RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Słuchaj  odezwał się. Chcesz się jeszcze ze mną spotkać, nie w łazience? No, nie wiem, właśnie sobie myślałam, że oglądane z tobą urządzenia sanitarnemają wyjątkowy urok. Dobrze, więc może się spotkamy w jakimś miejscu z ładnymi umywalkami? Aazienki w Southern Lights są urzekające.Don zabrał tam żonę, kiedy wyszli na miasto po raz pierwszy od urodzenia córeczki.Nie sądził, żeby mógł tam wejść i nie zobaczyć znowu dziecka w nosidełku położonymna krześle.Szybko przebiegł w myślach listę restauracji, w których umawiał się z klien-tami, nie z rodziną. Cafe Pasta  powiedział z namysłem. Albo Art Deco? Dobrze, ale pod warunkiem że ty też będziesz jadł kiełbaski, byśmy oboje pach-nieli czosnkiem.Znowu stała blisko, patrzyła na niego z uśmiechem i tym razem wyczuł odpowied-nią chwilę, dotknął jej policzka, pochylił się i pocałował ją lekko, tak lekko, że właściwienie był to pocałunek, raczej pieszczotliwe muśnięcie.I znowu, nieco dłużej, ciągle su-chymi wargami.I trzeci raz, kiedy objął ją w talii, a jej usta przywarły do jego warg, wil-39 gotne i ciepłe.Potem spojrzeli na siebie, już bez uśmiechu. I kto tu kogo nagina  odezwała się Cindy. Na pewno mówisz to wszystkim klientom. Jutro, kiedy zamkniemy transakcję, nie będziesz już klientem.Poza tym właściwienigdy nim nie byłeś.raczej nabywcą. A kim będę w Cafe Pasta? Znajomym dżentelmenem.To mu się spodobało. Kiedy?  spytała. To nie ja jestem rozrywany towarzysko. Jutro wieczorem? Do tego czasu nie nareperuję prysznica. Możesz skorzystać z mojego.Zaskoczyła go.Zabrzmiało to jak zaproszenie i nie pasowało do tego, co sądził o ro-mansach. Nie  powiedział, nieco zbyt ostro. Dziękuję, ale umówmy się na piątek.Zgo-da? Jeśli to ma być piątek, trzeba zrobić rezerwację. To ty masz telefon. Chętnie.Ruszyła do wyjścia.Już na schodach rzuciła: Nawiasem mówiąc, kiedy zaproponowałam ci prysznic, nie miałam na myśli nicpoza nim.Nie jestem taką dziewczyną. To dobrze, bo ja nie jestem takim facetem. Wiem  zgodziła się.Takim tonem, jakby się jej to podobało.Może jednak nieszuka pawiana.Przy drzwiach zatrzymała się i wyciągnęła rękę. Nie odprowadzaj mnie do samochodu.Chciałabym cię znowu pocałować, a nietrzeba, żeby sąsiedzi plotkowali. Dobrze.Do zobaczenia rano. Przyjdz do mojego biura.Razem pojedziemy do prawnika.Kancelaria jest w cen-trum i trudno znalezć jedno miejsce do parkowania, a co dopiero dwa. Za kwadrans dziewiąta. Interesy z tobą to przyjemność  rzuciła z uśmiechem.Stał w otwartych drzwiach i przyglądał się, jak wsiada do samochodu, uruchamia goi odjeżdża.A potem stał jeszcze przez chwilę, tak sobie. Rozdział szóstyLemoniadaPonieważ nie miał pozwolenia na budowę ani tytułu własności domu, nie mógł jużbezkarnie wykonać żadnej pracy.Nie zamierzał siedzieć w domu przez wieczór, a niemiał dokąd pójść.Już dawno doszedł do wniosku, że filmy i książki są albo głupie, a wte-dy marnował czas, albo miały moc uwalniania emocji, których nie chciał przeżywać.Je-dynie praca go zajmowała.Skoro nie mógł robić nic w domu, pozostawało podwórko.W Karolinie Północnejwszystko, co można kosić, staje się trawnikiem, a zatem pod wybujałymi chwastamiznajdował się trawnik, który tylko czekał, żeby go odkryć.Don musiał połączyć wszyst-kie przedłużacze, żeby wynieść Pożeracza Chwastów na dwór.Nie było szans, by prze-nieść go na tyły domu, ale od frontu też miał co robić.Może powinien kupić kosiarkęna benzynę, ale nie lubił wozić ze sobą niczego łatwopalnego.Kiedy skończył z frontowym i bocznym trawnikiem, ociekał potem i był cały oble-piony strzępkami chwastów.Na niektóre był chyba uczulony, bo wszystko go swędzia-ło.Zwietnie się urządziłem, pomyślał, zwłaszcza że prysznic nie działa.Zwinął kabeli zaniósł kosiarkę do domu.Po drodze usiłował rozstrzygnąć, czy ma się umyć i znowuubrać się w brudne rzeczy, czy też zrobić pranie, nie myjąc się.Zaczynało się zmierz-chać, kiedy zamknął frontowe drzwi i ruszył do furgonetki. Hej! Panie robotniku!To znowu ta biała staruszka z naprzeciwko.Stała za płotem i trzymała talerz przy-kryty serwetką w kratę. Chodz tutaj!  rozkazała.Posłusznie podszedł do płotu.Zciągnęła ściereczkę teatralnym gestem.Pod nią znaj-dował się bochenek świeżo upieczonego chleba; choć Don był bardziej spragniony, niżgłodny, a upał nie pozwalał myśleć o żadnym gorącym posiłku, nie mógł się oprzećsmakowitej woni. Nie wiem, dlaczego tak lubię ten zapach  wyznał. Moja matka nigdy nie pie-kła chleba. Jezus powiedział, żebyśmy nie żyli samym chlebem, ale my chętnie byśmy spróbo-41 wały.Mamy też gulasz.Wiem, jest za gorąco, żebyś miał na niego ochotę, ale chłop musijeść.I zrobiłyśmy lemoniadę. Nie mogę siąść do stołu.W domu nie ma jeszcze wody, a ja jestem brudny jak pa-robek. Jadałam już z parobkami.Nie masz się czego wstydzić.Nie kłóć się ze mną, mło-dzieńcze.Widziałam, że zamknąłeś drzwi, więc nie możesz powiedzieć, żeś nie skończyłroboty na ten dzień. Nie chciałbym przeszkadzać.Omal nie powiedział jej, że musi zrobić pranie.Pewnie wyrwałaby mu ubranie z rąki uparła się, że sama je upierze.Uniosła brew z powątpiewaniem. Widzę, że jesteś głodny, więc czego się boisz? %7łe cię zagadamy na śmierć? Możei tak, ale nie każemy ci odpowiadać, więc możesz po prostu jeść i nie zwracać na nasnajmniejszej uwagi.Jesteśmy do tego przyzwyczajone, bo same już się nie słuchamy.Roześmiał się wbrew sobie, choć ze wszystkich sił starał się z uprzejmości zachowaćpoważny wyraz twarzy. No widzisz  powiedziała z satysfakcją. Poza tym, skoro nie masz w domuwody, pewnie cholernie chce ci się siusiu.Na to nie było już odpowiedzi i dobrze o tym wiedziała.Odwróciła się i ruszyła raz-nym krokiem; była w połowie drogi, kiedy przeskoczył przez płot. Przepraszam  zawołał za nią  ale wejdę od tyłu, żeby nie nanieść brudu! Otworzę drzwi, zanim dojdziesz, chyba że będziesz biec  rzuciła przez ramię.Chleb pachniał apetycznie, ale zapachy w kuchni były tak upajające, że powinny byćnielegalne.Czarna kobieta  panni Judy?  pociła cię nad piecykiem; ale uśmiechnęłasię na widok Dona, choć nie miała wolnej ręki, żeby go pozdrowić. Nie chciałbym robić kłopotu  powiedział. I tak zamierzałyśmy zjeść obiad, choćby nie wiem co.I musimy same gotować,więc nic się nie stało.Idz no umyć ręce, chłopcze, i twarz też.Kiedy zobaczył czyściutkie ręczniki dla gości, nie pozostało mu nic innego, jak tyl-ko wyszorować się porządnie z obawy, że zostawi brudne ślady na nieskazitelnej bieli.A skoro już był w łazience, skorzystał z zaproszenia do toalety.Dziwne, że pierwszy po-całunek od rozstania z żoną miał miejsce w łazience, podczas sprawdzania urządzeń sa-nitarnych [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl