukając z paniąGriffiths odpowiedniej kwatery.Pani Griffiths była niezwykle taktowną i miłą kobietą, która zarabiała na życie, przyjmującpod opiekę dziewczęta i młode damy, pragnące bądz to dokończyć edukacji, bądz zyskaćdom, pozwalający wprowadzić je do towarzystwa [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl